Nauka
W Polsce Ukraińcy znajdują bezpieczną przestrzeń
Niedawno 11-letni Petro i jego matka podjęli trudną decyzję o opuszczeniu domu na Ukrainie i szukaniu bezpieczeństwa na polskiej granicy.
Na Ukrainie Petro był zabawnym, dowcipnym, wrażliwym – uroczym, przedwcześnie rozwiniętym chłopcem, którego dzieciństwo było jak każde inne. Ale 24 lutego wszystko się zmieniło. Inwazja na Rosję wywróciła świat Petra do góry nogami, podobnie jak wielu innych, i pchnęła go w nieznane.
Dziś Petro jest jednym z setki tysięcy ukraińskich dzieci którzy uciekli w bezpieczne miejsce w Polsce. Dzieciństwo pełne szkoły, przyjaciół i zabawy zostało utracone, a w jego miejsce pojawia się nowe życie z dala od domu, w kraju, który nie jest jego własnym, z przyszłością nagle zwątpioną.
Matka Petro, Anna, musi stawić czoła własnym wyzwaniom. Jak większość ukraińskich uchodźców, musiała uciekać ze swojego kraju bez partnera, co oznacza, że ponosi wyłączną odpowiedzialność za opiekę nad synem i sobą w obliczu stresu związanego z byciem uchodźcą. Z każdym dniem lista niewiadomych wydłuża się: nie wiadomo, kiedy wrócą, dokąd powrócą ani co zostanie utracone na zawsze.
Anna z trudem przystosowała się do życia w Rzeszowie. Często nie poznaje własnego syna: zabawnego, uroczego chłopczyka zastępuje dziecko noszące blizny wojny. Petro teraz walczy, okazuje agresję, ma wybuchy złości i ignoruje władzę. Anna nigdy nie potrzebowała narzędzi, aby poradzić sobie z tymi emocjami i czasami, nie mając innego wyjścia, zastanawia się, czy nie byłoby lepiej wysłać go do szkoły specjalnej i widywać się z nim tylko w weekendy.
W upalny sierpniowy poranek Anna i Petro wchodzą do bocznego budynku kompleksu handlowego i wjeżdżają windą na ostatnie piętro. Kiedy wychodzą z windy, docierają do miejsca, w którym mogą złożyć zbroję.
Ośrodek ten, zwany TUTU („ty” to polskie i ukraińskie słowo oznaczające „tutaj”), został zbudowany, aby zapewnić bezpieczną przestrzeń, w której dzieci mogą bawić się i wchodzić w interakcje z innymi dziećmi z Ukrainy, a także gdzie one i ich opiekunowie mogą otrzymać opiekę psychiatryczną oraz wsparcie psychospołeczne podczas osiedlania się w nowym kraju i radzenia sobie z traumą związaną z konfliktem i stratą – utratą domów, rodziny i przyjaciół w wyniku wojny.
Na początku Anna zabierała Petro do TUTU tylko po to, żeby mogła odpocząć. Teraz chodzi na terapię z innymi kobietami z Ukrainy, Petro bawi się z innymi dziećmi, uczestniczy w specjalistycznych sesjach plastycznych i terapii grupowej. Pięć pięter nad tętniącymi życiem ulicami miasta, TUTU to cicha i przestronna przystań dla gości, z oknami sięgającymi od podłogi do sufitu, które wpuszczają mnóstwo naturalnego światła. Część uchodźców przybywających do TUTU spędziła miesiące ukrywając się w ciemnych piwnicach i prowizorycznych bunkrach na Ukrainie. Niektóre dzieci mogą godzinami siedzieć w ciszy i wyglądać przez okno.
„Dzieci nie powinny widzieć pewnych rzeczy przed osiągnięciem pewnego wieku” – mówi Jan Marković, współzałożyciel lokalnej organizacji pozarządowej PSAR, która prowadzi ośrodek. „Wojna także nie jest czymś, co powinni oglądać dorośli. Ale kiedy zdarza się to pięciolatkowi, 10 czy 15-latkowi, po prostu nie ma wystarczającego doświadczenia życiowego, aby sobie z tym poradzić. Presja, jaka jest na nią wywierana, jest duża”.
