Connect with us

Zabawa

Polska chętnie uczestniczy w kolejnych międzynarodowych sesjach filmowych

Published

on

Polska chętnie uczestniczy w kolejnych międzynarodowych sesjach filmowych

Po „Strefie interesów”, „Prawdziwym bólu” Jessego Eisenberga i pokazie na Berlinale „Skarbu” opowiadającym o ocalałym z Holokaustu (w tym ostatnim wystąpili Stephen Fry i Lena Dunham), w Polsce może pojawić się w przyszłości więcej filmów zagranicznych.

„W każdej chwili byłabym gotowa wrócić i kręcić w Polsce” – mówi reżyserka „Skarbu” Julia von Heinz.

„Nasz koproducent Mariusz Włodarski z Lava Films zdał sobie sprawę, że za kadencji Ministra Prawa i Sprawiedliwości [PiS] Rząd nie miał szans na dofinansowanie ze środków publicznych historii przedstawiającej Polaków nie tylko jako ofiary i bohaterów, ale także jako ludzi skomplikowanych. Teraz nasz film jest tam akceptowany.”

Dyrektor generalny Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosław Śmigulski został zwolniony w kwietniu po wyborach parlamentarnych, które zakończyły dominację prawicy. Kamila Dorbach tymczasowo przejmie jego obowiązki.

„To ograniczenie ograniczyło nasz pobyt w Polsce do ośmiu dni, ale mieliśmy szczęście, że sprowadziliśmy do pracy część najlepszej polskiej obsady i ekipy. Kręciliśmy na cmentarzu żydowskim w Łodzi, największym w Europie, a także przy płocie i w okolicach Auschwitz-Birkenau. Personel wykonuje niesamowitą robotę, utrzymując tę ​​witrynę.”

Zatrudnianie miejscowych może dać „ogromne możliwości” – mówi Antoni Komasa-Łazarkiewicz, który wraz z żoną Marią Komasą skomponował muzykę do filmu.

„Jeśli chodzi o kino międzynarodowe, Polska nie jest już marginesem, ale centrum. Lokalni filmowcy nie muszą już „uciekać”: ludzie aspirują do współpracy z polskimi twórcami i ekipami filmowymi” – mówi, a Mary Komasa dodaje: „Chcą z nimi pracować. Moje pokolenie, myśląc o Polsce, zdecydowanie myśli o kinie europejskim”.

Mimo wszystkiego, co kraj ma do zaoferowania, zagraniczne ekipy zawsze w pierwszej kolejności patrzą na 30-procentową zniżkę – przekonuje Krzysztof Sołek z Film Poland Productions.

„Przez kilka dni kręcono tu pierwszy sezon „Wiedźmina”, ale nie zmieniło to postrzegania Polski jako miejsca kręcenia filmów – zrobiły to zniżki gotówkowe. Możemy mieć najfajniejsze lokalizacje i najlepsze ekipy, ale bez tego wsparcia nikt w Polsce nie kręciłby filmów”.

READ  Johnny Depp uhonorowany na polskim festiwalu. Zagraniczni internauci: „Nagroda z kraju, w którym kobiety są przestępcami!”

Tymczasem „świadomość wzrasta wraz z każdym sukcesem”, jak miało to miejsce w przypadku drugiego sezonu serialu „Barbarzyńcy” Netflixa.

„Przed wprowadzeniem rabatów gotówkowych współpracowałem z indyjskimi producentami. Później, ilekroć wspominałem o Polsce, oni o tym wspominali
„Kick” Sajida Nadiadwali. To był ogromny sukces. Wciąż czekamy na tak duży projekt z Wielkiej Brytanii lub USA. Ludzie już nas znają w Europie. Czas pójść o krok dalej.”

Ostatnio Sołek współpracował z Tarnem Willersem przy „In the Lost Lands” Paula WS Andersona. Brytyjski inżynier dźwięku – obecnie mieszkający w Warszawie – zdobył Oscara za „Strefę zainteresowań”.

„Miałem dobre doświadczenia podczas kręcenia w Polsce, zwłaszcza „Strefy interesów”, po prostu dlatego, że ten film był tak niezwykły. Ale Polska pilnie potrzebuje studiów” – zauważa Willers.

„Kręciliśmy „Lost Lands” w Alvernia Studios. Przyjechali do Polski, bo w Budapeszcie było zbyt tłoczno, co jest dość wymowne. [Polish] Firma powiedziała mi, że połowa ich filmów ginie na Węgrzech tylko z powodu tamtejszej infrastruktury”.

Zdaniem Sołka należy zwiększyć także budżet na rabaty gotówkowe.

„Trzymajcie się mocno w tym roku, kapelusz był pusty w ciągu 1 minuty i 20 sekund. To musi się zmienić. W przeciwnym razie większe projekty nas ominą.”

„To był sylwester! „Nie mogłam całować bliskich, po prostu szłam dalej” – dodaje Mariusz Włodarski, który stoi także za „Dziewczyną z igłą”, a teraz bierze udział w konkursie głównym w Cannes.

