Nauka
Wybory w Polsce mogą poprawić przyszłość Europy
Wybory w Polsce odbędą się 15 październikat są ważniejsze, niż wielu myśli. Dla Polaków mogą to być najważniejsze wybory od upadku komunizmu, biorąc pod uwagę niemal egzystencjalną walkę pomiędzy liberalnymi, prounijnymi kandydatami (na czele z Donaldem Tuskiem) a „nieliberałami”, którzy coraz bardziej przypominają Republikanów Trumpa.
Dla porównania, obecny „nieliberalny” PiS („Prawo i Porządek” Jarosława Kaczyńskiego) ma 35% poparcia, liberalna Koalicja Obywatelska Donalda Tuska – 28%, a trzy główne mniejsze partie – po blisko 9–10%. Dla Europy wybory będą odkrywcze pod względem geopolitycznym, a zwłaszcza w sposobie, w jaki zostaną odzwierciedlone w innych krajach UE, takich jak Francja i Niemcy (Słowacja, przed którą stoi podobny spór, pójdzie do urn w ten weekend).
Nieliberałowie
Polska ma potencjał, aby stać się siłą napędową Europy lub cierniem w jej boku. Zmieniało się i szybko rozwijało przez ostatnie dwadzieścia lat, ale można śmiało powiedzieć, że jego historia nie jest tak szeroko opowiadana i doceniana, jak inne „cuda”. Interesuje mnie to szczególnie, bo sposób, w jaki zmieniła się Polska, rymuje się z tym, co działo się w Irlandii przez ostatnie trzydzieści lat.
Wybory w Polsce są, nawet jak na standardy innych czasów i krajów, wyborami bardzo brudnymi i spornymi, które zostały zatrute wprowadzeniem kilku pytań referendalnych dotyczących kontrowersyjnych tematów, takich jak imigracja. Co więcej, PiS nie stronił od nastrojów antyniemieckich, co będzie miało długoterminowe konsekwencje.
Skandal łapówkarski, w ramach którego stwierdzono, że członkowie PiS oferowali imigrantom wizy w zamian za pieniądze, jeszcze bardziej skomplikował sprawę i wywołał głębszy spór z Niemcami, które groziły ścisłym pilnowaniem granicy z Polską. Kolejnym dziwnym incydentem był zakaz importu ukraińskiego zboża przez Polskę, Węgry i Słowację (najwyraźniej przysługa dla lokalnych rolników) oraz groźba zakazu eksportu broni z Polski na Ukrainę.
To jedna z szeregu kwestii, w przypadku których istnieje, delikatnie mówiąc, napięcie między Polską a UE. Bardzo współczuję Polakom, którzy czują się poniżani przez „starsze” mocarstwa europejskie. Tej sympatii jednak brakuje, gdy słucham argumentów „tradycyjnej prawicy” w Polsce. Jedną z takich osób jest Dominik Tarczyński, polski poseł do Parlamentu Europejskiego i egzorcysta-amator.
Niedawno rozmawiał z kolegami parlamentarzystami o tym, że Polska nie doświadczyła ataków terrorystycznych, ponieważ nie zgodziła się na wjazd nielegalnych imigrantów, czego logika niepokoiłaby jego kolegów. Tarczyński jest gościem Fox News, gdzie tego typu przekaz spotyka się z ciepłym przyjęciem, mimo że rzeczywistość jest taka, że najbardziej śmiercionośna forma terroryzmu w USA pochodzi ze skrajnej prawicy (FBI ostrzegało przed tym kilka razy).
Wykłady o Europie
Nieco więcej uwagi zasługuje kolejna wyrzucona uwaga Tarczyńskiego, że w odróżnieniu od „starych”, większych krajów, Polska jest krajem o wysokim wzroście gospodarczym i niskim zadłużeniu. Do 2030 roku Polska będzie prawdopodobnie bogatsza od Wielkiej Brytanii, a od trzydziestu lat ledwo odnotowuje spadek wzrostu. Stanowi to wyraźny kontrast w stosunku do Hiszpanii, Włoch i Francji, gdzie w zeszłym tygodniu Bruno Le Maire, minister finansów Francji, finalizował tekst budżetu na 2024 rok.
Kto będzie rządził w Polsce w nadchodzących latach, będzie się cieszył silną gospodarką (aczkolwiek przy osłabionym banku centralnym i rosnących wydatkach), a kolejny (i obecny) okupant Pałacu Elizejskiego nie będzie miał przestrzeni fiskalnej. Przy wydatkach rządowych na poziomie 60% PKB i zadłużeniu w stosunku do PKB znacznie przekraczającym 100%, Francja nie ma zbyt wielu możliwości, aby wydawać więcej. Domyślam się, że będzie to musiało doprowadzić do większej innowacyjności demokracji i sposobu zarządzania państwem, lecz być może nie wcześniej, niż przed większymi niepokojami.
Silny wzrost
Dlatego Polska staje się ważna. Zwycięstwo „nieliberałów” mogłoby mieć istotne implikacje dla całej polityki europejskiej – pogłębiłoby podział między Komisją a krajami takimi jak Węgry i Polska, które nie wyznają ram „wartości europejskich”, mogłoby bardzo skomplikować politykę wobec Ukrainy (choć ostatecznie główne polskie partie są zdecydowanie antyrosyjskie) i mogłoby otworzyć nową debatę w stylu „republikańskim” na temat europejskiej polityki i ekonomii. Co więcej, trzecie z rzędu zwycięstwo PiS może być fatalne dla polskich instytucji, gdyż bank centralny już ulegnie.
Z drugiej strony przyjazny UE rząd, na którego czele stał były przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, byłby znacznie mniej irytujący, a raczej byłby liderem polityki zagranicznej – zwłaszcza w zakresie wywierania presji na kraje takie jak Niemcy, aby się dozbroiły, kształtowania ekspansji UE, budowanie środkowoeuropejskiego konsensusu i promowanie w Europie narracji wzrostu, której tak bardzo brakuje we Włoszech i Francji, a potencjalnie stanie się bazą przemysłową z dostępem do niskiej energii (Polska intensywnie inwestuje w energetykę jądrową).
Przy konsensusie, że rok 2024 jest ważnym rokiem wyborczym, Polska może być polityczną niespodzianką.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”