Polska przyjęła więcej uchodźców niż jakikolwiek inny kraj w Europie od początku wojny – ok 3,4 mln Ukraińców. Większość z nich to kobiety i dzieci. Projekt HOPE przyznał PSAR dotację w wysokości 425 000 dolarów (Podkarpackie Stowarzyszenie dla Aktywnych Rodzinlub Podkarpackie Stowarzyszenie Aktywnych Rodzin) w celu stworzenia w Rzezowie odpowiedniej przestrzeni dla ukraińskich dzieci, w tym przestrzeni, w której matki i opiekunowie będą mogli uzyskać wsparcie w zakresie zdrowia psychicznego. W maju PSAR i Project HOPE otworzyły Centrum Rozwoju Psychofizycznego TUTU, które udzieliło pomocy w zakresie zdrowia psychicznego ponad 3900 Ukraińców.
„Kiedy wybuchła wojna i setki tysięcy ludzi zaczęło przekraczać naszą granicę, wszyscy zadaliśmy sobie pytanie, w jaki sposób możemy pomóc” – mówi Marković. „Pracowaliśmy już w edukacji i społeczeństwie obywatelskim z dziećmi i rodzinami… rozpoczynaliśmy małe projekty, ale nie bylibyśmy w stanie stworzyć takiego centrum bez znalezienia partnera takiego jak Project HOPE. Nie moglibyśmy wynająć tej powierzchni, zatrudnić ukraińskojęzycznej kadry i psychologów, nie mielibyśmy żadnego sprzętu. To takie proste. Nie byłoby to możliwe bez hojnego wsparcia Projektu HOPE.”
TUTU zlokalizowane jest w centrum Rzeszowa, na prawym brzegu miasta, nieco ponad dwa kilometry od głównego placu Rzeszowa. Po drugiej stronie miasta do centrum można dojechać w niecałe 30 minut, bez konieczności przesiadki.
Kiedy dzieci odwiedzają TUTU po raz pierwszy, biorą udział w częściowo ustrukturyzowanej zabawie w jasnym, kolorowym pokoju wypełnionym zabawkami, w tym grami planszowymi, woreczkami z fasolką, klockami i ścianką wspinaczkową.
Nauczyciele i terapeuci obserwują i wypatrują oznak niepokoju podczas zabawy dzieci, zauważając agresję u niektórych dzieci, takich jak Petro, a u innych, które są bardziej opanowane i wycofane. Niektórzy szybko odgrywają sceny wojenne, inni w milczeniu rysują poćwiartowane ciała kredkami. Nierzadko zdarza się, że dzieci wpadają w panikę i mocno trzymają się swoich nauczycieli, gdy w oddali włącza się alarm przeciwpożarowy – rutynowe ćwiczenie, które przypomina im alarmy o rosyjskich nalotach. Starsze rodzeństwo przejmuje rolę opiekunów, przejmując odpowiedzialność za swoich młodszych braci i siostry, inne dzieci, a czasem nawet nauczycieli i terapeutów.
Następnie, w zależności od zachowania, dzieci angażowane są w bardziej ustrukturyzowane zajęcia, takie jak terapia indywidualna lub grupowa.
„Przez większość czasu te dzieci nie chcą lub nie potrafią rozmawiać o swojej traumie” – mówi Marković. „Ale mogą wyrazić swoje uczucia poprzez zabawę, muzykę i sztukę. Dajemy im możliwości, aby pomóc im zrozumieć, co się stało i na nowo zdefiniować to, co jest zdrowe i normalne. Bomby nie są normalne. To, co dzieje się na Ukrainie, nie jest normalne”.
Niestety, wokół poszukiwania usług w zakresie zdrowia psychicznego panuje silne piętno, a zapraszanie ukraińskich uchodźców do ośrodka nie było łatwe.
