technologia
Polscy wolontariusze obawiają się, że fala uchodźców na Ukrainie może stać się przytłaczająca
Grzegorz Patyk i blisko dwóch tuzinów przyjaciół rozpoczęli wożenie ukraińskich uchodźców między polską granicą a tymczasowymi schronami dzień po inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego.
Tłumacz z Krakowa na południu Polski, jest jednym z tysięcy Polaków, którzy wkroczyli z pomocą narastającej fali uchodźców wojennych, oferując zakwaterowanie, transport, jedzenie, a nawet usługi prania lub opieki nad dziećmi. Ale 40-letni Patyk jest zaniepokojony, że wolontariusze są przytłoczeni po tym, jak prawie 1,5 miliona ludzi napłynęło do Polski, podczas gdy Rosja nadal bombarduje miasta na Ukrainie.
„Skala jest ogromna… i nie chodzi o to, czy Polacy chcą pomagać, czy nie, tylko o to, czy nadal mogą. Zasoby się wyczerpują” – powiedział Patyk. Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) ostrzegł, że sukces Europy w przyjmowaniu ponad 2 milionów ludzi, którzy do tej pory opuścili Ukrainę, wynika w dużej mierze z tego, że wiele osób znalazło schronienie wśród dużej ukraińskiej diaspory na całym kontynencie.
Jednak zdolność diaspory do przyjmowania przybyszów może się wyczerpać, pozostawiając wielu utkniętych w przepełnionych ośrodkach recepcyjnych, które powstały wzdłuż granicy Ukrainy z Europą Środkową. W zatłoczonym głównym holu Dworca Centralnego w Warszawie, gdzie właśnie wysadził rodzinę próbującą przedostać się do północnej Polski, Patyk powiedział, że wierzy, iż w jego rodzinnym Krakowie zabrakło miejsc noclegowych.
„Nie ma już miejsca” – powiedział, gdy ochotnicy rozdawali w pobliżu kanapki owinięte papierem woskowanym. Władze Krakowa poinformowały, że miasto nadal ma dostępne tymczasowe łóżka, ale więcej stałych miejsc zniknęło, jak podała radiostacja RMF24.
W Warszawie, która w ciągu ostatnich dwóch tygodni przyjęła ćwierć miliona uchodźców, największy prowizoryczny ośrodek recepcyjny był zajęty w około 70%. Ludzie zwykle zostają tam na noc lub dwie przed przejściem dalej. „ŻADEN Z NAS NIE JEST NA TO GOTOWY”
Czekając, aż rodzina, którą przywiózł z granicy, kupi bilety na dalszy pociąg i załatwi papierkową robotę, Patyk mówił o tym, że widział swoją żonę tylko w ciągu dnia, gdy spędzał noce pomagając uchodźcom i że narastał poczucie chaosu. „Na początku wszystko szło bardzo gładko, ludzie przyjmowali uchodźców, zgłaszali się na ochotnika… ale teraz (prywatne) mieszkania się kończą… a my szukamy miejsc, a (miejskie) koordynatorzy wyłączają na noc telefony.”
W tym tygodniu polski rząd zaproponował ustawę, która pozwoliłaby osobom mieszkającym uchodźcom pobierać opłatę w wysokości 8,3 euro dziennie za osobę. Przygotowuje również fundusz o wartości 1,6 miliarda euro na pomoc uchodźcom i zmobilizował policję, strażaków i inne służby do dystrybucji pomocy humanitarnej. Wolontariusze twierdzą jednak, że z prywatnych darowizn nadal finansowana jest znaczna część natychmiastowego wsparcia.
Michał Wilczewski, który określa się jako influencer w mediach społecznościowych, mówi, że koordynował dystrybucję jedzenia na Dworcu Warszawskim, dostarczając kanapki i gotowe posiłki przynoszone przez osoby prywatne i niektóre restauracje. „Właśnie zebraliśmy razem grupę przyjaciół… zaplanowaliśmy trzy zmiany dziennie” – powiedział. „Nikt z nas nie jest na to przygotowany i nie możemy przewidzieć, czy będziemy potrzebować 500 czy 5000 posiłków dziennie”.
Powiedział, że rząd robi teraz więcej niż początkowo, aby koordynować wsparcie dla Ukraińców, na przykład ustawiając ogrzewany namiot w pobliżu dworca kolejowego, gdzie można podawać posiłki, ale obawia się, że stały napływ datków może wkrótce wyschnąć. „Ludzie po prostu gotują i płacą za to własnymi pieniędzmi, ale te fundusze lub ich chęć pomocy się skończą”.
Urzędnicy Unii Europejskiej powiedzieli, że w bloku może przybyć około pięciu milionów ludzi. (Scenariusz Justyny Pawlak; Redakcja: William Maclean)
(Ta historia nie została edytowana przez pracowników Devdiscourse i jest automatycznie generowana z syndykowanego kanału.)