Zabawa
Ręcznie malowany polski film jest ładny, ale powolny
Trudna reżyserska adaptacja najsłynniejszej książki noblisty Władysława Reymonta z 1924 roku „Twój Vincent” jest dodatkowo obciążona warstwami starannie nałożonej farby olejnej.
Nowo wykonane meble, które mają wygląd vintage, rzadko robią wrażenie pastiszu. Podobnie dziwnym zjawiskiem są portrety malowane jak najbliżej fotografii, na których powstały: podziw dla kunsztu malarza podważany jest przez poczucie ograniczeń twórczych. Z tych samych powodów „Peasants”, w którym żonaci reżyserzy DK i Hugh Welchmanowie wykorzystują technikę ręcznego malowania obrazów z aktorów, która zapewniła im przełom w filmie biograficznym o Van Goghu „Loving Vincent”, to film, który imponuje staranną, wieloletnią konstrukcją, nigdy nie podając powodu (poza pięknem) dla tak wyszukanej estetyki.
Namalować w całości ręcznie 40 000 obrazów olejnych (co odpowiada około sześciu klatkom na sekundę powstałego materiału filmowego) przy koszcie pracy wynoszącym pięć godzin na klatkę, oprócz zwykłego pisania, castingu, pracy kostiumowej, filmowania, montażu itp. filmów akcji na żywo, to misja tak niemożliwa, że Kichot prawdopodobnie by się zawahał. Ale pomijając nowatorstwo jego powstania, problemy zaczynają się tam, gdzie w prostszym filmie: na etapie scenariusza. Reżyserzy – najwyraźniej nie traktujący niczego lekko – zaczerpnęli historię z epickiej, 1000-stronicowej powieści Władysława Reymonta, książki tak znanej w Polsce, że uczy się jej w szkołach. Ale to, co pozostało po niezbędnych wycięciach, wydaje się jednocześnie za mało i za późno: uproszczona historia jest mocno zużyta, pełna przestarzałych archetypów i obserwacji ról płciowych, owiniętych w postfeudalnym stylu końca XIX wieku. Środowisko wiejskie początku XX wieku pokazuje, że dziś nie ma nam już prawie nic nowego do powiedzenia.
Jagna (Kamila Urzędowska), nadnaturalnie piękna wieśniaczka, ucieleśnia niebezpieczeństwa związane z kobiecą arogancją i nieruchomą pozycją kobiet w tej agrarnej społeczności, przykuwając pożądliwe spojrzenie każdego czerwonokrwistego wieśniaka, często zerkającego w prawo pod długimi rzęsami . Na początku filmu pożegnała się już z parobkiem Mateuszem (Mateusz Rusin), a teraz wymienia znaczące spojrzenia z Antkiem (Robert Gulaczyk), nie przejmując się tym, że Antek założył rodzinę z żoną Hanką (Sonia Mietielica) ). Niezdolność Jagny do współczucia dla mniej uzdolnionych genetycznie kobiet z wioski, w połączeniu z jej lekkomyślnością i widocznym brakiem zainteresowania czymkolwiek wykraczającym poza jej własne problemy romantyczne, należą do jej mniej atrakcyjnych cech, co podejmuje próbę pod koniec filmu wątpliwe, aby czcić ją jako swego rodzaju męczennicę, ikonę feministycznej odporności.
Zirytowany, świeżo owdowiały ojciec Antka, Maciej (Mirosław Baka), jest najbogatszym człowiekiem w regionie, ale odmawia przekazania dzieciom części swoich znacznych posiadłości ziemskich, pozostawiając syna zamyślonego i urażonego. I to zanim Maciej uzna Jagnę za żonę numer dwa. Pragmatyczna matka Jagny (Ewa Kasprzyk), wspierana przez chór nachalnych, plotkujących wiejskich kobiet, zgadza się, że obowiązkiem najwybitniejszego mężczyzny jest poślubić najładniejszą dziewczynę i negocjuje dobry interes o rękę córki.
Choć u Antka już robi się gorąco (o czym świadczy kilka zaskakująco gorących scen seksu, które wyglądają jak okładki romansów), Jagna zgadza się i wychodzi za Macieja. Jej nowy mąż osiedla na niej sześć ze swoich najlepszych hektarów ziemi, co jeszcze bardziej złości Antka, który opuszcza gospodarstwo ojca z rodziną, którą ledwo może utrzymać. Ale choć krytykuje „haniebne” zachowanie Hanki polegające na przyjmowaniu jałmużny w celu nakarmienia głodujących dzieci, Antek wkrótce regularnie wymyka się na spotkanie z Jagną tak jawnie, że złapanie jej przez Macieja jest tylko kwestią czasu. Robi to, a sytuacja Jagny staje się coraz gorsza, chociaż teraz trudno mu się tym przejmować.
Trudno ocenić faktyczny występ pod warstwami farby, ale wydaje się, że aktorzy musieli włożyć trochę więcej pracy, aby ich mimika prześwitowała przez farby olejne. I tak wszystko jest telegrafowane i na nosie, z wyjątkiem okazjonalnych ożywionych scen tanecznych lub ludowego rytuału zbierania kapusty. I nawet wtedy istnieje dziwny wizualny dysonans pomiędzy często maniakalną, unoszącą się w powietrzu pracą kamery Radosława Ladczuka a ciężkimi, sztywnymi warstwami farby, które tak bardzo zacierają rzeczywiste emocje i pomysły filmu.
Tła są impresjonistyczne, impastowe, twarze ostre i niemal fotorealistyczne, a szczególnie w przypadku Jagny podkreślone rozpraszająco nowoczesnym makijażem. Błyszcząca, chwiejna estetyka „Twojego Vincenta” została przynajmniej częściowo uzasadniona odtworzeniem niektórych światowej sławy obrazów oraz interpretacją sposobu, w jaki artysta mógł widzieć świat. Z kolei „Peasants”, w rozpoznawalny sposób złożony z aktorskich obrazów zabalsamowanych olejem przed przywróceniem do życia, nie ma takiego powodu dla swojego nieuchronnie destrukcyjnego stylu. W zdumiewająco wytrwały sposób realizuje banał często stosowany w przypadku filmów o oszałamiającej urodzie: „Każdy obraz mógłby być obrazem!”, bez pytania: „Tak, ale czy tak powinno być?”.
Typowy awanturnik. Zły odkrywca. Przyjazny myśliciel. Introwertyk.