Nauka
W polskich szkołach czeka nawet 700 tys. ukraińskich uchodźców
W trzeciej szkole chłopiec powiedział, że w końcu poczuł się akceptowany. Pomogło to, że w jego klasie był inny Ukrainiec, który od jakiegoś czasu przebywał w Polsce. Oczekiwano, że wkrótce dołączy jeszcze inny. Bardziej prawdopodobne, że to zrobią.
Trzy tygodnie po największym locie uchodźców w Europie od czasów II wojny światowej do polskiego systemu edukacji zapisało się ponad 75 000 nowych uczniów. Warszawa gościła ponad 9 tys. studentów z Ukrainy, wzrastając o 1000 dziennie. Więcej niż 3200 studentów zapisanych w Krakowie — odpowiednik dobudowania sześciu dodatkowych budynków szkolnych.
Ponieważ większość ukraińskich uchodźców ląduje w Polsce, minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek przewidywał w piątek, że całkowita liczba może wzrosnąć do 700 000 studentów z Ukrainy aplikuje do polskich szkół.
– Polski system edukacji nie jest na to przygotowany – powiedział Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych, think tanku w Warszawie.
Polska słynie z jednych z najlepszych szkół na świecie, plasując się wyżej w Stanach Zjednoczonych i większości Europy w Wyniki standaryzowanych testów PISA w czytaniu, matematyce i naukach ścisłych. I pomimo sprzeciwu wobec poprzednich fal uchodźców, kraj jak dotąd ciepło witał Ukraińców uciekających przed wojną.
Ale wyzwanie, jakim jest wchłonięcie takiego napływu nowych uczniów – odpowiadającego całemu okręgowi szkolnemu w Los Angeles – jest niezwykłe. A to jeszcze bardziej komplikują bariery językowe i zamieszanie, jakich doświadczyli ci nowi uczniowie.
Polska nie jest pewna, jak przyjmie przybyszów. Już teraz borykał się z brakiem nauczycieli i sal lekcyjnych. A to stwarza potencjał, aby szkoły stały się punktem reakcji w nadchodzących miesiącach.
„Nasz minister Czarnek jest fundamentalistą religijnym i nacjonalistą” – powiedział Kucharczyk. „Jest najgorszą osobą, która prowadzi ten system szkolny w czasach kryzysu, odmawiając rozmów z organizacjami pozarządowymi”.
„Chce wrzucić dzieci uchodźców do systemu szkolnego i zobaczyć, jak sobie z tym poradzą” – kontynuował Kucharczyk. „Jestem bardzo zaniepokojony tym, że minister edukacji może obwiniać uchodźców, gdy systemy szkolne zawodzą, a nie rząd za bezczynność”.
Unia Europejska zapewniła obywatelom Ukrainy do trzech lat „tymczasowej ochrony”, w tym prawo do pracy i dostęp do usług publicznych. Prezydent RP Andrzej Duda podpisał ustawę, która zaczyna nakreślać plan. Pozwala ona nauczycielom ukraińskim znającym język polski na pracę jako asystenci nauczyciela, ogranicza biurokrację rejestracyjną dla rodzin oraz umożliwia tworzenie klas dwujęzycznych w języku polskim i ukraińskim.
Rząd przeznaczył dodatkowe pieniądze na wsparcie szkół, w tym 42 miliony dolarów na „pomoc psychologiczną i pedagogiczną”.
Ministerstwo Edukacji i Nauki wydało także wytyczne dla ukraińskich rodziców i dzieci, jak składać wnioski, oraz dla edukatorów, jak uczyć dzieci uchodźców uciekających przed wojną. „Nauczyciele muszą pamiętać, aby nie wzbudzać niepotrzebnego strachu i pozwolić dzieciom i młodzieży wypowiadać się o swoich emocjach” – powiedziała w oświadczeniu Anna Ostrowska, rzeczniczka resortu.
Tymczasem minister edukacji Czarnek zasugerował, że edukacja dla uchodźców powinna być tworzona „w taki sposób, aby jak najmniej zakłócać polski system oświaty”.
Lokalni urzędnicy twierdzą, że rząd krajowy pozostawia im rozwiązanie tego wszystkiego. I nie są pewni, jak to zrobią.
„Nie potrafię powiedzieć, ile dzieci mogę przyjąć do szkoły” – powiedział w wywiadzie dla Washington Post prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. „Rzeczywistość pokaże znacznie więcej. Ale jeśli rozciągniesz klasę z 20 do 25, to jest to do przyjęcia. Jeśli zrobisz 30, to będzie trudniej. Kiedy kończysz 35 lat, wtedy oczywiście spada poziom edukacji”.
Podczas gdy burmistrz chwalił „ogromną życzliwość”, jaką warszawiacy okazywali Ukraińcom, wyraził obawę, że uczucia mogą wzrosnąć, jeśli zajęcia się przyspieszą, a polscy rodzice zobaczą, jak ucierpi edukacja ich dzieci.
Zaapelował o większe wsparcie ze strony rządu centralnego. Ministerstwo Edukacji i Nauki nie odpowiedziało na pytania The Post o to, co jeszcze może zrobić, aby pomóc lokalnym społecznościom.