„Nie chodzi tylko o PFI, choć i tam zachodzą zmiany. Miejmy nadzieję, że na lepsze. Chodzi o nasze prawo, które ogranicza takie finansowanie.”

Według informacji udostępnionych Variety przez PFI roczny budżet finansowania wynosi około 27 milionów dolarów. Program jest przydzielany automatycznie i na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”. Rozpoczyna się 1 stycznia każdego roku, a maksymalna kwota wynosi 3,75 miliona dolarów na projekt i 5 milionów dolarów na wnioskodawcę.

READ  Wtedy i teraz: Travis - to nie tylko miasto parad

„Ludzie ciągle pytają, jakie projekty można zrealizować w Polsce. Kręciliśmy „Unmoored” tam, gdzie udawało się, że jest w Szwecji i Anglii” – mówi Włodarski. „Z ekipą norweską ukończyliśmy nową wersję „Kopciuszka”, która w całości została nakręcona w Polsce. Nie mamy jednak dużych scen dźwiękowych ani terenów zewnętrznych, które mogłyby obsłużyć naprawdę duże projekty. Myślę, że byłoby wspaniale, gdyby Dune mógł być kręcony w Polsce.

Urodzony w Szwecji, mieszkający w Polsce reżyser Dziewczyny z igłą Magnus von Horn będzie nadal zachęcał swoich zagranicznych kolegów, aby dali filmowi szansę.

„Dla mnie to bardzo proste: jeśli ja mogę tu strzelać, inni też mogą. Pracowałem w innych krajach i jest po prostu łatwiej. Jasne, mieszkam w Polsce, znam ten system, ale mogę go tylko polecić innym. Poza tym lokalizacje są fantastyczne. Dostajemy więcej za te same pieniądze niż w Skandynawii i po prostu czuję się pewnie w swoim procesie twórczym”.

W miarę jak Polska staje się coraz bardziej popularna i jest gospodarzem trzeciego sezonu serialu Apple TV+ „Fundacja”, lokalna branża rozważa możliwe zmiany.

„Nie sądzę, że Polska stanie się drugą Pragą, bo ludzie nie szukają tu tylko usług. Szukają konkretnych osób. Tak było z pewnością w przypadku Strefy interesów” – mówi Mary Komasa, a Sołek rozwiewa powszechne obawy.

„Słyszałem głosy, że nie możemy przekształcić się w «fabrykę śrub» na potrzeby produkcji zagranicznej. Nie zgadzam się z tym. Nigdy nie będziemy drugimi Czechami ani drugimi Węgrami, bo mamy już silną tradycję filmową. Ponadto kwalifikacje i umiejętności polskich filmowców rosną, gdy pracują przy dużych produkcjach.”

Włodarski dodaje: „Można powiedzieć, że opłaty wzrosły ze względu na zachęty. Ale tak jest wszędzie i jeśli chcemy się rozwijać, musimy się dostosować i szukać wykonalnych rozwiązań.

READ  Sekret, dlaczego niektórzy ludzie nie otrzymują Covid

Alex Stern, dyrektor generalny Robert Golba, który był odpowiedzialny za „Igrzyska śmierci: Balladę o ptakach śpiewających i wężach” oraz „Most szpiegów”, wspomina także o możliwych korzyściach dla „polskiej gospodarki, turystyki i świadomości lokalizacyjnej”.

„Nie jest łatwo przyciągnąć duże produkcje. Proces trwa nawet dwa lata i wymaga dużo pracy, jednak Polacy podchodzą do niego z dużym entuzjazmem i profesjonalizmem. Brak dużych scen filmowych czasami może stanowić wyzwanie, ale polskie ekipy radzą sobie z tym znakomicie, wykazując się doskonałymi umiejętnościami organizacyjnymi. Są duże sceny filmowe, ale nie zawsze są tam, gdzie są potrzebne.

W oświadczeniu uzyskanym przez Variety PFI podkreśla, że ​​Polska to coś więcej niż tylko „bogate krajobrazy i architektura”.

„Mamy to, co najważniejsze: ludzi. Kompetentne, anglojęzyczne załogi z nastawieniem „można zrobić”, pomysłowi twórcy i doświadczeni producenci. Uważamy jednak, że nie osiągnęliśmy jeszcze szczytu naszych możliwości i wciąż mamy przestrzeń i zasoby na dalsze produkcje.”

Tarn Willers wspomina swoje doświadczenia przy „Prawdziwym bólu” – wyprodukowanym przez Eisenberga, Ali Herting, Jennifer Semler, Dave’a McCary’ego, Emmę Stone i Ewę Puszczyńską – i dodaje: „Myślę, że polskie ekipy chcą kręcić więcej filmów międzynarodowych. Przyciągnięcie takich filmowców i powiedzenie im: „Jesteśmy tak dobrzy jak wszyscy inni” to wielka sprawa. Możemy to zrobić.'”

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *