Gospodarka
Niejednoznaczność Niemiec w kwestii praw człowieka osłabia Europę – Carnegie Europe
Ten blog jest częścią EU-LISTCO, innowacyjny i aktualny projekt, który bada wyzwania stojące przed europejską polityką zagraniczną. Konsorcjum czternastu wiodących instytucji badawczych i uniwersytetów postawiło sobie za cel identyfikację zagrożeń związanych z obszarami o ograniczonej państwowości i spornych zamówieniach oraz zdolności UE do reagowania.
***.
Z Angelą Merkel Gospodarz Dalajlamy W firmie w 2007 r. Było oburzenie ze strony Chin i pogarda ze strony socjaldemokratów, ich koalicjantów.
Pekin zagroził zerwaniem lukratywnych umów handlowych z Berlinem. To się nie wydarzyło. Zagroził wycofaniem się z niemiecko-chińskiego dialogu w kwestiach sądowych. Co to zrobiło. Dialog był niepraktyczny dla Pekinu. Ta ostatnia nie wiązała się z żadnymi kosztami ekonomicznymi.
Socjaldemokraci narzekali na gościa Merkel w biurze. Partia twierdziła, że wykorzystuje prawa człowieka do zdobywania mil politycznych w kraju kosztem zacieśniania więzi z Chinami.
Zaangażowanie Merkel na rzecz praw człowieka było tak wielkie, że próbowała usztywnić kręgosłup swojej własnej koalicji i innych krajów UE, jeśli chodziło o coś, co było fundamentalne i kluczowe dla prawa bloku do istnienia.
Ale ostatnio pomimo nowej UE światowy system sankcji w zakresie praw człowiekaNiemieckie zaangażowanie w obronę praw człowieka, czy to za zamkniętymi drzwiami, czy otwarcie, osłabło.
Gdyby Zieloni dołączyli do nowego rządu po wyborach parlamentarnych we wrześniu przyszłego roku, mogłoby to dać UE bardzo potrzebne, ostrzejsze i bardziej pryncypialne podejście do obrony praw człowieka. To część agendy Zielonych. Pokazałoby to również wschodnim i południowym sąsiadom UE, że podważanie praw człowieka nie może być brane za pewnik.
Niemcy Deficyt w tej kwestii wzrosła. Poza UE krytyka Berlina wobec represji w Hongkongu była niepełna. Gdyby naprawdę chciał zająć dodatkowe stanowisko, Berlin – i przywódcy UE – mogliby otwarcie skrytykować za to Węgry Zablokuj instrukcję 16 kwietnia pomogłaby Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym w obronie praw człowieka w Hongkongu. W końcu chodziło o sojusz transatlantycki, który szedł ręka w rękę z Chinami.
Niemiecka krytyka obozów internowania mniejszości ujgurskiej została również złagodzona przez niemiecki przemysł motoryzacyjny.
Jeśli chodzi o Rosję, godna podziwu była interwencja humanitarna Merkel w leczeniu przywódcy opozycji Aleksieja Nawalnego w berlińskim szpitalu po tym, jak został otruty środkiem chemicznym w sierpniu ubiegłego roku.
Ale chociaż ostrzegła prezydenta Rosji Władimira Putina, aby nie wysyłał Nawalnego do więzienia po jego powrocie do Rosji, jej krytyka nie miała związku z działaniem. Gdy zwolennicy Nawalnego wyszli na ulice po jego aresztowaniu, siły bezpieczeństwa zareagowały gwałtownie.
To tyle, jeśli chodzi o presję, jaką Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron wywarli na Radę Europy przywrócić rosyjskie prawa do głosowaniaktóry został cofnięty po nielegalnej aneksji Krymu przez Moskwę w 2014 r. Niemieccy urzędnicy argumentowali między innymi, że przywrócenie tych praw do głosowania umożliwiłoby rosyjskim obywatelom odwołanie się do Rady Europy.
Teraz, gdy Niemcy przewodniczą Komitetowi Ministrów Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, zobaczmy, czy Merkel zmieni swoje stanowisko wobec Rosji, jeśli to zrobi przemawia 20 kwietnia.
Rozczarowała również krytyka Berlina dotycząca nieustannych represji na Białorusi. Pomyśl tylko: u bezpośrednich sąsiadów UE ponad 35 000 osób są przetrzymywani od sierpnia ubiegłego roku. Jest ponad 220 więźniów politycznych. Ograniczone sankcje wobec garstki świty prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki były wręcz haniebne.
W UE Polska i Węgry wraz z Bułgarią systematycznie podważają praworządność do tego stopnia, że łamią sam traktat UE. Im bardziej ci się to uda, tym bardziej zachęci to inne państwa członkowskie do kwestionowania praworządności.
Zastanawiająca jest letnia krytyka Merkel wobec wydarzeń w Polsce i na Węgrzech. Chodzi o to, aby utrzymać traktat UE, który Warszawa i Budapeszt podpisały, przystępując w 2004 roku. Chodzi również o wykorzystanie traktatu przeciwko rządom, które go kwestionują.
Podważanie praw człowieka powinno mieć swoją cenę. Nie oznacza to izolowania zainteresowanych krajów. „W zglobalizowanym i połączonym w sieci świecie izolacja nie jest właściwym instrumentem” – powiedział federalny minister gospodarki Peter Altmaier.
Chodzi o to, aby podzielić problemy i, jeśli to konieczne, połączyć je – podejście, które obecnie realizuje administracja Bidena. Nie ma powodu, dla którego Merkel nie mogłaby rozmawiać o zmianach klimatu z prezydentem Chin Xi Jinpingiem – co zrobiła 16 kwietnia Porozmawiajcie z Macronem – i w innej kategorii – otwarcie o prawach człowieka.
Ta ostatnia nie polega na wtrącaniu się w wewnętrzne sprawy innego kraju, co jest sloganem tak często używanym przez na wpół autorytarne lub autorytarne reżimy. Chodzi o obronę powszechnych praw obywatelskich i praw człowieka, które mają wpływ na handel, problemy klimatyczne i wiele innych aspektów życia gospodarczego i społecznego.
Samocenzurująca krytyka tych naruszeń – lub niechęć do odnoszenia ich do kwestii handlowych, takich jak zatrzymanie gazociągu Nord Stream 2 – nie tylko zachęca do dalszych nadużyć. Dyskredytuje to, za czym opowiada się UE.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”