Najważniejsze wiadomości
Rezygnacja Polski z farm wiatrowych zagraża środkom unijnym
Projekt ustawy w Polsce, który ma na celu złagodzenie niektórych z najsurowszych europejskich przepisów dotyczących lądowych turbin wiatrowych, został wykolejony przez niespodziewaną zmianę w ostatniej chwili, która może skierować Polskę z powrotem na kurs kolizyjny z UE.
Oczekiwano, że ustawa pozwoli gminom zmienić ograniczenie do 500 metrów między domami a turbinami, skutecznie ułatwiając budowę lądowych farm wiatrowych.
Obecna ustawa „10H”, wprowadzona w 2016 r. przez rządzącą partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS), zakazuje budowy turbin wiatrowych w odległości 10-krotności długości budynków mieszkalnych lub parków narodowych, czyli w rzeczywistości minimalnej odległości 2000 metrów. To skutecznie blokowało rozwój lądowej energetyki wiatrowej od 2016 r., ponieważ ustawa ta zezwalała na budowę turbin wiatrowych zaledwie na dwóch procentach terytorium Polski. 10H będzie nadal obowiązywać w parkach narodowych i społecznościach, które sobie tego życzą.
Odręczna zmiana
Zmianę wprowadził Marek Suski, szef sejmowej komisji energetycznej PiS, odręczną notatką podczas debaty w polskim parlamencie, Sejmie, 27 stycznia. Nowo zaproponowana poprawka określałaby minimalną odległość na 700 metrów, co zdaniem ekspertów poważnie ograniczy możliwości inwestowania w OZE w Polsce, a nawet zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu.
Przedstawiciele PiS i ministerstwa klimatu spodziewali się, że ustawa zostanie przyjęta bez głosów ich prawicowych koalicjantów i przedstawicieli opozycji, a ta zmiana w ostatniej chwili zaskoczyła obserwatorów.
Z analiz Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 metrów zmniejsza możliwą moc zainstalowaną o około 60-70 proc.
Zdaniem prezesa stowarzyszenia Janusza Gajowieckiego „ustawa wiatrowa to bzdura bez 500 metrów – przez dziesięć lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa”, dodając, że ta zmiana będzie miała „tragiczne konsekwencje dla energetyki wiatrowej”, które uniemożliwią jej wykorzystanie potencjał polskich wiatrów. „Tylko kilka zamiast tuzina [gigawatts] Można stworzyć moc wiatrową. To de facto kolejna blokada energetyki wiatrowej na lądzie. W obliczu kryzysu energetycznego i dramatycznie wysokich cen energii jest to niezrozumiałe”.
Spór o farmy wiatrowe
Farmy wiatrowe są niepopularne wśród przeważającej części wiejskiej bazy PiS, z których wielu patriotycznie popiera wydobycie węgla i wierzy, że cele UE w zakresie energii odnawialnej służą zarabianiu pieniędzy niemieckim firmom, co jest częstym tematem rozmów w rządowych mediach.
Wysoki rangą urzędnik ministerstwa klimatu zwrócił uwagę przed piątkową debatą, że ustawa o wiatrakach jest prawie identyczna z ustawą obowiązującą w Bawarii, najsurowszym kraju związkowym w Niemczech, i została wprowadzona w podobnym czasie. „Kompromis, który staraliśmy się przygotować, nie był łatwy, to trudna dyskusja w Polsce, ponieważ w zależności od tego, gdzie mieszkasz, istnieją różne punkty widzenia na ten temat. Posłowie reprezentują regiony i pochodzą z danego obszaru. Pomysł Musieliśmy spróbować znaleźć kompromis w ministerstwie, aby dać społeczności lokalnej możliwość decydowania w określonych ramach.
Przerwy w dostawie prądu i wyższe rachunki
Paweł Czyżak, starszy analityk w think tanku Ember zajmującym się energią odnawialną, ostrzegał, że majstrowanie przy projekcie ustawy „ryzykuje przerwy w dostawie prądu i wyższe rachunki”.
„Wykorzystanie pełnego potencjału polskiej energetyki wiatrowej to jedyny sposób, aby utrzymać włączone światła i zatrzymać gwałtownie rosnące koszty energii węglowej. Potrzebujemy teraz turbin wiatrowych, a ograniczenie stref buforowych do 500 metrów to jedyny sposób, aby to osiągnąć. Jeśli Polska będzie majstrować przy uzgodnionym konsensusie, strzeli sobie w stopę i zaryzykuje utratę miliardów funduszy unijnych. Rząd musi zdać sobie sprawę, że bez taniej energii odnawialnej i wsparcia finansowego z Unii Europejskiej polska gospodarka się załamie – a to ostatnia rzecz, jakiej partia rządząca powinna chcieć w przyszłorocznych wyborach” – powiedział Czyżak.
Przyciąganie inwestycji w lądowe farmy wiatrowe powinno być kluczowym elementem kompromisu osiągniętego między Polską a UE, aby zapewnić Warszawie dostęp do 35,4 mld euro dotacji i pożyczek Komisji Europejskiej w ramach sporów dotyczących praworządności. Opozycyjna koalicja Platformy Obywatelskiej obiecała wprowadzić zasadę 500 metrów w przypadku wygrania jesiennych wyborów.
Tobias Adamczewski, dyrektor programu energii odnawialnej w Forum Energii, powiedział EU Observer: „Zasada 700 metrów ma zniechęcić do inwestycji w wiatr, kropka. O to chodzi. To była polityczna obietnica. Część osób z partii rządzącej zdobyła urząd na podstawie obietnicy zatrzymania wiatraków. Rządząca koalicja ma swoje frakcje w środku, a niektórzy politycy zrobili karierę polityczną zatrzymując turbiny wiatrowe i są w różnych miejscach. Nie jest im tak łatwo po prostu odpuścić”.
Raport Forum Energii wskazał na odnawialne źródła energii jako kluczowe rozwiązanie zmniejszające zależność energetyczną kraju, który nadal importuje ropę z Rosji. „W ubiegłym roku import gazu, ropy i węgla kosztował Polskę 89 mld zł [€19bn]. W tym roku będzie to znacznie więcej – do końca czerwca było to już 85 mld zł [€18bn]. Brak dostaw i wzrost cen paliw stały się źródłem kryzysu gospodarczego i energetycznego oraz sposobem wywierania presji na Europę. Tymczasem odnawialne źródła energii nie tylko zmniejszają emisje i ceny energii, ale także zależność od importu surowców energetycznych”.
„Zapalony odkrywca. Miłośnik piwa. Miłośnik bekonu. Fanatyk sieci. Przedsiębiorca. Pisarz”.