Gospodarka
Wyjście z zagadki wejścia Polski do strefy euro
Krzysztof Mularczyk
Rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) jest gotowa uczynić wejście Polski do strefy euro jednym z centralnych elementów swojej platformy politycznej. Zarzuca się, że Berlin i Bruksela próbują wywrzeć presję na Polskę, by przystąpiła i że opozycja w Polsce jest gotowa dać im wolną rękę.
Debata o tym, czy i kiedy Polska powinna przystąpić do strefy euro, nie jest niczym nowym w polskiej polityce. Partia rządząca stara się pokazać, że zdecydowanie broni interesów narodowych Polski przed interesami eurokratów w Brukseli i Niemców.
Argument za utrzymaniem złotego
Szef NBP Adam Glapiński – długoletni współpracownik prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego – przekonywał ostatnio, że sukces gospodarczy Polski jest częściowo zasługą zachowania przez kraj własnej waluty, złotego, i to za duży błąd. pozbyłbym się tego.
W ciągu ostatnich dwóch dekad PKB Polski podwoił się, podczas gdy w Niemczech wzrósł o mniej niż jedną czwartą. Bezrobocie spadło wówczas z 20% do zaledwie 3,4% i jest obecnie drugim najniższym w UE.
„Sieci”: Prezes NBP ujawnia: Tak chcą obalić rząd i polskiego złotego. „(…) To się dzieje, że teraz i tutaj. Obalić rząd, wprowadzić Polskę do strefy euro, podpisać się pod pomysłem państwa europejskiego. Taki, mam plan”. https://t.co/om8QTiyRBa pic.twitter.com/KwRoonsNoy
— Biuro Prasowe NBP (@BiuroNbp) 31 lipca 2022
Poza pracowitością i duchem przedsiębiorczości Polaków, zdaniem Glapińskiego, to także zasługa zdrowej polityki gospodarczej, w tym utrzymania własnej waluty narodowej. Złoty pomaga krajowi zbilansować podaż i popyt oraz bilans płatniczy. Stanowi poduszkę bezpieczeństwa, która chroni gospodarkę przed ewentualnymi obciążeniami zewnętrznymi.
Kraj, który ma własną walutę, może prowadzić własną autonomiczną politykę pieniężną. A polityka monetarna wpływa na gospodarkę i poziom długu publicznego. Kraje strefy euro nie mają tego narzędzia i są uzależnione od zewnętrznych decyzji Europejskiego Banku Centralnego (EBC), które nie są nastawione na ich specyficzne potrzeby, ale na ogólne potrzeby obszaru walutowego obsługiwanego przez euro.
Południowi Europejczycy zapłacili wysoką cenę za przyciąganie tanich pieniędzy, gdy mieli kłopoty z pożyczkami i nie mogli zdewaluować swoich walut, aby się z nich wydostać.
Pandemia wykazała wartość możliwości szybkiego i lokalnego reagowania. Polski bank centralny działał szybko, łagodząc politykę pieniężną i obniżając stopy procentowe. Zmniejszyło to kredyt dla konsumentów i pomogło rządowi w jego polityce ochrony przedsiębiorstw przed skutkami kryzysu. Pomogło to powstrzymać spadek PKB Polski, który był trzykrotnie niższy niż średnia w strefie euro.
Polska znalazła się na szóstym miejscu w rankingu najlepszej gospodarki wśród bogatych krajów podczas pandemii
Argumenty przemawiające za wejściem Polski do strefy euro są również dobrze przećwiczone. Polska zaakceptowała w traktacie akcesyjnym UE, że pewnego dnia przystąpi do strefy euro, choć nie było na to ustalonego harmonogramu. Zwolennicy wejścia do strefy euro przekonują, że włączy ona Polskę do podstawowego grona państw UE i zwiększy długoterminowe bezpieczeństwo gospodarcze poprzez dalszą integrację polskiej gospodarki z Europą Zachodnią.
Na dłuższą metę wszyscy nie żyjemy, a politycy skupiają się na krótko- i średnioterminowych cyklach wyborczych. Kiedy proeuropejska Platforma Obywatelska Integracji (PO) rządziła w latach 2007-2015, narobiła szumu na temat przygotowań Polski do wejścia do strefy euro, ale nigdy się na to nie zdecydowała.
Kryzys finansowy lat 2008-2010 przekonał ówczesną partię rządzącą, że to nie jest właściwy moment, a ówczesny minister finansów Jacek Rostowski stanął po stronie tych, którzy uważali, że w tym momencie rozwoju gospodarczego Polska potrzebuje własnej waluty.
Debata wybucha ponownie
Ale teraz, gdy były przewodniczący Rady UE Donald Tusk, ówczesny premier, wrócił na stery PO, PiS chce przedstawić go jako zwolennika szybkiego wejścia Polski do strefy euro.
W niedawnym artykule dla serwisu informacyjnego wPolityce poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk przekonywał, że Tusk i jego partia mogą próbować uniemożliwić Polsce wejście do strefy euro poprzez przystąpienie do systemu Europejskiego Mechanizmu Kursowego (ERM) II, co jest warunkiem przystąpienia w każdym razie euro.
Szef PO zdaje sobie sprawę, że według sondaży około dwie trzecie Polaków jest obecnie przeciwko wejściu do strefy euro. Z tego powodu – przekonuje Kuźmiuk – Tusk nie będzie publicznie obiecywał wprowadzenia kraju do wspólnej waluty. Ale jest więcej niż jeden sposób na oskórowanie kota.
Przystąpienie do strefy euro to długotrwały proces, polegający na spełnieniu fiskalnych i monetarnych kryteriów z Maastricht. Polska potrzebuje także poprawki do konstytucji, która mówi, że polską walutą jest złoty. Aby tak się stało, prawdopodobnie musiałoby się odbyć referendum.
