Świat
Wojna Izrael-Hamas: wojska izraelskie przypadkowo zabijają trzech zakładników
Chen Goldstein-Almog, była izraelska zakładniczka przetrzymywana przez Hamas, najdziwniejszą częścią jej siedmiotygodniowej męki, były długie, niemal intymne rozmowy, jakie prowadziła ze swoimi porywaczami.
Opowiadali o swoich rodzinach, życiu i ekstremalnym niebezpieczeństwie, przed którym wszyscy stoją.
Jeden z bandytów, którzy ją przetrzymywali, nawet przeprosił za zabicie jej męża i jednej z córek przez innych bandytów Hamasu – dodała.
„To był błąd i naruszenie Koranu” – powiedział jej, wspomina pani Goldstein-Almog.
Powiedziała, że nastąpiła długa cisza, a pokój, w którym przetrzymywano ją i trójkę jej dzieci, natychmiast wypełnił się napięciem.
„Nie odpowiedziałam” – powiedziała. Była zrozpaczona swoją śmiercią, ale w tamtej chwili powiedziała: „Nie wydawało mi się, żebym mogła wyrazić jakiekolwiek negatywne uczucia”.
Pani Goldstein-Almog (48 l.) wraz z trójką dzieci została uprowadzona 7 października z kibucu Kfar Aza, w pobliżu granicy z Gazą i jednego z kibuców najbardziej dotkniętych atakami terrorystycznymi Hamasu. Zginęli jej mąż i najstarsza córka.
Ona i pozostałe przy życiu dzieci – kolejna córka, 17-letnia Agam i dwóch synów, Gal (11 lat) i Tal (9 lat) – zostali zwolnieni pod koniec listopada w ramach nieistniejącej już wymiany więźniów między Izraelem a Hamasem.
W tym tygodniu w wywiadzie podzieliła się szczegółami swojej trudnej sytuacji.
Powiedziała, że ona i dzieci były trzymane razem, traktowane „z szacunkiem” i nie doznały krzywdy fizycznej. Powiedziała jednak, że w trakcie niewoli, przy różnych przeprowadzkach, spotkała innych źle traktowanych zakładników, w tym dwie kobiety, które stwierdziły, że były wykorzystywane seksualnie.
Powiedziała, że trzymano ich przeważnie w pokoju w mieszkaniu w Gazie, przy zamkniętych oknach, z wyjątkiem świeżego powietrza wcześnie rano. Jednak ciężko uzbrojeni porywacze zabrali także panią Goldstein-Almog i jej dzieci do różnych mieszkań, tuneli, meczetu, a nawet zniszczonego supermarketu – dodała.
Kiedy izraelskie wojsko bombardowało Gazę, każdy transfer był przerażający, a przetrzymujący ją mężczyźni – dodała – nie zawsze wydawali się wiedzieć, co robić.
Jeden z kroków opisała następująco: „Był środek nocy. Wszystko było ciemne. Zaczęli naradzać się między sobą. Widziałem bezradność na ich twarzach.
„Kiedy wyszliśmy na ulicę w całkowitej ciemności, nad nami rozległ się strzał” – kontynuowała. „Pchnięto nas pod ścianę i widziałem wskaźnik laserowy, jakbyśmy byli atakowani z góry”.
I pomyślała: tam na górze są nasze siły powietrzne.
„To było szalone” – powiedziała. „To absurd”.
Jej rozmowy ze strażnikami trwały czasami godzinami, powiedziała, być może dlatego, że była pracownikiem socjalnym i wiedziała, jak poprowadzić kogoś w długiej, intensywnej rozmowie – to jedyny sposób, aby zapewnić sobie i dzieciom bezpieczeństwo.
Strażnicy nauczyli jej syna Gala 250 słów po arabsku, aby go zająć, i przynieśli mu zeszyt do nauki. Powiedziała, że rodzina i strażnicy regularnie omawiają, co powinni jeść. Przez większość dni żyli na podpłomyku i serze, głównie fecie. Na początku było też kilka rodzajów warzyw. Powiedziała, że strażnicy powiedzieli jej, że są członkami Hamasu.
Powiedziała, że główny strażnik wydawał się być wykształcony i mówił po hebrajsku. W mieszkaniu, w którym przebywali najdłużej, czasami zapraszał rodzinę do wspólnego gotowania w kuchni, chociaż nawet w tych momentach strażnicy nosili pistolety. Na żądanie strażnicy odprowadzili ją do toalety i pozwolili spać.
Każdy członek rodziny przeżywał emocjonalne wzloty i upadki. Czasami opowiadali o tym, co wydarzyło się 7 października lub zauważali, że zawieszenie broni nie jest bliskie. Powiedziała, że porywaczom nie podobało się, gdy dzieci płakały. Natychmiast poprosili ją, żeby przestała.
„A gdybym tak posiedziała przez chwilę i zatopiła się w myślach” – powiedziała – „główny więzień zapytałby mnie wprost, o czym myślę”. Nie mogłam przechodzić z pokoju do pokoju bez uzbrojonego strażnika towarzyszą mi. Któregoś razu moi dwaj synowie się pokłócili i strażnik podniósł głos na jednego z nich, co było przerażające”.
Były nawet chwile, gdy strażnicy płakali na ich oczach, martwiąc się o własne rodziny – dodała.
„Każdego dnia byliśmy w niebezpieczeństwie” – powiedziała. „To był strach na skalę, o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia”.
Nie mogła przestać w to znowu grać Śmierć męża Nadava48, z którą spotykała się w liceum i która została zamordowana na jej oczach wraz z jej najstarszą córką Yam, lat 20, żołnierzem, zaledwie dwa miesiące po zakończeniu służby.
Pod koniec niewoli naczelnik zwrócił się do pani Goldstein-Almog i ostrzegł ją: „Nie wracaj do swojego kibucu” – powiedział. Nie wracajcie do miejsc w pobliżu Gazy. „Jedź do Tel Awiwu lub gdzieś dalej na północ” – pamięta jego słowa. Bo wracamy.
Odpowiedź pani Goldstein-Almog?
„Następnym razem, gdy przyjedziecie” – powiedziała im – „nie rzucajcie granatu. Po prostu zapukajcie do drzwi”.
„Organizator. Entuzjasta podróży. Rozwiązuje problemy. Miłośnik muzyki. Oddany uczony kulinarny. Nieuleczalny fan internetu. Zwolennik popkultury.”