Niektóre warszawskie szkoły zaczęły zakładać prowizoryczne sale lekcyjne w przestrzeniach wspólnych i proszą nauczycieli o rezygnację z przerw i planowanie okresów na przyjęcie dodatkowych grup uczniów.
Jeszcze przed wojną w Polsce brakowało klas i nauczycieli. Zgłoszone lokalne punkty sprzedaży 13 000 wakatów dla nauczycieli na początku roku szkolnego — ponad trzykrotność typowego poziomu wakatów. Niektórzy uczniowie uczęszczali na zajęcia tylko rano lub po południu z powodu braku miejsca i kadry.
Podobnie jak w innych częściach świata, niektórzy nauczyciele w Polsce zrezygnowali z wycieńczenia pandemią. Ale w wywiadach lokalni urzędnicy, nauczyciele, eksperci i aktywiści również obwiniali politykę rządu krajowego.
Nauczyciele otrzymują tutaj na ogół płacę minimalną, a partia rządząca Prawo i Sprawiedliwość nie jest przychylna ich wezwaniom do wyższych płac. Kiedy nauczyciele strajkowali w 2019 roku, szef sztabu prezydenta zasugerował, że powinni mieć więcej dzieci, aby uzyskać więcej świadczeń od państwa.
Nauczyciele również odchodzą z zawodu z powodu klimatu, jaki panuje w szkołach.
– W tej grupie panuje głęboki kryzys i jest to konsekwencja polityki rządu i statusu ekonomicznego – powiedziała Urszula Majcher-Legawiec, która szkoli nauczycieli do pracy z dziećmi z rodzin imigranckich w Krakowie.
Czarnek, mianowany ministrem edukacji w październiku 2020 roku, jest konserwatystą, który wypowiada się przeciwko prawom LGBT i kobietom, które robią karierę przed rodziną. Sprzeciwiał się uznaniu historycznemu i artystycznemu Żydzi zabici w Polsce w czasie II wojny światowej i masakry ukraińskich cywilów przez Wojsko Polskie w 1944 r. I promował edukację jako środek „ocal cywilizację łacińską i chrześcijańską”, który uważa za atakowany przez „dyktatura poglądów lewicowo-liberalnych”.
Duda w tym miesiącu zawetował projekt ustawy popieranej przez Czarneka, która dawałaby wyznaczonym przez rząd nadzorcom władzę nad szkołami, mającą na celu „ochronę dzieci przed zepsuciem moralnym”. Ale chociaż ten wysiłek się nie powiódł, rząd z powodzeniem przeforsował reorganizację szkół i wprowadził nowy program nauczania.
„Polski system edukacji znajdował się pod straszną presją, zanim zaczął się ten kryzys, z powodu reform, które wprowadzał nasz populistyczny rząd” – powiedział Kucharczyk.
Majcher-Legawiec wyraził obawę, że w miarę postępów i spadania na barki przepracowanych nauczycieli wyzwanie polegające na dodaniu ponad pół miliona uczniów może zmienić się ciepłe nastawienie, a potrzeby uczniów mogą pozostać w tyle.
Około 90 proc. nowo przyjętych uczniów zostało włączonych do zwykłych klas w polskich szkołach, według Ministerstwa Edukacjipodczas gdy około 10 procent jest na oddzielnych zajęciach „przygotowawczych”, z większym naciskiem na naukę języka polskiego i poznawanie Polski.
Weronika Szwiec, 6-letnia dziewczynka z Krzywego Rogu w środkowej Ukrainie, czekała w kolejce z matką na zasiłek socjalny w dniu szkolnym w zeszłym tygodniu. Powiedziała, że za bardzo boi się iść do szkoły – bała się, że inne dzieci jej nie przyjmą, bo nie zna polskiego.
Inni uczniowie kwestionowali potrzebę nauki języka polskiego. Nieformalne sondaże sugerują, że zdecydowana większość spodziewa się wkrótce powrotu na Ukrainę.
Aleksandra Machura, psycholog z 45. Liceum im. Powiedziała, że posiadanie kilku oddzielnych klas może dać uczniom czas na naukę języka i przetworzenie swoich doświadczeń bez oceniania.
Pewnego dnia w tym tygodniu zapytała nastolatków siedzących przy drewnianych stołach we wspólnej przestrzeni w szkole, czy mogliby podzielić się swoimi hobby. Podpowiedź przetłumaczyła Kateryna Bilyk, nauczycielka pochodząca z Charkowa na Ukrainie.
Oznaki poparcia dla Ukrainy były wszędzie. Na każdych drzwiach wisiały niebieskie i żółte wstążki. Na billboardzie solidarnościowym pojawił się wyzywający XIX-wieczny ukraiński wiersz, przedstawiający czołgi w kole z linią zwisającą ze ścian.
Wkrótce jednak w sali zapanował cichy gwar, gdy uczniowie poznali się nawzajem – nie jako uchodźcy, ale jako koleżanki i nastolatkowie.
„Po prostu muszą być bezpieczni” – powiedział później Bilyk. „To najlepsza rzecz, jaką możemy teraz zrobić dla tych uczniów. Po prostu bądź tam dla nich i daj im znać, że są bezpieczni.
Julia Alekseeva przyczyniła się do powstania tego raportu.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”