Connect with us

Sport

Unikalny wgląd w pogłębiające się zmiany demograficzne w mieście we wschodniej części Mayo

Published

on

Unikalny wgląd w pogłębiające się zmiany demograficzne w mieście we wschodniej części Mayo

Przed plebanią, Main Street, Ballyhaunis, członkowie klubu tenisa stołowego Ballyhaunis Bart Ilczuk, Voytech Sulpok i Mark O’Reilly z przodu na zdjęciu, z tyłu Shay O’Reilly i Elemir Sarwas.

Skład klubu tenisowego Ballyhaunis wiele mówi o różnorodności społeczności

przez Marka Godfreya

Klub tenisa stołowego Ballyhaunis jest ponownie aktywny po długim okresie zamknięcia.

To było za długo dla Dominika Vidovica, który gra przy jednym z profesjonalnych stolików klubu ze swoim rodakiem Vojtechem Sulpokiem. Covid był trudnym czasem dla masywnego Słowaka.

„Chociaż Covid nie miał z tym nic wspólnego, to jest moje życie towarzyskie, było naprawdę trudne” – powiedział.

Vidovic mieszka w Ballyhaunis od 13 lat, Sulpok od trzech. Oboje przybyli do pracy w Dawn Meats.

Zapał obu graczy był wyczuwalny, gdy grali pod wiszącymi światłami w kształcie kuli i gasnącymi jesiennymi promieniami słonecznymi sączącymi się przez witraże opactwa St. Mary’s, gdzie mieści się klub, dopóki jego zwykła sala, sala parafialna, nie zostanie odnowiona .

Przyćmione oświetlenie w kościele nie jest idealne do gry w tenisa stołowego, ale „lepsze niż nic”, wyjaśnia Vidovic, „ponieważ było tak ciężko”, gdy klub został zamknięty przez prawie rok podczas pandemii Covid. „Graliśmy trzy dni w tygodniu, a potem nic, żadnego meczu, nic do roboty” – powiedział.

Skład klubu ilustruje pogłębiające się zmiany demograficzne w mieście we wschodnim Mayo, gdzie pracodawcy przenoszą się dalej na wschód w poszukiwaniu pracowników do pracy w przemyśle, ponieważ fala Polaków, którzy przybyli tu na początku 2000 roku, opadła.

Funkcjonariuszem klubu tenisa stołowego Ballyhaunis w Covid jest Bart Ilczuk, ojciec jednego z pracowników Dawn Meats, który należy do kurczącej się obecnie populacji Polski, drugiego z rosnących płac i boomu gospodarczego, który został wzmocniony 9-miliardowym transferem w Polsce. Wspierane są Stany Zjednoczone, wycofuje się Fundusz Spójności UE, a napływ inwestycji zachodnioeuropejskich producentów.

Ilczuk wyjechał ze swojego rodzinnego Olsztyna, ładnego miasteczka nad Łyną w północnej Polsce, do Irlandii w 2005 roku.

W 2008 roku znalazł się na linii bitwy w Dawn Meats. Jest tam od 12 lat i kupił dom w Hazelhill, na południowy zachód od miasta.

„Gram w tenisa stołowego w Polsce od siódmego roku życia i awansowałem do trzeciej ligi Bundesligi. Tenis stołowy jest bardzo popularny w Polsce, mamy bardzo dobrą akademię w Gdańsku. W Irlandii nie jest to aż tak wielka sprawa, ale sport gaelicki jest tutaj bardzo ważny ”.

Ilczuk jest tutaj, aby zostać – „Jestem teraz prawie Irlandczykiem, jestem tutaj, aby zostać” – powiedział.

Ale widział, jak inni trzymają się z daleka. Polska gospodarka jest silna, a płace szybko rosną.

Według firmy rachunkowej Grant Thornton, w latach 2017-2019 wzrost płac w Polsce wyniósł średnio 5,6 proc., w porównaniu do średniej UE 0,4.

„Dużo Polaków wyjeżdża do Niemiec, Szwecji czy Holandii, nie tak bardzo do Irlandii”.

Ilczuk jest powściągliwy, ale znacznie bardziej werbalny rodak w Ballyhaunis, Jakub Grabiasz, z elokwencją opowiada historię polskich emigrantów.

„W 2004 roku przyjechałem z czterema kolegami do pracy przy budynkach, pracowaliśmy dla lokalnego dewelopera. Przenosiły się tu wtedy setki tysięcy Polaków.

„Pamiętam, że w spisie z 2005 czy 2006 roku było w Irlandii ponad 400 tys. Polaków. W pierwszych latach członkostwa w UE tylko Irlandia, Wielka Brytania i Skandynawia otworzyły dla nas rynek pracy”.

