Świat
Protestujący w Myanmarze są złapani w nocnych starciach, gdy wojsko próbuje uciszyć niezależne media
Siły zbrojne Junta otoczyły setki ludzi w Sanchaung Township, największym mieście w kraju, i zagroziły, że będą chodzić od drzwi do drzwi, aby ich wytropić, podał Reuters. Policja strzelała z pistoletów i granatów ogłuszających, gdy protestujący szukali schronienia w pobliskich budynkach.
Lokalne media podały, że w poniedziałek wieczorem w Sanchaung aresztowano 27 osób. CNN nie było w stanie samodzielnie potwierdzić, czy protestujący zostali aresztowani.
Posunięcie to wywołało apele Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i ONZ do policji i wojska o zezwolenie około 200 zabarykadowanym demonstrantom na opuszczenie obszaru. Tysiące ludzi zgromadziło się na pobliskich ulicach i dzielnicach solidarnie i pomimo godziny policyjnej.
We wtorek we wczesnych godzinach porannych aktywiści powiedzieli, że schwytani protestujący mogą opuścić dystrykt Sanchuang po odejściu sił bezpieczeństwa i zniesieniu godziny policyjnej. Wojskowe ciężarówki i siły bezpieczeństwa wyruszyły około 2 w nocy, a protestujący zaczęli wysiadać po 4 nad ranem. Wolontariusze byli w gotowości, aby umożliwić uciekającym demonstrantom swobodne podróżowanie do domu.
Jednak siły bezpieczeństwa zareagowały rosnącą przemocą i brutalnością. Świadkowie donoszą o pozasądowych morderstwach i nocnych napadach, a nagrania i zdjęcia pokazują, jak policja i wojsko strzelają do martwych protestujących przeciwko zamachowi stanu i biją więźniów. Według ONZ w protestach przeciwko protestom zginęło co najmniej 54 osoby, w tym wielu nastolatków i młodych ludzi.
W Sanchaung demonstranci przybyli w poniedziałek, aby świętować Międzynarodowy Dzień Kobiet i „latać” swoimi htamainami (sarongami) w ramach ruchu przeciwko juncie.
Działacz Maung Saungkha powiedział, że przez cały dzień dochodziło do wymiany kotów i myszy między policją a demonstrantami, którzy wbiegali do budynków, aby się ukryć, gdy siły bezpieczeństwa próbowały je rozproszyć. Około godziny 18:00 200 młodych protestujących odkryło, że policja zabarykadowała ich na małym obszarze i odmówiła im – ani nikomu innemu – wyjścia – powiedział.
„Trzy ulice zostały zablokowane przez policję i żołnierzy. Chociaż właścicielami budynku byli zwykli ludzie, którzy mieszkają w Sanchaung, nawet tym ludziom nie wolno było wychodzić” – powiedział.
Powiedział, że ludzie byli przestraszeni i słyszeli, jak siły bezpieczeństwa krzyczały, że chodzą od budynku do budynku, aby ich aresztować.
Budynek, w którym ukrywał się Maung Saungkha, miał wyjście awaryjne, dzięki czemu mógł opuścić obszar. Ale wielu jego przyjaciół zostało uwięzionych do wczesnych godzin porannych.
„Przez całą noc czułem się winny” – powiedział Maung Saungkha z grupy protestacyjnej Generalnego Komitetu Strajkowego Narodowości, która reprezentuje mniejszości etniczne. „Czuję się odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale także za moich kolegów”.
Uważa, że siły bezpieczeństwa wycofały się tylko z powodu nacisków ze strony ONZ i ambasad międzynarodowych żądających powstrzymania i uwolnienia demonstrantów.
Rzecznik ONZ Stephane Dujarric powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres wzywa do „maksymalnego powściągliwości i bezpiecznego uwolnienia wszystkich bez użycia przemocy i aresztowania”.
Ambasada brytyjska w Myanmarze napisała na Twitterze, że jest świadoma „bieżącej sytuacji w Sanchaung” i wezwała siły bezpieczeństwa do natychmiastowego pozwolenia wszystkim cywilom na opuszczenie kraju bez groźby użycia siły lub aresztowania.
Odwołaj licencje na multimedia
Impas nastąpił, gdy junta wojskowa cofnęła licencje pięciu niezależnym mediom, które nieustraszenie informowały o zamachu stanu i protestach, które po nim nastąpiły.
Ministerstwo Informacji Mjanmy ogłosiło w poniedziałek wieczorem w telewizji państwowej, że Mizzima, Democratic Voice of Birma (DVB), Khit Thit, Myanmar Now i 7Day News „mają cofniętą licencję na publikację i (żadnemu) mediom zezwolono na wykorzystywanie mediów w celach informacyjnych cele.”
Toe Zaw Latt, kierownik operacyjny DVB w Rangun, powiedział, że nakaz oznacza, że nie są już oficjalnie uznawani za organizacje medialne i nie mogą już nadawać ani publikować na żadnej platformie.
„To nas nie powstrzyma” – powiedział Toe Zaw Latt.
We wtorek Mizzima nadal transmitowała zdjęcia z protestów na swoim kanale YouTube. W poniedziałek grupa potwierdziła na swojej stronie internetowej, że wojsko cofnęło jej licencję.
DVB była jedną z kilku organizacji medialnych, które przez lata były zmuszane do działania poza granicami kraju pod rządami wojskowymi. Założona w 1992 roku przez działaczy na rzecz demokracji organizacja prowadziła swoją działalność poza Oslo w Norwegii, opierając się na sieci podziemnych reporterów w Birmie i biurze w Chiang Mai w Tajlandii, które zapewniały wgląd w jeden z najbardziej odizolowanych krajów na świecie.
Kiedy wojsko zaczęło otwierać Myanmar w 2011 roku, pod quasi-cywilnymi rządami Thein Sein, i rozpoczęło szereg reform, w tym zniesienie cenzury przed publikacją, grupy medialne na wygnaniu ostrożnie powróciły do kraju.
„Od samego początku nasza strategia polegała na tym, że nigdy nie ufaliśmy wojsku. A wojsko nigdy nie ufało niezależnym mediom. Jesteśmy zaaranżowanym małżeństwem bez miłości” – powiedział Toe Zaw Latt.
Paul Donowitz, przywódca kampanii prawniczej Global Witness w Birmie, powiedział, że działania mediów pokazały, że wojsko „próbuje przywrócić kraj z powrotem do jego najciemniejszych dni”.
„Te pięć agencji informacyjnych jest integralną częścią krajobrazu niezależnych mediów w Myanmarze i dostarcza ważnych informacji mieszkańcom Myanmaru. Niezależne doniesienia są jeszcze ważniejsze w obecnym kontekście, ponieważ pomagają przeciwdziałać dezinformacyjnym kampaniom wojskowym i karmią opinię publiczną i aktywistów. obiektywne raporty o tym, co naprawdę dzieje się po przewrocie – powiedział.
Kiedy wojsko przejęło kontrolę nad krajem w zeszłym miesiącu, jednym z pierwszych aktów przywódcy puczu, generała Min Aung Hlainga, było wyciągnięcie wtyczki z niezależnych kanałów telewizyjnych. Od tego czasu dziennikarze znaleźli się wśród 1857 osób aresztowanych przez siły junty – w tym dwóch reporterów DVB.
„Wyraźnie będzie więcej widzów dla dziennikarzy w terenie i spodziewamy się więcej aresztowań. Naszym głównym zmartwieniem jest to, jak zapewnić bezpieczeństwo naszym pracownikom. Jednocześnie musimy zdać raport” – powiedział Toe Zaw Latt.
Powiedział, że powrót na wygnanie może być opcją, ale DVB będzie nadal informować o każdej możliwej platformie. „Zamach stanu nie może powstrzymać naszego (raportowania)… nie ma mowy, żebyśmy teraz przestali” – powiedział.
„Organizator. Entuzjasta podróży. Rozwiązuje problemy. Miłośnik muzyki. Oddany uczony kulinarny. Nieuleczalny fan internetu. Zwolennik popkultury.”