Sport
Opinia: Powrót Dylana Groenewegena jest tak samo znaczący jak powrót Fabio Jakobsena i jako taki należy go uznać
Stwierdzenie w nagłówku nie ma na celu sugerowania ani próby stworzenia hierarchii cierpienia.
Bo to nie jest nasza rola.
Jest to jednak zaproszenie do uznania, że życie więcej niż jednego młodego człowieka zostało dogłębnie zmienione tego pamiętnego popołudnia rok, jedenaście miesięcy i pięć dni temu.
Tour de France
Wiggins: Kontrowersyjna Lefevere ma „szczęście” po wygranych wczesnych etapach Quick-Step.
8 GODZIN TEMU
„To jest czwórka!” – Groenewegen przechwytuje 3 etapowe zwycięstwo w fotofiniszu
Zbyt łatwo jest też skupić się na Fabio.
Ponieważ, jak powiedział Jakobsen, on też nie pamięta, co się stało. Jego sumienie jest całkowicie czyste. Wie, że w żaden sposób nie był winny. Z psychologicznego punktu widzenia świat zbiorowo powiedział mu: „Jesteś ofiarą”.
Jakobsen wziął udział w wyścigu WorldTour w czerwcu następnego roku. Rok i tydzień po zawodach zajął drugie miejsce na etapie Vuelta a Espana, a dwa dni później wygrał. Jego pierwsze zwycięstwo w Tourze w Nyborgu było wspaniałym świadkiem.
„To był ciężki czas” – Groenewegen o odzyskaniu sił po wypadku Jakobsena po wygraniu 3. etapu
Z drugiej strony Dylan Groenwegen został rzucony czymś więcej niż tylko książką. Za „odejście od swojej linii i złamanie przepisów UCI” (jej słowa) został zakazany w wyścigach na dziewięć miesięcy.
Przynajmniej, jeśli nie bardziej surowo, został również brutalnie potraktowany w sądzie opinii publicznej i w mediach społecznościowych na rynku.
„W następnych dniach i tygodniach policja pilnowała naszych drzwi. Nie mogliśmy spontanicznie wyjść z domu. Gdybym chciał na chwilę wyjść, oficer był przy mnie, żeby nic się nie stało”.
Groenewegen nigdy nie był potworem i nigdy nie zrobił niczego skandalicznego. Był młodym człowiekiem, który popełnił sportowy błąd, którego konsekwencje prawdopodobnie zostaną z nim na zawsze.
Nawet nie będąc ofiarą takich okrucieństw, nie można sobie wyobrazić, że incydent nie dotknąłby go.
Niewątpliwie jego rasa była. Chociaż w zeszłym sezonie wygrał dwa masowe sprinty w profesjonalnym Tour of Wallonia, jego najlepszym finiszem w wyścigu WorldTour było czwarte. To od jeźdźca, który wcześniej wygrał na Champs Elysees.
W tym sezonie nadal nie był konkurencyjny ani blisko sprintera, którym był wcześniej. Cztery zwycięstwa, dobre, ale nie do takiego poziomu, do którego był przyzwyczajony, chociaż w jednym, wybranym sprincie podczas Tour of Hungary, pokonał Jakobsena do mety.
Niepokój fizyczny często kończy karierę sprinterów na długo przed utratą szybkości nóg. W przypadku Groenewegena, co niezwykłe, to nie troska o siebie powstrzymywała go od przeciwstawienia się masowemu sprintowi w 100%, ale poczucie szkód, jakie może wyrządzić innym.
Do dziś można było sobie wyobrazić, że uniemożliwi to mu powrót na wyżyny, które znał wcześniej. Sport jest lepszy do posiadania. Jego zwycięstwo też było cudowne.
Chociaż ci, którzy byli świadkami tego na żywo lub widzieli go od tego czasu, nigdy nie zapomną tego, co wydarzyło się 8 sierpnia 2020 r. w Zabrzu, zwycięstwo Groenewegen w Tour de France, dzień po zwycięstwie Jakobsena, powinno narysować linię poniżej .
Powinno to być przynajmniej ostatni raz, kiedy omawiamy szersze znaczenie.
Osoby zaangażowane wyzdrowiały. Lekcje do nauczenia (miejmy nadzieję) były. Pozostało tylko to, że dwóm jeźdźcom w środku pozwolono kontynuować. Niech znów będą rowerzystami.
Tour de France
Blazin’ Saddles: 10 straganów z jedzeniem z duńskiego Grand Departamentu trasy
12 GODZIN TEMU
Tour de France
Groenewegen miał „mentalne demony” z katastrofy Jakobsena – McEwen
WCZORAJ O 19:01
„Idol nastolatek przyszłości. Specjalista od totalnej popkultury. Miłośnik internetu. Wannabe odkrywca.”