Siedziałem naprzeciw Marcina Czepelaka, ambasadora Polski w Holandii, w koszernej restauracji w Antwerpii. Spotkanie to zostało zorganizowane przez holenderskiego naczelnego rabina Binyomina Jacobsa i holenderskiego żydowskiego dziennikarza Hansa Knoopa. Intencją było ratowanie relacji. Można by pomyśleć: jak możemy być naiwni, że samo siedzenie przy stole z dobrym jedzeniem może przypieczętować umowę?
Ale od czego zaczniemy? Relacje de facto zakończyły się, gdy oba kraje odwołały swoich ambasadorów i nie zamierzały sprowadzać ich z powrotem do drugiego kraju.
Powinniśmy jednak zdecydowanie opowiadać się za dialogiem. Jeśli nie między głowami państw, jeśli nie między parlamentami, to być może kilku aktywistów i ambasador mogłoby być bezpiecznym punktem wyjścia.
Ambasador Czepelak wygląda na twardego, młodego biznesmena, gotowego wynegocjować najlepszą możliwą umowę. Nie wygląda na kogoś, kto za wszelką cenę chce naprawić relacje i wydaje się, że spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność za to, że jest tutaj i omawia tę sprawę. Niemniej jednak zdecydowanie wydaje się zainteresowany tematem i jest zdeterminowany, aby się wysilić.
Naczelny Rabin i Dziennikarz to ludzie, którzy chcą to jak najlepiej wykorzystać, zachowując przy tym integralność i uczciwość wobec faktów historycznych. Nie jesteś gotowy na pójście na skróty z nikim, ale jesteś gotowy słuchać i dać przestrzeń innym perspektywom.
Knoop rzadko kieruje się emocjami; Jest mistrzem w wycofywaniu się i próbie osądzania rzeczy na podstawie faktów, nawet jeśli to boli. Nigdy nie boi się konfrontacji i nie widzi wstydu w przyznaniu się do błędu. Postrzega debatę jako ostateczną drogę do zrozumienia i postępu.
Nie znam dobrze rabina Jacobsa, ale od razu zauważyłem wyraźną różnicę między nim a rabinami, do których jestem przyzwyczajony w Antwerpii. Zajmuje się sprawami politycznymi i jako członek zarządu Europejskiego Stowarzyszenia Żydów przyczynia się w jak największym stopniu do poprawy życia żydowskiego w Europie i stosunków z Izraelem.
A potem jestem tam, próbując coś zmienić tam, gdzie mogę. Ta sprawa zwróciła moją uwagę, gdy wprowadzono prawo dotyczące Holokaustu i zdałem sobie sprawę, że dzieje się coś bardzo skomplikowanego. Od razu wiedziałem, że ten problem nie będzie łatwy do rozwiązania.
Jednak były premier Benjamin Netanjahu i polski premier Mateusz Morawiecki próbowali wypełnić tę lukę, podpisując wspólną deklarację, która została obaliona przez obie strony i spowodowała odrzucenie deklaracji przez Polskę. W tym momencie zarówno Izrael, jak i Polska zrozumiały, że znalazły się w impasie, który wymagałby znacznie więcej niż jednostronnego wyjaśnienia, aby rozwiązać dzielące ich różnice.
Izraelczycy oskarżali Polaków o podważanie faktów historycznych, a Polacy oskarżali Izraelczyków o zniesławianie ich narodu, oskarżając ich o zbrodnie nazistów.
W rzeczywistości Izraelczycy i świat żydowski starają się zapewnić Polsce udział w tragicznym losie polskich Żydów. A Polska ze swej strony szuka uznania za własne cierpienie.
Polacy nigdy nie twierdzili, że cierpieli bardziej niż Żydzi, ale zaprzeczają idei bycia winnymi, będąc jednocześnie ofiarami. Żyd, który domaga się restytucji po tylu latach, znajdzie Polaka, który mu powie: „Słuchaj, ty byłeś ofiarą, ale ja też, więc proszę o odszkodowanie we właściwym organie: Niemczech”. Polska była odpowiedzialna za Holokaust lub nazistowskie obozy zagłady na polskiej ziemi, ale nadal będzie upierać się, że część Polaków była antysemitami i zaangażowana w upadek Żydów.
To odczucie potwierdził minister spraw zagranicznych Yair Lapid, który określił prawo jako „antysemickie i graniczne negowanie Holokaustu”, jedno z oświadczeń, które bezpośrednio zerwały stosunki.
Polacy w swojej relacji twierdzą, że celem nie jest rewizja faktów historycznych ani nawet uniemożliwienie Żydom domagania się restytucji, ale zakończenie niekończącego się procesu, w którym obywatele polscy niezwiązani z wojną tracą mienie.
Polska odrzuciła wówczas zeznania Lapida, oskarżając go o wykorzystanie Holokaustu.
Nikt nie wie, czy wyjdziemy z tego impasu, ale udało nam się tego dnia w koszernej restauracji posiedzieć razem i porozmawiać o wzajemnych krzywdach, opowiadać anegdoty i próbować wytłumaczyć sobie nawzajem swoje punkty widzenia, mając nadzieję na ułożenie podstawa dla nowych Aby nawiązać relacje.
Nowe relacje nie oznaczają, że się zgadzamy. Przede wszystkim nowe relacje będą oznaczać zgodę, ale chęć ciężkiej pracy, aby osiągnąć wspólną płaszczyznę. Wyboje na drodze zostaną usunięte i miejmy nadzieję, że nasze narody zaczną się leczyć. Sztuką dyplomacji jest jak najlepiej zajmować się tak trudnymi sprawami. W rzeczywistości nierzadko zdarza się, że nieprzyjazne narody utrzymują stosunki dyplomatyczne tylko po to, aby powstrzymać konflikt.
Rozmowa między sobą musi więc pozostać warunkiem wstępnym, bo taki jest cel stosunków dyplomatycznych. Miejmy nadzieję, że Polska i Izrael wykorzystają to narzędzie w odpowiedni sposób, aby iść naprzód.
Autor jest dyrektorem Golden Gate Public Affairs, doradza w sprawach UE-Izrael oraz współpracuje z instytucjami Unii Europejskiej w Brukseli.