Connect with us

technologia

Polska i Węgry strzelają do gigantów mediów społecznościowych

Published

on

Polska i Węgry strzelają do gigantów mediów społecznościowych

Polskie prawo rzekomo mające na celu ograniczenie uprawnień głównych sieci społecznościowych do jednostronnego usuwania treści, które uważają za problematyczne, może nie być tym, czym się początkowo wydaje.

W czasie, gdy główne sieci społecznościowe, zwłaszcza Facebook i Twitter, stoją w obliczu wzmożonej kontroli takich kwestii, jak szerzenie dezinformacji i promowanie ekstremistycznych ideologii, które mogą osłabiać demokrację, Polska debatuje nad nowym prawem wzywającym do usunięcia platform mediów społecznościowych, które uniemożliwiają treści lub zakazują użytkownikom które nie naruszają polskiego prawa.

15 stycznia, zaledwie tydzień po szturmie na Kapitol w Waszyngtonie (co spowodowało, że Twitter zakazał ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa), polski minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ogłosił, że ustawa chroniąca wolność wypowiedzi na platformach technologicznych, takich jak Facebook i Twitter, będzie zostać ukarany grzywną za usunięcie treści, które nie naruszają polskiego prawa.



Propozycje obejmują również utworzenie „Rady Wolności Wypowiedzi”, która będzie decydować o wysokości kar od 50 000 do 5 mln zł (od 11 000 do 1,1 mln euro).

Chociaż na pierwszy rzut oka propozycje koncentrują się na ochronie praw cyfrowych i wolności słowa, kryje się za nimi również wyraźna ideologia.

„Często ofiarami cenzury ideologicznej są także przedstawiciele różnych grup działających w Polsce, których treści są usuwane lub blokowane tylko dlatego, że wyrażają poglądy i odnoszą się do wartości, które [the social media platforms] uważać za niedopuszczalne ”- powiedział Ziobro.

Za nimi podążają Węgry

Jego węgierska odpowiedniczka Judit Varga zasugerowała, że ​​może pójść w jej ślady, argumentując, że główne portale społecznościowe „ograniczają widoczność chrześcijańskich, konserwatywnych, prawicowych opinii”.

Narzekała na to, że Facebook ją „wyrzucił z cienia”. Zakaz cieni to praktyka, w której platforma internetowa blokuje użytkownika bez powiadamiania go, ograniczając widoczność jego postów.

READ  Unijna opłata Apple za podstawową technologię może doprowadzić do bankructwa twórców aplikacji freemium

Pani Varga zaproponowała, aby wiosną przedłożyć Parlamentowi ustawę, która „reguluje krajową działalność dużych firm technologicznych”.

Uznając, że problem należy rozwiązać na szczeblu Unii Europejskiej, powiedziała, że ​​konieczne może być „szybsze” działanie, aby powstrzymać to, co nazywa „systematycznymi nadużyciami”.

UE próbuje obecnie uregulować działalność gigantów mediów społecznościowych poprzez proponowaną ustawę o usługach cyfrowych (DSA), która między innymi wprowadza zabezpieczenia dla użytkowników, których treści zostały omyłkowo usunięte.

„Nie ma potrzeby uchwalania odrębnych ustaw w Polsce ani na Węgrzech. Należy skupić się na wypracowaniu dobrych rozwiązań w Polsce [the] DSA – mówi Xawery Konarski, ekspert prawny i wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.

Żadnych bastionów wolności słowa

Jak na ironię, mimo ich stosunku do platform mediów społecznościowych, Polska i Węgry były w ostatnich latach wielokrotnie krytykowane za erozję wolności mediów i praworządności.

Oba kraje słabo wypadają w indeksie wolności prasy „Reporterzy bez granic”: Polska zajmuje 62. miejsce na 180 badanych krajów, a Węgry – 89..

Tylko w tym tygodniu trzech polskich działaczy zostało uniewinnionych za pogwałcenie uczuć religijnych w sprawie, w której Amnesty International stwierdziła, że ​​„nigdy nie powinni byli być pociągnięci do odpowiedzialności”.

Polska organizacja zajmująca się prawami cyfrowymi, Fundacja Panoptykon, uważa, że ​​projekt ustawy w żaden sposób nie ochroni wolności słowa i nie zagrozi jej.

Niektóre z przepisów, które Panoptykon uznał za problematyczne, obejmują wprowadzenie wymogu zatrzymywania danych, nową i „wątpliwą” definicję nielegalnych treści oraz Radę ds. Wolności Słowa, która, jak twierdzi, jest prawdopodobnie zagrożona politycznie.

To ostatnie jest uzasadnionym problemem, zwłaszcza w przypadku Polski, gdzie rządząca Partia Prawa i Sprawiedliwości (PiS) od dawna jest oskarżana o trzymanie wymiaru sprawiedliwości w uścisku.

„W ostatnich latach obecny rząd wprowadził kilka zmian legislacyjnych i innych reform, które wzmocniły kontrolę nad dyskursem publicznym offline” – mówi Dorota Głowacka, adwokat Fundacji Panoptykon. „Na przykład prawo, które umożliwia polityczne przejęcie mediów publicznych i ułatwia przekształcenie ich w narzędzie propagandowe lub przejęcie dominującego regionalnego wydawcy prasy przez spółkę państwową”.

READ  Globalny raport rynkowy dotyczący lakierów do paznokci 2023

Zdaniem pani Głowackiej, jeśli propozycja wejdzie w życie, prawdopodobnie zwiększy kontrolę nad publicznym dyskursem w Internecie.

Przeniesienie władzy na polityków

Analiza Panoptykonu wykazała, że ​​wprowadzenie 12-miesięcznego obowiązku przechowywania danych dla platform mogłoby doprowadzić do ustanowienia rurociągu między platformami a władzami, co drastycznie zwiększyłoby liczbę wniosków władz o dane użytkowników. Stwierdza również, że taki przepis dotyczący przechowywania danych masowych jest niezgodny z prawem UE.

„Nawet jeśli nie zadowala nas fakt, że duże firmy technologiczne arbitralnie moderują dziś publiczną debatę w Internecie, to przekazanie tej władzy politykom na pewno nie poprawi cyfrowych praw użytkowników” – wyjaśnia Głowacka. Wschodząca Europa.

„Ponadto prawdopodobnie zwiększy uprawnienia nadzorcze organów ścigania i służb wywiadowczych, które nie tylko mają efekt odstraszający, ale mogą być również wykorzystywane do monitorowania i zwalczania przeciwników politycznych, aktywistów i innych wrażliwych grup”.

Polski sektor prywatny nie dostrzegł powoli szansy. Nowa platforma Albicla została uruchomiona w styczniu i obiecuje stawić czoła „rosnącej cenzurze” mediów społecznościowych głównego nurtu.

Platformę, która jest podobna do Twittera, stworzył Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny Gazeta Polska, prawicowa gazeta, która w 2019 roku rozprowadzała wśród czytelników naklejki z napisem „LGBT Ideology Free”.

Jego podobieństwo do Twittera i prawicowej polityki doprowadziło do porównań z amerykańską siecią społecznościową Parler, która została odcięta od Internetu po burzy Capitolu, kiedy Apple usunęło ją ze swojego sklepu z aplikacjami, a zestaw platform obsługuje Amazon Web Services.

Wycieki danych i naruszenia bezpieczeństwa

W polskich mediach pojawiły się obawy co do powiązań platformy z oboma Gazeta Polska oraz Prawo i Sprawiedliwość.

Według grupy badawczej Kantar, 16 państwowych firm i instytucji zwiększyło swoje budżety reklamowe do Gazeta Polska w latach 2019-2020 o 79 proc.

Początkowo platforma Albicla została zaakceptowana przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego oraz sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Sebastiana Kalety.

READ  Pierwszy pacjent wyposażony w oko wydrukowane w 3D

Jednak po uruchomieniu Albicli pojawiły się doniesienia o wyciekach danych i naruszeniach bezpieczeństwa. Podobno przy starcie można było pobrać całą bazę danych użytkowników. Trolle podobno wykorzystały te wady, aby założyć wiele fałszywych kont w imieniu papieża Jana Pawła II, Donalda Trumpa i kilku polityków PiS.

W e-mailu do Wschodząca Europa Pan Sakiewicz zaprzeczył doniesieniom o problemach technicznych z Albiclą, a także o powiązaniach z rządem.

„Jeśli chodzi o powiązania z prawem i sprawiedliwością, nie mamy żadnych powiązań z rządem. Nie dostaliśmy od nikogo żadnych pieniędzy dla Albicli – powiedział.

W międzyczasie podobna platforma o nazwie Hundub pojawiła się na Węgrzech.

W ostatnich latach Polska i Węgry współpracowały z UE w kwestiach takich jak prawa osób LGBT, aborcja i praworządność. W 2018 roku Uniwersytet Środkowoeuropejski ufundowany przez George’a Sorosa został wydalony z Węgier. W całej Europie Wschodniej padały zarzuty „ideologii płci” przeciwko feminizmowi i społeczności LGBT.

Teraz podział jest online, a konserwatywne i prawicowe głosy rozszyfrowują to, co uważają za cenzurę i ograniczenia dla dużych firm technologicznych.


W przeciwieństwie do wielu platform informacyjnych i informacyjnych Wschodząca Europa można czytać i zawsze będzie. Nie ma tu paywalla. Jesteśmy niezależni, nie jesteśmy związani z partią polityczną lub organizacją korporacyjną ani nie reprezentujemy takiej partii. Chcemy tego, co najlepsze dla wschodzącej Europy, ni mniej, ni więcej. Twoje wsparcie pomoże nam rozpowszechniać informacje o tym niesamowitym regionie.

Możesz pomóc Tutaj. Dziękuję Ci.

Emerging Europe wspiera niezależne dziennikarstwo

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *