Długo oczekiwana autobiografia Tomasza Hajty trafi na rynek 12 października. Były reprezentant Polski, znany z ciężkiej gry, zabawnego stylu życia i kontrowersyjnych opinii, postanowił nie tylko odkrywać pozytywne strony życia piłkarza. Mówił o korupcji, bawił się i zabijał człowieka.
Polsat Sport
To nie jest historia dla małych chłopców. Autobiografia Tomasza Hajty, która ukaże się 12 listopada, może do pewnego stopnia być wskazówką do sukcesu. Bo góral z Makowa Podhalańskiego zrobił karierę modelki: w ciągu kilku lat wyjechał do Żywca, Krakowa i Zabrza w Bundeslidze, gdzie na długo zapadł w pamięć kibiców. Ale gdzieś po drodze bajka się skończyła. Zbyt wystawny styl życia, skandal związany z przemytem papierosów, alkohol, hazard, morderstwa …
Los Hajty, o którym ostro pisał Cezary Kowalski z Polsat Sport, przypomina czasem świat westernów Karola Maya, bo takie było też życie piłkarza, który w jedną noc mógł stracić 350 tysięcy. Zł.
W księgarniach są dziś biografie zagubionych i pijanych karier. To historie Dawida Janczyka, Igora Sypniewskiego, Grzegorza Króla i Arkadiusza Onyszki. Żaden z nich nie osiągnął jednak tyle, co Hajto, który ma wicemistrzostwo w Bundeslidze, puchar Niemiec, mecz w Lidze Mistrzów i dwa awanse do Pucharu Świata. Na swojej drodze spotkał tak wspaniałych piłkarzy jak Andreas Möller, Huub Stevens, Rudi Assauer i Harry Redknapp i strzelił premierowego gola na nowej arenie w Schalke. W ten sposób na stałe wszedł do annałów naprawdę wielkiego futbolu. I kto wie, gdzie byłby dziś Hajto, gdyby Schalke zaakceptował lukratywne oferty z Manchesteru City lub Newcastle w 2001 roku …
W podobnych publikacjach zwykle najbardziej interesujące są pieniądze. W książce jest ich wiele. Widzimy liczby, które pokazują, jak zmieniały się pensje zawodników na przestrzeni lat. Od 2000 znaczków zebranych w Górniku Zabrze do setek tysięcy euro, które co sezon trafiały na konto Führera von Schalke Gelsenkirchen. Po latach poznajemy również szczegóły sporu z Polskim Związkiem Piłki Nożnej o prawa marketingowe przed mundialem w Korei i Japonii. Hajto opisuje, jak bardzo, za co i przez kogo ujawnia kulisy, takie jak operacja przekazywania pieniędzy reklamowych za pośrednictwem zagranicznej firmy, która do dziś jest dość wątpliwa i koordynowana przez innego przedstawiciela zwanego „jednym z piłkarzy” dziś biznesmen z apetytem na prezesa PZPN nazywa się „a potem jak„ Marek ”
Jednak książka nie jest kartą napisaną na jego cześć. Chociaż Hajto ma o sobie dobre zdanie, na kolejnych stronach pokazuje nam nieznaną wcześniej autorefleksję. Znany z bulwarowego dżemu, Kowalski spisał się świetnie i nie bał się pytać o najciemniejsze strony życia 48-latka. Dowiadujemy się więc, od kogo Hajto kupił paczki papierosów, od których nadal nosi metkę przemytnika o tym, jak działały mechanizmy kasyna i ile w nich stracił, jaki był problem zespołu Jerzego Engela, który w 2002 roku przeciwko całemu światu walczył i co czuł po zabiciu człowieka
To właśnie ten rozdział – Wypadek – musiał być najtrudniejszy dla Hadżty. I choć jest krótka, to pokazuje inne oblicze bezkompromisowego komentatora niż to, które znamy. To nie jest kozak Hajto. To Hajto, przestraszony, zmartwiony kolejnym dniem, trzęsący się i płaczący w radiowozie. „Długo nie mogłem wstać psychicznie – byłem zdruzgotany, nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie. Nie jestem rockmanem, złamałem się, nie mogłem się otrząsnąć. Przeszły mi przez głowę różne myśli, w tym jedna zakończyć się … ”- przyznaje Hajto i nie ma powodu, by mu nie wierzyć.
To chyba największa wartość autobiografii „Tomasz Hajto. Ostatnia sprawa” – uczciwość. Za kilka chwil brakuje niektórych nazwisk, czasem bardziej szczegółowych informacji na dany temat. Ale nie ma uczciwości, której Hajto się nie boi. 295 stron napisanych przez Kowalskiego czyta się szybko; prawie natychmiast po zakończeniu profesjonalnej kariery piłkarskiej. Ten Hajty – jak sam przyznał – minął szybko. I choć nie miał już kilku milionów złotych, które wydał lub stracił w kasynie, warto było opowiedzieć historię sukcesu i porażki.