„Jeśli powiemy wprost: «Nasi psychologowie będą pracować z Tobą lub Twoimi dziećmi», wielu rodziców kategorycznie odmówi” – mówi Marcović. „Tak więc skupiamy się na działaniach. A potem, gdy rodzice widzą, że to, co robimy, pomaga, że ich dzieci są spokojniejsze, że mogą przespać całą noc, zwykle też decydują się na przyjazd.
Yeva, kobieta po pięćdziesiątce, uczęszcza na zajęcia z arteterapii w TUTU. Po powrocie do Dniepru, rodzinnego miasta we wschodniej Ukrainie, opiekowała się chorą matką przy pomocy innych członków rodziny. Kiedy rozpoczęła się inwazja, reszta jego rodziny szybko uciekła. Nie chciała opuścić boku matki. Kiedy walki nasiliły się i zobaczyła śmierć innych cywilów, uświadomiła sobie, że jej matka byłaby sama, gdyby ona też zginęła. Niechętnie załatwiła jej przyjęcie do domu opieki, a następnie wyjechała do Polski, aby dołączyć do córki i wnuków.
Dwa tygodnie później zmarła jego matka.
Poczucie smutku i winy Yevy jest ogromne, ale nie miała ochoty wyrazić ich przed rodziną. Chciała pozostać silna dla nich. Sama zamykała się w łazience i płakała. Na sesjach arteterapii w TUTU zaczęła dzielić się swoimi uczuciami i zaczyna sobie wybaczać empatię innych uchodźczyń. Sesje stały się dla niej „ratunkiem”. To jedyny czas i miejsce, w którym czuje, że może zadbać o swoje uczucia i potrzeby.
W TUTU kobiety takie jak Yeva mogą znaleźć nową społeczność i wspierać się nawzajem w adaptacji do życia w obcym kraju. Dla dzieci TUTU jest bezpiecznym miejscem, w którym mogą się dobrze bawić i zawierać nowe przyjaźnie, tworząc nowe więzi, które zastępują te, które zostały tak nagle zerwane, gdy musiały opuścić dom.
Marković twierdzi, że niepewność co do tego, co będzie dalej, jest obecnie największym źródłem stresu dla populacji uchodźców. Ukraińskie rodziny nie wiedzą, czy zostaną w Rzeszowie, wrócą do domu na Ukrainie, czy też udają się dalej na zachód. Nie wiedzą, kiedy wojna się skończy, czy będzie do czego wracać i co przyniesie zima.
„Niektóre z naszych beneficjentek słyszą od swoich mężów, że można już bezpiecznie wrócić na Ukrainę” – mówi Marković. „Są w punkcie, w którym wielokrotne pompowanie dziennie nie stanowi dużego problemu. Wielu z tych uchodźców jest zagrożonych i wiele zależy od tego, co będzie dalej – jak rozwinie się wojna i jakie możliwości pojawią się w Polsce. Częścią tego, co staramy się robić, jest zapewnienie im zasobów i narzędzi, których potrzebują, aby mogli podjąć decyzję i zareagować na wszystko, co się wydarzy, niezależnie od tego, czy zdecydują się wrócić, czy zdecydować się na pobyt”.
Annie i Petro te zasoby pomogły im wspólnie dostosować się do nieznanego. Petro nie czuje się już opuszczony przez jedyną osobę, którą trzymał blisko, a Anna nie czuje już, że musi sama stawić czoła walce. Terapia odmieniła życie obojga: Petro może teraz przegrywać grę bez agresji, nie atakuje już innych dzieci i przeprasza samych terapeutów. Anna zmieniła także sposób, w jaki się komunikuje. W przyszłości pełnej niewiadomych TUTU dało im odnowione poczucie nadziei.
W nadchodzących miesiącach TUTU i Project HOPE będą w dalszym ciągu zapewniać wsparcie w zakresie zdrowia psychicznego nowej populacji uchodźców w mieście, pomagając kobietom i dzieciom odnaleźć drogę przez najciemniejsze chwile niepewności.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”