Polska jest zobowiązana do przyjęcia wspólnej waluty UE, ale nie wyznaczono na to terminu.
Polski rząd przekonuje, że Polska powinna odłożyć członkostwo, dopóki nie dogoni gospodarczo strefy euro
— Notatki z Polski 🇵🇱 (@notesfrompoland) 4 stycznia 2021
Jednak przystąpienie do systemu ERM II, wiążącego kurs złotego ze sztywnym kursem wobec euro, nie wymagałoby takiej zmiany, de facto zobowiązując kraj do wejścia do strefy euro raczej wcześniej niż później.
Aby ubiegać się o członkostwo w ERM II wystarczyłoby, aby minister finansów wraz z szefem polskiego banku centralnego wystąpił do EBC o ustalenie kursu złotego względem euro. Bank centralny musiałby wówczas bronić tej stałej wartości przy zaledwie 15% wahaniach w obu kierunkach.
Kuźmiuk przekonuje, że potencjalny zamiar przystąpienia do ERM II może być przyczyną determinacji Tuska do usunięcia Glapińskiego ze stanowiska szefa NBP. Glapiński jest zagorzałym przeciwnikiem wejścia Polski do strefy euro i powiedział, że to się nigdy nie stanie, dopóki jest szefem NBP.
Tusk powiedział niedawno, że gdyby jego partia doszła do władzy, osobiście dopilnuje, by Glapiński został fizycznie usunięty z NBP. PO postawiła wątpliwe twierdzenie, że ponowne powołanie Glapińskiego na drugą kadencję jest nielegalne, ponieważ zasiadał w zarządzie NBP już od dwóch kadencji. Ale konstytucja konkretnie mówi o dwóch kadencjach szefa NBP jako o limicie i nie wspomina o zarządzie NBP.
Polski bank centralny informuje prokuratorów o „bezprawnych groźbach” wobec gubernatora ze strony liderów opozycji
PiS może z powodów politycznych wyolbrzymiać zamiary Tuska. Ale to nie znaczy, że opozycja powinna unikać kontroli swoich planów w tak ważnej sprawie. Do tej pory słyszeliśmy od Tuska, że podniesie płace w sektorze publicznym o 20%, aby (sic!) zwalczyć inflację i przeprowadzi pilotaż, aby przetestować opłacalność wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy.
Brzmi to jak obietnice złożone przez Platformę przed dojściem do władzy w 2007 roku, jak zniesienie Senatu, zmniejszenie liczby posłów, zniesienie immunitetu poselskiego i wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. Obietnice te zniknęły w powyborczej mgle.
Nie zniknęło, a właściwie nigdy nie zaproponowano, podniesienie wieku emerytalnego i przejęcie składek na OFE. Nic dziwnego, że istnieją wielkie obawy, że tym razem pod powierzchnią populistycznych obietnic może kryć się „ukryty program”.
Możliwy kompromis: podwójny zakaz aktywacji wejścia do strefy euro
Bruksela i Berlin mogłyby być zainteresowane wypełnieniem przez Polskę zobowiązań wynikających z traktatu akcesyjnego w zakresie przystąpienia do wspólnej waluty europejskiej. Ale nie powinni być tak zainteresowani powtórką problemów, z jakimi borykała się południowa Europa, kiedy stało się jasne, że ich wejście do strefy euro było przedwczesne, ponieważ ich gospodarki nie mogły konkurować z gospodarkami Europy Zachodniej i Północnej.
Właściwie w ich interesie jest, aby Polska przystąpiła, gdy jej gospodarka osiągnie konwergencję z Europą Zachodnią. O ile prawdą jest, że Słowenia, Słowacja i kraje bałtyckie weszły do strefy euro bez poważnych skutków ubocznych, to są to gospodarki stosunkowo małe i kryzys jednej lub dwóch z nich nie zaszkodziłby poważnie strefie euro.
Z tego powodu korzystne byłoby uzgodnienie zarówno Polski, jak i UE, że kraj ten nie przystąpi do ERM II, dopóki nie osiągnie poziomu 80-90% PKB per capita swojego głównego partnera handlowego docierającego do Niemiec (obecnie jest to nieco ponad 60% po dostosowaniu siły nabywczej). Byłby to pierwszy zakaz aktywowania wejścia do strefy euro.
Polska po raz pierwszy bogatsza od Portugalii, wynika z danych UE
Druga blokada może polegać na tym, że taka decyzja nie zostanie podjęta, dopóki Polacy nie zagłosują w referendum za zastąpieniem swojej waluty euro. Tylko mandat ludowy mógł skłonić ówczesnych ustawodawców do podjęcia decyzji, która zgodnie z polską konstytucją wymaga większości 2/3 głosów w parlamencie.
W gorączkowej atmosferze polskiej polityki, gdzie kompromis stał się brzydkim słowem po obu stronach barykad, rządowi i opozycji prawdopodobnie trudno będzie zgodzić się na taki podwójny zakaz.
Ale po przyszłorocznych wyborach prezydent mógłby zainicjować taki proces konsensusu, który zachowałby bezpieczeństwo i głos opinii publicznej.
Jest to prawdopodobnie jedyny sposób na rozwiązanie problemu w sposób, który sprawi, że przystąpienie do strefy euro będzie opłacalne – aczkolwiek w dłuższej perspektywie – i nie pogrąży kraju w dalszych politycznych zawirowaniach, gdy będzie musiał stawić czoła podwójnemu złu inflacji wynikającej z agresji Putina na sąsiedztwo. Ukraina .
Inflacja w Polsce nieoczekiwanie nadal rośnie do nowego 25-letniego maksimum 16,1%
Główne źródło obrazu: runo neurath-wilson/Unsplash
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”