Nauka
Ukraińscy uchodźcy zostali przyjęci z wielkim współczuciem
syret, rumunia
Siedząc ze swoją nastoletnią córką w holu hotelu w północnej Rumunii, 38-letnia Wiktoria Smiszczkyk zalewa się łzami, gdy opowiada o swoim wyjeździe z Ukrainy.
„Słyszałem odgłosy walki na zewnątrz, to było bardzo przerażające” – powiedział agencji Associated Press Smishchkyk, który pochodzi z Winnicy w środkowej Ukrainie, z hotelu, który oferuje bezpłatne zakwaterowanie dla uchodźców.
„Zostawiamy wszystkie nasze rzeczy, ale są to rzeczy materialne – mniej ważne niż życie naszych dzieci” – powiedziała.
Smishchkyk i jego córka są wśród setek tysięcy osób, które uciekły z Ukrainy po tym, jak Rosja zaatakowała w czwartek. Agencja ONZ ds. uchodźców poinformowała w niedzielę, że około 368 000 osób uciekło z kraju, wiele z nich do krajów sąsiadujących, takich jak Rumunia, Polska, Węgry, Mołdawia i Słowacja.
Pośród okropności i chaosu wolontariusze na całym świecie okazują wsparcie, udzielając pomocy tym, których życie niszczą wojna.
Na granicy Siret w Rumunii, gdzie wjechały tysiące Ukraińców, urzędnicy państwowi spieszą z rozdawaniem podarowanych podstawowych udogodnień z całego kraju. Tymczasem ludzie i firmy łączą zasoby, aby zapewnić uchodźcom wszystko, czego potrzebują.
Stefan Mandachi, biznesmen mieszkający w Suczawie, mieście położonym około 50 kilometrów na południe od granicy z Siret, przekształcił dużą salę balową w swoim hotelu w ośrodek dla uchodźców i oferuje bezpłatne pokoje prywatne przesiedleńcom.
Na podłodze sali balowej leżą dziesiątki materacy, piętrzą się ofiarowane ubrania, a dzieci biegają.
„Czuję potrzebę pomocy, moim obowiązkiem jest pomóc” – powiedział Mandachi, który oferuje również darmowe jedzenie ukraińskim uchodźcom ze swojej sieci fast foodów. „Mam mieszkańców mówiących po ukraińsku – jesteśmy zjednoczeni, aby im pomóc”.
Dla Vasiliu Radu, 34-letniego pracownika służby ratunkowej na granicy z Siret, ochotniczy ochotnik był dumny ze swoich współobywateli. „W dzisiejszych czasach, w tych sytuacjach wojny i niestabilności, ważniejsze jest, aby ludzie pomagali sobie nawzajem” – powiedział Radu.
Ale nie każdy, kto próbuje uciec z Ukrainy, otrzymuje pomoc, której potrzebuje.
Według Ruchir Kataria, indyjskiego wolontariusza w Polsce, który stara się im pomóc, niektórzy obywatele Indii próbujący uciec do Polski utknęli na granicy w niedzielę i nie byli w stanie przekroczyć granicy.
Kataria, która ma kontakt telefoniczny z Hindusami utkniętymi na granicy z Medyką, a także z mniejszą grupą na granicy z Krakowcem w Polsce, powiedziała AP, że Hindusom próbującym przedostać się do Medyki powiedziano łamaną angielszczyzną: „Jedź do Rumunii . ”
Ale grupa odbyła już długie wędrówki pieszo do granicy, bez jedzenia przez trzy dni i nie miała możliwości dotarcia do granicy z Rumunią, która jest setki kilometrów dalej.
W mieście Przemyśl w południowo-wschodniej Polsce, kilka kilometrów od granicy z Ukrainą, setki ludzi czekało na parkingu, aby pomóc uchodźcom, których władze wywoziły z granicy.
„Bardzo się cieszę, że przyjechałem i chcę podziękować wszystkim, którzy to organizują” – powiedziała młoda Ukrainka, która właśnie przyjechała. „Bardzo dobrze, że ludzie czekają na nas w swoim kraju”.
Mołdawia, która dzieli długą granicę z Ukrainą, również odnotowuje masowy napływ uchodźców. Urzędnicy poinformowali, że w czwartek 70 080 obywateli Ukrainy wjechało do maleńkiego narodu liczącego około 3,5 miliona osób.
Prezydent Mołdawii Maia Sandu, która w niedzielę odwiedziła północne przejście graniczne, wezwała ludzi do zachowania spokoju i czujności oraz podziękowała wolontariuszom za ich pracę.
„W tych trudnych dniach jestem dumny z obywateli naszego kraju, którzy okazali solidarność i humanitaryzm i w razie potrzeby zaoferowali pomoc naszym sąsiadom” – powiedział Sandu.
Jacob Sontea, nigeryjski student mieszkający w Charkowie na wschodzie Ukrainy, przybył w niedzielę pociągiem z rodziną na granicę węgierską. Strażnicy eskortowali ich do kraju Unii Europejskiej, który do tej pory był znany z silnego sprzeciwu wobec wszelkiego rodzaju imigracji z Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki.
„W Charkowie robiło się chaotycznie… To było niebezpieczne, więc musieliśmy wyjechać, bo to był jedyny wybór, jaki mieliśmy” – powiedział.
Po powrocie do hotelu w Suczawie Smiszczkyk próbuje złapać oddech, wpatrując się w sufit ze łzami w oczach. – Nadal tam są – powiedziała. „Nasi krewni, bracia, siostry, kuzyni. To bardzo trudne do przetworzenia”.
———
Justin Spike w Budapeszcie na Węgrzech; Vanessa Gera w Warszawie; Rafał Niedzielski w Przemyślu przyczynił się do powstania tego raportu.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”