Connect with us

Gospodarka

Zełenski zwalnia dwóch czołowych ukraińskich generałów i mówi, że „nie ma czasu na zajmowanie się wszystkimi zdrajcami”

Published

on

Zełenski zwalnia dwóch czołowych ukraińskich generałów i mówi, że „nie ma czasu na zajmowanie się wszystkimi zdrajcami”
Chrystyna Pawłuczenko opiekuje się swoją nowonarodzoną córką Adeliną. (Kyung Lah/CNN)

Chrystyna Pawłuczenko pieści maleńką rączkę swojej nowonarodzonej Adeliny. Przewidziała głęboką radość bycia matką po raz pierwszy – ale nie poczucie winy.

„(To) dlatego, że wyjechałem” – mówi Pavluchenko, dławiąc się łzami, gdy jej godzinne dziecko śpi w kołysce obok jej szpitalnego łóżka w stolicy Polski, Warszawie.

„Nie chciałem iść. Musiałem.”

24 lutego, gdy rozpoczęła się rosyjska inwazja, Pawłuczenko, będąca wówczas w ósmym miesiącu ciąży, obudził się o 6 rano. Syreny przeciwlotnicze wyły w jej rodzinnym mieście Iwano-Frankiwsk w zachodniej Ukrainie. Pierwsze rosyjskie pociski były w drodze.

Pavluchenko opowiada o szaleńczej próbie ucieczki w ciągu najbliższych 72 godzin. Jej mąż, medycznie niezdolny do służby wojskowej na Ukrainie, był już w Polsce.

Desperacko chciała zostać z rodzicami, dziadkami i dalszą rodziną.

Ale wszyscy nalegali: „Jedź do Polski”.

Dlatego niechętnie zaczęła planować niebezpieczną ucieczkę z Ukrainy.

„Rakiety latają. Nikt nie wie, gdzie mogą uderzyć w następnej kolejności – wspomina.

Adelina Pavluchenko urodziła się w Warszawie po tym, jak jej matka uciekła z wojny na Ukrainie.
Adelina Pavluchenko urodziła się w Warszawie po tym, jak jej matka uciekła z wojny na Ukrainie. (Kyung Lah/CNN)

Pavluchenko spieszył się z tą myślą. Wszystko, czego potrzebowała dla swojego nienarodzonego dziecka, musiało zmieścić się w torbie, którą mogła przewieźć pieszo przez granicę, gdy jej autobus dojechał do granicy.

– Bałam się urodzić przedwcześnie – wspomina wjeżdżając do Polski.

To był ten sam strach, jakiego obawiali się polscy celnicy, kiedy ją zobaczyli. Szybko wezwali karetkę.

Została przewieziona do pobliskiego szpitala, a ostatecznie do Szpitala Specjalnego Inflancka w Warszawie, gdzie psychiatra Magda Dutsch leczy Ukrainki.

„To niewyobrażalne”, mówi Dutsch. „Często się ewakuują. Mówią o ostrzale i bombardowaniu, o godzinach, a czasem dniach, które spędzają w bunkrze. Opowiadają o ucieczce io tym, jak trudno było dostać się do granicy i poza strefę wojny. Jak na kogoś, kto nie widział wojny, nie wydaje mi się, żebyś mógł sobie wyobrazić taki ból i stres”.

Według polskiego Ministerstwa Zdrowia od początku wojny w polskich szpitalach urodziło się co najmniej 197 ukraińskich dzieci. Kiedy uciekła, Pavluchenko nie miała pojęcia, że ​​tak wiele innych Ukrainek znajduje się w podobnej sytuacji.

READ  Historia wyhamowania inflacji i ostrożnego optymizmu

Dla niej czuła się całkowicie samotna.

Tatiana Michajłuk przeżyła atak w swoim rodzinnym mieście Buchad, zanim w Polsce zdiagnozowano raka szyjki macicy.
Tatiana Michajłuk przeżyła atak w swoim rodzinnym mieście Buchad, zanim w Polsce zdiagnozowano raka szyjki macicy. (Kyung Lah/CNN)

„Druga wojna”: Na innym oddziale szpitala jest Tatiana Michajłuk, lat 58, która jest również jedną z pacjentek Dutscha.

Ze szpitalnego łóżka Michajłuk opowiada wstrząsającą historię swojej ucieczki z miasta znajdującego się poza stolicą Ukrainy, Kijowem. Kiedy nad głową przeleciał pocisk, Michaiłuk uciekł do domu z wnuczką w ramionach.

Eksplozje już wybiły wszystkie okna w jej bloku. Kiedy ona, jej mąż i wnuki wyjeżdżali z Buchad, godzinę drogi na północ od Kijowa, coś eksplodowało po lewej stronie drogi.

„Płakaliśmy i modliliśmy się przez cały czas” – mówi Michajłuk.

Zrobiłeś to w samą porę.

Dwa dni później rosyjskie rakiety zniszczyłyby mosty prowadzące do ich przedmieścia.

Michaiłuk przeżył atak w domu. Ale kiedy przekroczyła polską granicę, zaczęła krwawić.

Lekarze Szpitala Specjalistycznego Inflancka zdiagnozowali u niej raka szyjki macicy i przeprowadzili pilną operację.

„To dla mnie jak druga wojna” – mówi Michajłuk. „Oni (szpital) zrobili wszystko, aby mnie uratować. Jestem im bardzo wdzięczny całej Polsce. Nigdy nie zapomnę ich życzliwości i tego, co robią dla Ukraińców”.

Dodaje: „Jestem dr. Chrystyna wdzięczna” – kolejna uchodźczyni z Ukrainy, która siedzi w kącie pokoju, kiedy z nią rozmawiamy.

Chrystyna nie jest pewna, jak opisać, jakim tytułem powinniśmy się do niej odnosić.

W domu we Lwowie na Ukrainie jest licencjonowanym ginekologiem. Ale w Polsce jej oficjalny tytuł to „Sekretarka”.

„Pomagam” – powiedziała Chrystyna, prosząc CNN o nieujawnianie jej nazwiska. wyjaśnione.

24 lutego mąż Chrystyny ​​wysłał jej SMS-a: „Pakuj się i idź. Wybuchła wojna”.

Jak wiele innych Ukrainek w szpitalu, pobiegła i zabrała ze sobą syna.

Kontynuuj czytanie tutaj.

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *