Świat
W ramach programu „Aid on the Line” urzędnicy Bidena debatują nad wynikiem „zamachu stanu” w Nigrze
Od ponad miesiąca demokratycznie wybrany prezydent Niamey, stolicy Nigru, jest więźniem we własnym domu. Odziani w kamuflaż generałowie, którzy przejęli władzę, twierdzą, że mogą postawić go przed sądem. Rozmowy o zagranicznej interwencji spotykają się z groźbą jego egzekucji.
Dla wielu osób wojskowe przejęcie Nigru pod koniec lipca było oczywiście zamachem stanu. A jednak urzędnicy administracji Bidena jak dotąd ostrożnie obchodzili się z tym słowem, co jest doskonałym przykładem zniekształconej rozmowy dyplomatycznej.
Dzieje się tak, ponieważ, jak mówią, słowo „zamach stanu” ma poważne implikacje polityczne: Kongres nakazał Stanom Zjednoczonym zaprzestanie wszelkiej pomocy gospodarczej i wojskowej dla każdego rządu, który prawdopodobnie został utworzony w wyniku wojskowego zamachu stanu, do czasu przywrócenia demokracji kraj.
Wydaje się, że to odpowiednia kara dla przywódców wojskowych, którzy sabotowali kruchą afrykańską demokrację. Jednak urzędnicy amerykańscy obawiają się, że może to również zmniejszyć wpływ Ameryki na przyszłość Nigru, zagrozić operacjom wojskowym przeciwko bojownikom w regionie, zwiększyć wpływy Rosji i pogorszyć cierpienia humanitarne w jednym z najbiedniejszych krajów świata.
Administracja Bidena zawiesiła już większość pomocy USA dla tego kraju Afryki Zachodniej, a urzędnicy Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Departamentu Stanu stwierdzili, że administracja Bidena podejmuje wysiłki dyplomatyczne, oceniając cele Ameryki w zakresie demokracji i bezpieczeństwa dla Nigru. Formalna decyzja o długoterminowych konsekwencjach politycznych zostanie podjęta przez dział prawny Departamentu Stanu.
Sarah Margon, dyrektor ds. polityki zagranicznej w Open Society Foundations, zauważyła, że takie debaty stają się coraz bardziej widoczne w Waszyngtonie. W 2013 r. administracja Obamy przeprowadziła długie wewnętrzne obrady po przejęciu władzy w Egipcie przez wojsko, którego prezydent Barack Obama nigdy nie określił mianem zamachu stanu.
„Jest to coraz bardziej upolityczniona decyzja, na którą wpływają przede wszystkim względy bezpieczeństwa, zwłaszcza przeciwdziałanie terroryzmowi” – powiedziała pani Margon, której nominacja na najwyższe stanowisko w Wydziale Praw Człowieka Departamentu Stanu została w zeszłym roku zablokowana przez Republikanów.
Wielu ekspertów ds. polityki zagranicznej i prodemokracji uważa, że po kilku tygodniach administracja Bidena powinna z całą mocą i formalnie uznać te wydarzenia za zamach stanu – skrót od francuskiego wyrażenia „coup d’etat”, co z grubsza oznacza, że cios zadany państwu minął a przywódcy wojskowi, którzy aresztowali prezydenta Mohameda Bazouma, w ogóle odmawiają negocjacji.
Pytanie to jest szczególnie ważne, ponieważ prezydent Biden uczynił obronę demokracji centralnym elementem swojej polityki zagranicznej. Urzędnicy administracji Bidena zwrócili szczególną uwagę na demokrację w krajach afrykańskich; w jednym (n Przemówienie w sierpniu 2022 r Kiedy sekretarz stanu Antony J. Blinken przedstawił w Pretorii w Republice Południowej Afryki wizję administracji Bidena dla Afryki Subsaharyjskiej, 11 razy użył słowa „demokracja”, nazywając je jednym z czterech filarów polityki USA na kontynencie.
Dla Nigru, sojusznika USA, w grę wchodzą setki milionów dolarów amerykańskich funduszy. Według Departamentu Stanu w latach budżetowych 2017–2022 Stany Zjednoczone wysłały do Nigru około 281 mln dolarów na pomoc w zakresie bezpieczeństwa oraz około 664 mln dolarów na pomoc w zakresie zdrowia i rozwoju. Rzecznik departamentu oznajmił, że ponad 180 milionów dolarów pomocy udzielonej przez Departament Stanu i Agencję Rozwoju Międzynarodowego Stanów Zjednoczonych jest „w trakcie przeglądu”.
Formalna decyzja o zamachu stanu wywarłaby również presję na armię amerykańską, aby zamknęła dwie bazy w kraju. Bazy te jednak zbudowano, aby pomóc w walce z grupami ekstremistycznymi, takimi jak Boko Haram i Państwo Islamskie, które od lat destabilizują afrykański Sahel, rozległy obszar na południe od Sahary obejmujący Niger. Obowiązujące prawo nie wymaga jednak zamknięcia takich baz w ramach takiej decyzji.
Inną obawą jest to, że zerwanie stosunków z Nigrem może stanowić szansę dla Rosji, której rosnąca obecność w Afryce zaniepokoiła amerykańskich urzędników.
Przez cały sierpień urzędnicy Bidena utrzymywali, że ogłoszenie zamachu stanu jest przedwczesne, ponieważ mieli nadzieję, że Bazoum zostanie wkrótce zwolniony i przywrócona mu władza rządowa.
„Mamy nadzieję, że nie dojdziemy do punktu, w którym będziemy musieli podjąć tę decyzję, ponieważ mamy nadzieję na przywrócenie porządku konstytucyjnego” – powiedział dziennikarzom 8 sierpnia rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller. „Nie uważamy, że okno jest w tym momencie zamknięte, ale jest to bardzo dynamiczna sytuacja”.
Niemal miesiąc później pozycja ta staje się coraz trudniejsza do utrzymania.
Od czasu wizyty zastępcy sekretarza stanu Victorii Nuland w Niamey 7 sierpnia urzędnicy amerykańscy stali się bardziej pesymistyczni. Pani Nuland spotkała się tam z generałami, ale poprosiła o spotkanie z panem Bazoumem i przywódcą zamachu stanu, generałem. Abdourahmane Tchiani zostali odrzuceni.
W rozmowie telefonicznej z reporterami przed wyjazdem z Niamey pani Nuland powiedziała, że odwiedziła ten kraj w nadziei na rozpoczęcie negocjacji, „aby sprawdzić, czy uda nam się rozwiązać te kwestie dyplomatycznie”.
Pani Nuland stwierdziła, że „całkowicie jasno dała do zrozumienia, na czym polegają nasze stosunki oraz jakie formy wsparcia gospodarczego i innego rodzaju będziemy musieli znieść w przepisach, jeśli demokracja nie zostanie przywrócona”.
Wydaje się, że od tego czasu generał Tchiani i jego koledzy jedynie zaostrzyli swoje stanowisko, odcinając panu Bazoumowi kontakt ze światem zewnętrznym, a nawet grożąc, że go zabije, jeśli demokratyczne narody afrykańskie zrealizują swoje plany interwencji militarnej w celu ugruntowania jego rządów w celu przywrócenia jego władzy.
Tom Malinowski, były najwyższy urzędnik Departamentu Stanu ds. praw człowieka w administracji Obamy, powiedział, że rozumie, dlaczego zespół Bidena nie chciał wydać natychmiastowego oświadczenia.
„Ale w tym momencie” – dodał – „trudno usprawiedliwić nie nazywanie rzeczy po imieniu.” Ustawa o zamachu stanu istnieje właśnie dla takich trudnych przypadków, jak ten, aby zapewnić, że priorytetem będzie dla nas wspieranie demokracji, gdy nasze agencje bezpieczeństwa narodowego wolałyby tego nie robić dzieje się tak, ponieważ utrzymanie naszej reputacji kraju zasad jest również żywotnym interesem narodowym”.
Obama stanął przed podobnym dylematem w 2013 r., kiedy najwyższy generał Egiptu, Abdel Fattah el-Sisi, obalił wybrane przywództwo kraju. Urzędnicy Obamy byli zaniepokojeni zerwaniem bliskich więzi wojskowych Ameryki z kluczowym arabskim partnerem w walce z terroryzmem. Ostatecznie administracja Obamy nie wydała formalnej decyzji w tej sprawie, ale w drodze kompromisu odcięła część pomocy wojskowej. Pomoc została przywrócona w ciągu kilku lat.
Nawet jeśli Departament Stanu złoży formalną deklarację zamachu stanu, istnieje jedna luka: Kongres uchwalił ustawę w zeszłym roku Sekretarz stanu otrzymuje uprawnienia do wydania odstępstwa ze względów bezpieczeństwa narodowego, zezwalającego Stanom Zjednoczonym na dalsze udzielanie pomocy obcemu reżimowi, który przejął władzę siłą.
Carl LeVan, profesor w Szkole Służby Międzynarodowej Uniwersytetu Amerykańskiego, powiedział, że kwestia ta jest szczególnie pilna, biorąc pod uwagę niedawną falę zamachów stanu w całej Afryce, w tym jeden w zeszłym tygodniu w Gabonie.
„To siódmy zamach stanu w Afryce w ciągu ostatnich trzech lat, więc coś nie działa w amerykańskiej i zachodniej polityce zagranicznej i coś umożliwia przejęcia wojskowe” – powiedział LeVan.
Pani Margon stwierdziła, że jednym z winowajców jest nadmierny nacisk Stanów Zjednoczonych na terroryzm i inne kwestie związane z bezpieczeństwem, co wykorzystuje silne siły zbrojne do utrzymania wsparcia Waszyngtonu.
W takich przypadkach rząd USA może być zbyt pomysłowy w używaniu języka, stwierdził LeVan. Przypomniał sobie, jak administracja Clintona nazwała masakry w Rwandzie „aktami ludobójstwa” w 1994 r., w czasie, gdy urzędnicy amerykańscy powszechnie wierzyli, że ma miejsce ludobójstwo. Rząd obawiał się jednak, że formalna deklaracja stworzy presję na interwencję wojskową.
„Jak nisko zostanie ustawiona poprzeczka dla demokracji, zanim siły demokratyczne Stanów Zjednoczonych i Afryki powiedzą: «Istnieje taki najniższy punkt, z którego nie upadniemy?»” – zapytał LeVan.
„Organizator. Entuzjasta podróży. Rozwiązuje problemy. Miłośnik muzyki. Oddany uczony kulinarny. Nieuleczalny fan internetu. Zwolennik popkultury.”