Świat
„Przepraszam, popełniono błędy”. Płaczący premier i „Zombienorki” czyli dziwna walka duńskiego rządu z Covid-19
Kilka dni temu zwłoki tysięcy norek pojawiły się pod podłogą poligonu wojskowego w pobliżu miasta Holstebro w zachodniej Danii, gdzie zostały pochowane dwa tygodnie temu. Zostały wypchnięte na powierzchnię ziemi w wyniku rozkładu gazów. Smród, jak donoszą duńskie media, jest nie do zniesienia i istnieje ryzyko zatrucia okolicznych wód. Odległość od jeziora Boutrup wynosi 200 metrów.
To kolejny epizod skandalu, który wybuchł na początku listopada, kiedy rząd Kopenhagi postanowił zrzucić miliony norek w obawie przed przenoszeniem zmutowanej wersji koronawirusa. Kilkunastu pracowników norek podpisało wcześniej Covid-19 i zmarło. Wszystkie norki miały zostać zabite, a Dania liczyła ich prawie 17 milionów, ale już po dwóch tygodniach morderstwo zostało wstrzymane, a minister rolnictwa Mogens Jensen złożył rezygnację. Okazało się, że rząd duński nie miał podstaw prawnych do wydania nakazu pozbycia się wszystkich zwierząt. Mógł nakazać zabicie norek jedynie z ferm, na których odkryto zmutowany szczep koronawirusa (głównie na północy kraju). Zrobiono to najpierw, ale zabijanie trwało nadal, ponieważ nikt go nie powstrzymał. Ponadto okazało się, że według ekspertów mutant został ostatnio zauważony na fermach norek we wrześniu, co oznacza, że prawdopodobnie padł spontanicznie. A więc zagrożenie było minimalne lub nie istniało.
Do tego czasu wojsko i policja pozbyły się kilku milionów norek (niektóre media mówią nawet 10 milionów), nawet na fermach, na których nie było epidemii. Premier Mette Fredriksen spotkała się z falą krytyki, a opozycja zażądała jej rezygnacji. Można powiedzieć, że problem norek spowodował najgorszy kryzys rządowy w Danii od początku pandemii. Premier przyznała się do „pomyłki” podczas wizyty w jednej z 1100 ferm norek, gdzie płakała przed kamerami nad losem właściciela i jego rodziny, którzy „stracili wszystko, całe swoje istnienie”. Pojawiła się również w kombinezonie ochronnym, chociaż zmutowana wersja Covid-19 nie została wykryta na tej farmie. Duńska opozycja pozostaje niezachwiana i przygotowuje wotum nieufności dla rządzących socjalistów. Wzywa również do niezależnego dochodzenia w sprawie utylizacji norek. Jakby tego było mało, kilka dni temu, gdy jaskinie zostały pospiesznie zakopane (także w dwóch miejscach na Jutlandii), ich zwłoki zaczęły wynurzać się z ziemi. Eksperci obawiają się, że w wyniku rozkładu do gleby wokół masowych grobów przedostaną się duże ilości fosforu i azotu, a okoliczne zbiorniki wodne i wody gruntowe mogą zostać skażone. Dno, na którym są zakopane, jest również piaszczyste, co oznacza, że prędzej czy później wszystkie wypłyną na powierzchnię.
Nowy minister rolnictwa Rasmus Prehn zaproponował ekshumację zwłok, a następnie ich spalenie. Byłoby to duże przedsięwzięcie, bo jest ich setki tysięcy. Agencja Ochrony Środowiska bada obecnie, czy jest to bezpieczne. W międzyczasie w mediach społecznościowych udostępniano zdjęcia zwłok wyłaniających się z ziemi, co skłoniło niektórych Duńczyków do ogłoszenia roku 2020 jako „zmutowanych zombie”. Mieszkańcy społeczności, w których chowano zwłoki, wcale się nie śmieją. Boisz się pić wodę z kranu. Do masowych grobów oddelegowano specjalne zespoły, które miały odstraszać lisy i innych padlinożerców.
Można powiedzieć, że socjaliści duńscy, chcąc rozwiązać jeden (raczej wyimaginowany problem) z wielkim entuzjazmem, stworzyli lawinę innych, którą muszą teraz rozwiązać. A szkód wyrządzonych przez producentów nie da się naprawić.
„Organizator. Entuzjasta podróży. Rozwiązuje problemy. Miłośnik muzyki. Oddany uczony kulinarny. Nieuleczalny fan internetu. Zwolennik popkultury.”