Miesięczna płaca była taka sama jak tygodniowa płaca w Irlandii, kiedy przybył Grabiasz.

„Polska była wtedy zupełnie inna niż dzisiaj. Właśnie wyszliśmy z postsowieckiej gospodarki. Mieliśmy wolność słowa, ale nadal [had] złe zarobki ”.

Wiele się zmieniło. Po ekscytacji wszystkimi pieniędzmi, które ich emigranci wysyłali do domu, [Polish] Rząd szybko zorientował się, że to nie jest dobra rzecz. Bo odeszli głównie ludzie z umiejętnościami, przedsiębiorcy, ludzie pracowici.”

Powódź inwestycji w Polsce zmniejszyła o połowę różnice płac: dwa tygodnie w Irlandii odpowiadają miesięcznej pensji, mówi Grabiasz. Uważa, że ​​z tych 400 tysięcy w 2006 roku, 100 tysięcy jest teraz w Irlandii. Punktem zwrotnym był rok 2008, kiedy celtycki tygrys zaczął się walić.

„Recesja zredukowała wiele miejsc pracy, a ludzie wrócili do Polski. Wielu robotników budowlanych przybyło do Irlandii, aby zbudować Celtic Tiger Dream.

„Pamiętam naszą firmę, w drużynie było ośmiu Polaków i żadnego Irlandczyka… Wielu chłopców wracało do domu dwa lub trzy razy w roku i nie chciało tu zostać i żyć z zasiłku i dumnych z bycia Polakami”.

Gdy Polacy wracają do domu, lokalni pracodawcy kierują się na wschód w poszukiwaniu pracowników. Nowy członek klubu tenisa stołowego Ballyhaunis Sasha Pyatov jest Ukraińcem i przybył do Ballyhaunis tego lata po tym, jak został zwerbowany przez Dawn Meats.

Sasha zaczyna swój pierwszy upadek poza Ukrainą. Tenis stołowy dał mu ciągłość i pozwolił mu wrócić do sportu, który dobrze grał w Kijowie dwie dekady temu.

Jednak napływ jest często tymczasowy. Pracownicy tacy jak Sasha – których koledzy z Dawn obejmują rosnącą populację Brazylii – mają umowy na czas określony, które obejmują tymczasowe wizy dla osób nieposiadających paszportów UE.

Ta nietrwałość sprawia, że ​​trener klubu ma trudności z pielęgnowaniem talentu, zapalonego emeryta Shaya O’Reilly’ego, którego historia znalezienia domu do kupienia potwierdza, że ​​podobnie jak wiele innych miast w zachodniej Irlandii, Ballyhaunis doświadczyło boomu demograficznego. odrzuca często powtarzane skargi na podupadanie wsi, podnoszone przez niektóre populistyczne partie polityczne.

Pochodzący z Phibsboro w północnym śródmieściu, O’Reilly przeprowadził się do Ballyhaunis dwa lata temu po zakupie domu na farmie w dzielnicy Cloonfad. Ballyhaunis boryka się z brakiem mieszkań z powodu napływu zagranicznych pracowników i osób ubiegających się o azyl, które znajdują się w ośrodku zaopatrzeniowym na terenie dawnego kampusu żeńskiej szkoły średniej dla zakonnic.

Ze względu na swoją uniwersalność sport oferuje mikrokosmos zmian demograficznych w mieście. Irlandzcy nastolatki są szkoleni przez głównego trenera O’Reilly’ego.

„Założyliśmy klub najpierw, aby dać nastolatkom coś do roboty, a żeby ich edukować, mieliśmy też dużo dzieci z ośrodka dla uchodźców”.

Klub tenisa stołowego Ballyhaunis rozpocznie jesienią tego roku program treningowy dla kobiet, sponsorowany przez firmę Mayo Sports Partnership, która jest zainteresowana zwiększeniem aktywności kobiet.

Program „wywołał duże zainteresowanie”, powiedział O’Reilly.

Członkowie społeczności pakistańskiej i syryjskiej przychodzą grupami. Ale najbardziej zapalonymi graczami są Słowianie, wyjaśnia O’Reilly, który od dziesięcioleci grał w tenisa stołowego w różnych dublińskich halach. Słowianie mogą być jednak lokalnie rzadsze – liczebnie największa grupa słowiańska, Polacy już nie przyjeżdżają do Irlandii – mówi Grabiasz.

„W ciągu ostatnich pięciu lat nie widziałem tu żadnych nowych polskich twarzy. Każdy, kto jedzie do Polski, wraca.

