Świat
Trzęsienie ziemi w Maroku: Po najsilniejszym trzęsieniu od 100 lat Maroko próbuje wydobywać ocalałych
Ponieważ gruz i opadłe kamienie blokują drogi do marokańskich wiosek najbardziej dotkniętych trzęsieniem ziemi, wielu mieszkańców w oczekiwaniu na pomoc rządową rozpoczęło w niedzielę grzebanie swoich zmarłych i poszukiwanie ograniczonych zapasów.
Oczekiwanie może być długie.
Najsilniejsze wstrząsy, jakie wstrząsnęły regionem od stulecia, nie oszczędziły mieszkańców mieszkań miejskich ani mieszkańców gór Atlas Wysokiego, ale wiele osób w odległych i trudnych obszarach Maroka zostało pozostawionych niemal wyłącznie samym sobie.
Ocaleni, którzy musieli stawić czoła powszechnym awariom prądu i telefonu, twierdzili, że kończy im się żywność i woda. Niektóre ciała chowano, zanim można je było umyć, zgodnie z wymogami rytuałów muzułmańskich.
W piątek wieczorem trzęsienie ziemi o sile 6,8 w skali Richtera zabiło ponad 2100 osób, a ponad 2400 zostało rannych – podała w niedzielę marokańska telewizja państwowa.
W zrujnowanym mieście Amizmiz w południowym Maroku w powietrzu nagle rozległ się kobiecy krzyk. Po pośpiechu do miasta właśnie dowiedziała się, że jej dwaj bracia nie żyją, powiedział jej bratanek Lacher Anflouss, 37 lat.
„Wiele osób na początku reaguje spokojnie, ponieważ jeszcze się nad tym nie zastanowili” – powiedział Anflouss. „A kiedy w końcu to przetworzą…” Jego głos zamarł.
Marokańskie media państwowe opublikowały materiał filmowy przedstawiający helikoptery przewożące pomoc do odległych obszarów i króla Mohammeda VI. powiedział, że nakazał rządowi szybkie zapewnienie schronienia i odbudowę domów potrzebującym, „szczególnie sierotom i osobom bezbronnym”.
Jednak od czasu trzęsienia rząd ogólnie milczy, publikując niewiele informacji na temat akcji ratunkowej i rzadko podając liczbę ofiar. Niektórzy Marokańczycy w mediach społecznościowych skrytykowali reakcję jako powolną i nieskoordynowaną.
W wiosce Douar Tnirt w górach Atlas ludzie, którzy trzecią noc spali na zewnątrz, ustawiali się w niedzielę w kolejce po tak potrzebną pomoc, w tym koce, pieluszki i wodę. Jednak dostawy nie pochodziły od rządu, który według mieszkańców wioski nie zaoferował żadnej pomocy od czasu katastrofy, ale od organizacji charytatywnej z Marrakeszu.
Abdessamad Ait Ihia, lat 17, który wychował się w pobliżu, w sobotę pospieszył z powrotem w te okolice z Casablanki, gdzie pracuje, aby sprawdzić, co u rodziny. Powiedział, że nie widział żadnych oznak pomocy rządowej ani pracowników humanitarnych.
„Chcemy tylko pomocy i ludzi, którzy nam pomogą, to wszystko, czego chcemy” – powiedział.
Około 30 km dalej, w innej górskiej wiosce, Azgour, nie było prądu ani telefonu, co uniemożliwiało nawet wezwanie pomocy z zewnątrz. Młodzi mężczyźni poszli w ciemności za krzykami, gołymi rękami wyciągali ludzi z gruzów w obawie przed kolejnym upadkiem.
„Nie czekaliśmy, aż ktoś zacznie ratować życie” – powiedział imam wioski, Abdeljalil Lamghrari, lat 33.
Kiedy trzęsienie ziemi zepsuło mechanizmy pompujące wodę, mieszkańcy wsi zmuszeni byli podróżować wiele kilometrów w poszukiwaniu działających studni, co spowodowało wzrost desperacji.
Niemniej jednak przewodniczący stowarzyszenia wiejskiego Jamal Elabrki (54 l.) pokusił się o optymizm.
„Na ten tydzień prognozowane są opady deszczu” – powiedział. „Bez nich się boimy. Będzie naprawdę źle.”
Dziesiątki krajów zaoferowały pomoc. Hiszpania zapowiedziała, że wyśle zespoły poszukiwawczo-ratownicze, a katarskie media państwowe podały, że Katar rozmieści specjalistyczne pojazdy i sprzęt. Jednak w niedzielę niektóre rządy i grupy pomocowe oświadczyły, że nadal czekają, aż Maroko da zielone światło, mimo że wiejskie szpitale są przepełnione.
Arnaud Fraisse, założyciel Secouristes Sans Frontières, grupy, która pomagała w akcjach ratowniczych po trzęsieniach ziemi w Turcji i Syrii w lutym, powiedział w wywiadzie dla radia France Inter, że Maroko nie udzieliło jego organizacji pozwolenia na pomoc.
Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że jego rząd jest w kontakcie z władzami Maroka i jest gotowy do pomocy. „Kiedy tylko o to poproszą, zaczniemy” – powiedział na marginesie szczytu G20 w Indiach.
Samia Errazzouki, marokańsko-amerykańska historyk Afryki Północnej na Uniwersytecie Stanforda, powiedziała w wywiadzie, że „wysoce kontrolowane i scentralizowane” funkcje rządu utrudniają reagowanie na katastrofy. „„Najważniejsze są bezpośrednie godziny wystąpienia klęski żywiołowej” – stwierdziła, ale minęły długie godziny, zanim król złożył publiczne oświadczenie.
„Ile istnień ludzkich można było uratować?” – zapytała pani Errazzouki.
Pierwsze trzy dni po trzęsieniu ziemi nazywane są czasami „złotym czasem” dla ratowników, dlatego jest to krytyczny czas dla ratowników ratujących ocalałych w Maroku, powiedziała Caroline Holt, dyrektor Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca.
Podkreśliła jednak także potrzebę zapewnienia ludziom czystej wody i identyfikacji uszkodzonych budynków, które w dalszym ciągu stanowią zagrożenie. „Musimy zadbać o to, aby w katastrofie nie doszło do katastrofy” – stwierdziła w oświadczeniu.
Gdy w niedzielę zapadła noc, rodziny, których domy zostały zniszczone lub niebezpieczne, przygotowały się do spania w prowizorycznych schronieniach wykonanych z kolorowych tkanin i plastikowych prześcieradeł podtrzymywanych przez kamienie lub w żółtych namiotach straży pożarnej. Inni, zaniepokojeni wstrząsami wtórnymi, spali na świeżym powietrzu.
W wioskach takich jak Azgour, położonych pomiędzy dwoma grzbietami gór Atlas na południe od Marrakeszu, domy są zwykle budowane z cegły mułowej, co jest tradycyjną metodą konstrukcyjną, która czyni je bardzo podatnymi na trzęsienia ziemi i ulewne deszcze. Trzęsienie zamieniło połowę domów w Azgour w gruzy, a pozostałe nie nadawały się do zamieszkania.
Według informacji trzęsienie dotknęło także ponad 300 000 cywilów w Marrakeszu i na jego obrzeżach raport Światowej Organizacji Zdrowia. W niedzielę w rejonie Marrakeszu zginęło 17 osób – podało marokańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Wydaje się jednak, że Marrakeszowi i jego otoczonemu murem staremu miastu, wpisanemu na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, udało się uniknąć poważnych zniszczeń.
Część Marokańczyków z rezygnacją przyjęła słabą reakcję rządu na katastrofę. Wspomnienia trzęsienia ziemi z 2004 r., jednego z najbardziej niszczycielskich w ostatnich latach, są wciąż żywe: premier nie odwiedził wówczas od razu obszarów najbardziej dotkniętych, ponieważ protokół zabraniał mu stawienia się przed królem.
Nie oznacza to, że kraj ma wysoką tolerancję na publiczne oburzenie. Prawo marokańskie penalizuje krytykę króla, co może wyjaśniać stonowaną reakcję Marokańczyków.
W niedzielę stało się jasne, że wioski w górach Atlas – nawet te położone zaledwie godzinę lub dwie od głównego miasta Marrakeszu – otrzymywały niewielką pomoc oficjalną lub nie otrzymywały jej wcale. Karetki pogotowia były rzadkością, a większość rannych, których wyciągnięto spod gruzów, jeśli w ogóle udało im się dotrzeć, przewożono prywatnymi samochodami lub motocyklami do szpitali w Marrakeszu.
Relacjonowała Jenny Gross z Londynu. Anuszka Patil wniósł raport z Nowego Jorku.
„Organizator. Entuzjasta podróży. Rozwiązuje problemy. Miłośnik muzyki. Oddany uczony kulinarny. Nieuleczalny fan internetu. Zwolennik popkultury.”