Świat
Szpitale w Sudanie są celem ataków ze względu na rosnącą liczbę ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej
NAIROBI, Kenia – Gdy dwóch rywalizujących ze sobą generałów, każdy z własną armią, walczyło w poniedziałek o władzę w Sudanie, nawet szpitale próbujące opiekować się rosnącą liczbą rannych nie były już bezpiecznymi przystaniami.
W przeciążonym centrum medycznym poranek rozpoczął się od ostrzału. Potem wdarli się członkowie sił paramilitarnych, nakazali ewakuację noworodków i innych pacjentów i zaczęli zajmować pozycje, powiedział lekarz.
„Szpital stał się polem bitwy” – powiedział lekarz Musab Khojali, lekarz medycyny ratunkowej w szpitalu policyjnym w Burri, na północny wschód od stolicy, Chartumu.
Mówi się, że wiele innych szpitali zostało zaatakowanych w poniedziałek, trzeciego dnia walk w Sudanie.
Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do co najmniej 180, a około 1800 zostało rannych.
Dwaj generałowie, którzy wspólnie przejęli władzę w 2021 roku, zwrócili się teraz przeciwko sobie – odrzucając wszelkie próby mediatorów, którzy od miesięcy namawiali ich do połączenia sił pod jednym dachem, przekazania władzy i umożliwienia przejścia pod rządy cywilne.
Wśród narastających doniesień o masowej przemocy i grabieżach narastały obawy, że walki mogą dotyczyć innych narodów w regionie, w tym Egiptu, który ma wojska w kraju, a także Czadu, Etiopii i Libii. Rosja próbowała również dokonać inwazji na Sudan, a stacjonują tam członkowie powiązanej z Kremlem prywatnej firmy wojskowej Wagner.
Przywódcy z całego świata wezwali do zawieszenia broni, ale nie było jasne, kto, jeśli ktokolwiek, kontroluje Sudan, trzeci co do wielkości kraj Afryki pod względem powierzchni.
W Chartumie, gdzie wielu ludzi straciło prąd i wodę, mieszkańcy obserwowali krążące groźnie samoloty bojowe i helikoptery wojskowe, a domy trzęsły się od dźwięku pocisków. Nieliczni, którzy odważyli się opuścić swoje domy, uważali ulice za niebezpieczne i opustoszałe.
„Wszyscy się boją” – powiedział Ahmed Abuhurira, 28-letni inżynier mechanik, który wyszedł spróbować naładować swój telefon komórkowy. „Widzisz to w jej oczach. Ludzie panikują”.
Walki rozpoczęły się w sobotę, kiedy żołnierze przewożący por. Generał Mohamed Hamdan, szef paramilitarnej grupy o nazwie Rapid Support Forces, starł się z oddziałami lojalnymi wobec dowódcy armii sudańskiej, generała Abdela Fattaha al-Burhana.
Samoloty ma tylko wojsko, aw poniedziałek generał Hamdan obwinia swojego rywala „bombardowanie ludności cywilnej z powietrza”. Poinformowała o tym armia sudańska oświadczenie że „działa w ramach norm konfliktowych i międzynarodowego prawa humanitarnego”.
Zwrot wydarzeń zaostrzył kryzys w kraju, w którym jedna trzecia z 45 milionów ludzi była już uzależniona od pomocy żywnościowej. Teraz przemoc zmusiła organizacje pomocowe do zaprzestania działalności. Światowy Program Żywnościowy Organizacji Narodów Zjednoczonych twierdzi, że trzech jego pracowników zostało zabitych.
A w poniedziałek wysłannik ONZ do Sudanu Volker Perthes powiedział, że napastnicy splądrowali i spalili magazyny zawierające bardzo potrzebne zapasy, a także domy gościnne i biura organizacji takich jak Światowy Program Żywnościowy i UNICEF.
António Guterres, sekretarz generalny ONZ, powiedział, że rozmawiał z obydwoma walczącymi generałami i wyraził głębokie zaniepokojenie. „Sytuacja humanitarna w Sudanie była już niepewna, a teraz jest katastrofalna” – powiedział.
Sekretarz stanu USA Antony J. Blinken wezwał do natychmiastowego zawieszenia broni, mówiąc, że generał Hamdan i generał al-Burhan muszą „zapewnić ochronę cywilom i osobom niewalczącym, a także osobom z krajów trzecich, w tym naszemu personelowi znajdującemu się w Sudanie”.
Ale na razie nawet znacznie skromniejszy cel, jakim jest zawieszenie broni, wydaje się nieosiągalny.
Perthes powiedział, że codziennie rozmawia z przywódcami obu frakcji wojskowych i że dali jasno do zrozumienia, że nie mają zamiaru przerywać walk. Powiedział jednak, że są otwarci na pomysł „pauzy”, aby umożliwić dostęp pomocy humanitarnej.
Chociaż ofiary wśród ludności cywilnej były najbardziej widoczne w Chartumie, pracownicy organizacji humanitarnych twierdzą, że są również zaniepokojeni sytuacją poza stolicą, a zwłaszcza w zachodnim regionie Darfuru.
Organizacja charytatywna Save the Children poinformowała, że w poniedziałek rabusie ukradli środki medyczne dla dzieci, lodówkę, laptopy i samochody podczas nalotu na jedno z jej biur w Darfurze. Sudański dyrektor grupy, Arshad Malik, wezwał bojowników do zapewnienia pomocy humanitarnej.
„W ciągu ostatnich trzech dni”, powiedział w oświadczeniu, „ludzi w całym Sudanie ogarnął strach, ponieważ nie wiedzieli, czy bezpiecznie jest opuścić swoje domy, a teraz stoją przed wyborem, czy to zrobić, bojąc się twarz lub umrzeć z głodu”.
Cyrus Paye, koordynator MSF North Darfur, powiedział w oświadczenie że większość rannych tam „to cywile złapani w krzyżowy ogień – w tym wiele dzieci”.
Namalował ponury obraz warunków dla pracowników medycznych.
„Szpitalowi szybko brakuje środków medycznych do leczenia ocalałych” – powiedział Paye. „Lekarstwo i krew się kończą. Poza tym miasto nie ma prądu od początku walk, a szpitalny generator kończy się paliwem”.
Centralny Komitet Sudańskich Lekarzy poinformował, że kilkanaście szpitali zostało zmuszonych do zamknięcia. „Szpitale w Sudanie są bombardowane” – powiedzieli powiedziała grupa.
Amerykańscy dyplomaci zabezpieczają się na miejscu zdarzenia, a rzecznik Białego Domu powiedział, że „wszyscy pracownicy rządu USA są pociągnięci do odpowiedzialności”.
Ale zachodni urzędnicy poinformowali, że ambasador Unii Europejskiej w Sudanie, Aidan O’Hara, został zaatakowany w swoim domu w Chartumie po tym, jak bandyci włamali się, grozili mu bronią i ukradli pieniądze.
Napastnicy byli członkami sił paramilitarnych Sił Szybkiego Wsparcia, których można było zidentyfikować po mundurach, powiedziało kilku urzędników, mówiąc pod warunkiem zachowania anonimowości ze względów bezpieczeństwa.
„To rażące naruszenie Konwencji Wiedeńskiej” – powiedział Josep Borrell Fontelles, najwyższy dyplomata bloku. powiedział na Twitterze. „Bezpieczeństwo pomieszczeń dyplomatycznych i personelu jest podstawowym obowiązkiem władz sudańskich i obowiązkiem wynikającym z prawa międzynarodowego”.
rzecznik ONZ Stéphane Dujarric. powiedzieli, że napastnicy eksmitowali pracowników z ich domów w Chartumie, a następnie stamtąd operowali.
W obliczu narastających obaw, że w konflikt mogą zaangażować się inne narody, obserwatorzy zwrócili uwagę na Egipt, który głęboko uwikłał się w sprawy sąsiada.
Analitycy twierdzą, że od 2019 r., kiedy prodemokratyczni protestujący zmusili autokratycznego prezydenta Sudanu do ustąpienia, Egiptowi zależy na tym, by uniemożliwić cywilnej demokracji zakorzenienie się na jego południowym progu. Egipt jest rządzony przez wspierany przez wojsko rząd, który doszedł do władzy po własnej antyrządowej rebelii w 2011 r. próbował powtórzyć podobny trop w Sudanie.
Urzędnicy egipscy postrzegają siłacza jako najlepszy sposób na utrzymanie stabilności sąsiada – i odciągnięcie go od demokratycznej ścieżki, która mogłaby zainspirować Egipcjan – i przyjęli generała al-Burhana jako sojusznika, zwłaszcza po frakcji w Rapid Siły wsparcia egipskich żołnierzy egipskich i siedem przechwyconych myśliwców w weekend.
Walki utrudniły tranzyt do iz kraju. Samoloty zostały ponownie zaatakowane na głównym lotnisku w Chartumie w poniedziałek, gdy rywalizujące frakcje wojskowe walczyły o kontrolę nad infrastrukturą krytyczną.
New York Times wykorzystał zdjęcia satelitarne do zidentyfikowania 20 samolotów, które zostały zniszczone lub poważnie uszkodzone na lotnisku od wybuchu konfliktu.
W poniedziałek wieczorem mieszkańcy miasta Omdurman, na północny zachód od stolicy, powiedzieli, że sytuacja jest spokojna, a wiele osób wychodzi z domów, a ruch uliczny stopniowo rośnie w niektórych dzielnicach handlowych. Jednak w wielu gospodarstwach nadal brakowało wody lub prądu.
W stolicy dla wielu mieszkańców najbezpieczniej było pozostać w domu. Pan Abuhurira, inżynier elektryk, który wyszedł naładować telefon, powiedział, że prawie nikogo nie spotkał w ciągu pół godziny spędzonej na ulicy.
Nieliczni ludzie, których spotkał, „wyglądali jak zombie – bez duszy i ducha” – powiedział.
Sprawozdanie zostało wniesione przez Vivian Yee z Kairu, Farnaz Fassihi I Krzysztof Koettl z Nowego Jorku i Edwarda Wonga z Karuizawy w Japonii.
„Organizator. Entuzjasta podróży. Rozwiązuje problemy. Miłośnik muzyki. Oddany uczony kulinarny. Nieuleczalny fan internetu. Zwolennik popkultury.”