„Nigdy nie widziałem tak wielu powracających podczas Covids. Dużo pracy jest do zrobienia w Polsce – iw krajach ościennych. Irlandia jest dla nas krajem dalekim – wyjaśnia Grabiasz.

„Musisz tu lecieć. Albo jedziesz 380 kilometrów do Wiednia. Pracują tam wszyscy kuzyni mojej żony. Jeździsz cztery godziny w każdą niedzielę wieczorem, ale weekend spędzasz w domu.

„Nie ma sensu latać do Irlandii na trzy godziny”.

Niemcy, które początkowo nie przyjmowały polskich emigrantów w 2004 roku, teraz mają niedobór siły roboczej i stały się preferowanym miejscem docelowym dla polskich pracowników. Firmy organizują noclegi. Ale wielu Polaków chce zostać w domu.

„Teraz jest inna mentalność. Widzę młodych ludzi z równowartością świadectwa ukończenia i nie chcą emigrować – mówi Grabiasz.

Jeśli polscy imigranci widzą możliwości w swojej ojczyźnie, sytuacja wygląda podobnie w przypadku imigrantów z Węgier, drugiego dużego kraju wschodnioeuropejskiego, kiedy UE rozszerzyła się w 2002 roku. Mieszkająca w Ballyhaunis Ildiko Ignacz z okręgu Jász-Nagykun-Szolnok w środkowych Węgrzech mówi, że Węgrzy wciąż przyjeżdżają do Irlandii – jest częścią grupy na Facebooku dla przybyszów.

„Ale teraz masz większą szansę na zbudowanie lepszego życia na Węgrzech”.

Średnia płaca na Węgrzech jest teraz dwukrotnie wyższa niż w 2006 roku, kiedy Ignacz przeniósł się do Galway w wieku 21 lat.

„Studiowałem technologię konserwacji, mój partner studiował technologię płyt drewnopochodnych. Wyszkolony dekarz pracuje obecnie jako mechanik maszyn ogrodniczych, a Ildiko prowadzi własną piekarnię w Annagh, kilka kilometrów na północ od centrum Ballyhaunis. Węgry również chcą zachować swoją młodość.

„Ułatwia to młodym parom zakup domu na Węgrzech dzięki wspieranemu przez rząd programowi hipotecznemu” – wyjaśnia Ignacz.

„Kupujący mogą dostać 30 000 dolarów na zakup, jeśli mają troje dzieci, a następnie otrzymają niskooprocentowany kredyt hipoteczny”.

Takie wsparcie niemal przyciągnęło ją i jej młodą rodzinę kilka lat temu na Węgry, kiedy chcieli kupić dom.

Ale jej rodzina osiedliła się w Ballyhaunis trzy lata temu, kiedy agent nieruchomości z Galway powiedział: „Jeśli przekroczysz granicę, cena zostanie obniżona o połowę”. Po obejrzeniu Cloonfada i Claremorrisa osiedlili się w Annagh w stuletnim wiejskim domu, który był pusty od ponad dziesięciu lat. „Mieliśmy cztery dobre ściany. Sami wykonaliśmy pracę i dodaliśmy rozszerzenie ”.

Jakub Grabiasz uważa, że ​​wyższe koszty życia w Mayo zmuszają innych do powrotu do Europy Wschodniej z zachodniej Irlandii.

„Mieszkanie w Irlandii jest mega drogie… wydajesz połowę swojej pensji na życie… Nikt w Irlandii nie dostał dramatycznej podwyżki, ale spójrz, ile płacimy za benzynę, mleko i warzywa w porównaniu do pięciu lat temu”.

Życie może być drogie, ale życie w Irlandii przynosi korzyści społeczne. Podczas gdy opieka zdrowotna na Węgrzech jest bezpłatna, płaca minimalna w Irlandii oznacza, że ​​„wszędzie, gdzie pracujesz, masz bezpieczeństwo”, wyjaśnia Ildiko Ignacz. Płace w medycynie lub informatyce na Węgrzech są porównywalne z podobnymi stanowiskami w Irlandii, ale gorzej płatne prace detaliczne płacą tylko 700 euro miesięcznie.

Ignacz mówi, że zna kilka węgierskich rodzin w Ballyhaunis.

„Pracujesz w Bpod [bathroom fixtures factory] oraz Dawn Meats i Western Brand”.

„Swoboda przemieszczania się i pracy w UE zainteresowała młode pokolenie Węgrów podróżami.

„Prawie każdy ma członka rodziny, który przeprowadził się gdzieś w UE”.

READ  Szkocja 3-0 Ukraina
Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *