Gospodarka
Niedobór ciężarówek w Wielkiej Brytanii utrzymuje się pomimo próśb zagranicznych kierowców
W ciągu kilku tygodni, odkąd rząd Wielkiej Brytanii ogłosił, że przed świętami Bożego Narodzenia zaoferuje 5 000 wiz tymczasowych kierowcom ciężarówek z Europy kontynentalnej w ramach kampanii na rzecz zmniejszenia presji w łańcuchu dostaw, Łukasz Skopinski, polski kierowca ciężarówki, który obecnie przebywa w Stanach Zjednoczonych. pracuje, dał taką radę swoim przyjaciołom w domu:
Nie podejmuj wysiłku.
„Rozmawiam z nimi przez WhatsApp podczas jazdy, a kiedy to się pojawia, mówię im, że po prostu nie warto się tutaj przeprowadzać” – powiedział w niedawnym wywiadzie. „Lepiej ci będzie z kontraktem w Niemczech. Pieniądze są mniej więcej takie same i będą znacznie bliżej domu ”.
Tak więc oferta wizowa nie jest źródłem natychmiastowej ulgi, ale nieformalnym miernikiem atrakcyjności Wielkiej Brytanii po Brexicie i późnej pandemii dla grupy, która kiedyś uważała tę wyspę za jedno z najbardziej atrakcyjnych i lukratywnych miejsc do życia i pracy.
Wywiady z polskimi kierowcami po obu stronach kanału La Manche sugerują, że Wielka Brytania straciła swój blask. Jednocześnie poprawiająca się gospodarka w Polsce znacznie zmniejszyła atrakcyjność relokacji.
Na stacji paliw przy autostradzie, około godzinę drogi na wschód od Warszawy, w miejscowości Maliszew, łatwo było znaleźć kierowców, którzy słyszeli o brytyjskich wizach. Wyzwaniem było znalezienie kogoś, kto chciałby go zdobyć.
– Tu finansowo wszystko w porządku – mówi Kazimierz Makowski, który przewoził pszenicę z Polski na Łotwę. „Zarabiałbym tam kolejne 1000 funtów miesięcznie” – około 1300 dolarów – „ale musiałbym zapłacić za mieszkanie. Więc przeprowadzka nie jest dla mnie opłacalna ”.
„Szczerze mówiąc, wolę mieszkać we Francji” – powiedział Mirosław Kotynia, który po szybkim obiedzie wsiadł do swojego 12-kołowca.
Mając nadzieję na uniknięcie długich kolejek na stacjach benzynowych, pustych półek w sklepach spożywczych i przyjęcia bożonarodzeniowego bez ciastka z ciastem, Departament Transportu rozpoczął rekrutację kierowców za granicą w październiku. Oficjalne dane nie zostały ujawnione, ale w połowie października współprzewodniczący Partii Konserwatywnej Oliver Dowden powiedział w audycji radiowej, że otrzymano „stosunkowo ograniczoną” liczbę wniosków i że nieco ponad 20 zostało zatwierdzonych.
Niektórzy kierowcy, którzy pracowali w Wielkiej Brytanii, powiedzieli, że kraj stał się bardziej ksenofobiczny od czasu Brexitu, który wszedł w życie w styczniu 2020 r., co zapewniłoby „brytyjskie miejsca pracy dla brytyjskich pracowników”. W 2013 roku ostrzegał przed „falą przestępczości w Rumunii”.
– Straciliśmy grupę kierowców do Anglii pięć lat temu, mimo że wiedzieli, że Brexit jest możliwy – powiedział Radosław Balcewicz, doradca spedycyjny w Warszawie. „Po Brexicie wielu z nich zadzwoniło i powiedziało, że już nigdy tam nie będą pracować”.
Kierowcy zgłaszali, że słyszeli od czasu do czasu uwagi natywistów, wariacje „powinieneś wrócić do swojego kraju”. Częściej pojawia się ogólne wrażenie, że atmosfera w Wielkiej Brytanii stała się mniej gościnna. Nawet limit czasowy w ofercie wizowej nie wydaje się zachęcający. Niektórzy kierowcy mówili, że jasne przesłanie brzmiało: „Przyjedź tu i pracuj do Bożego Narodzenia, a potem proszę jedź”.
„Kiedy usłyszałem, że Boris Johnson złożył tę ofertę, pomyślałem, że jest szalony” – powiedział Balcewicz. „Wyobraź sobie 25-26-letniego kierowcę ciężarówki w Polsce. Może pojechać do Belgii i zarobić tyle samo pieniędzy. A praca jest łatwiejsza. Jest bliżej swojej rodziny. Potrafi jeździć prawą stroną drogi. W Anglii nawet kierownica jest w złym miejscu.”
Od Brexitu i pandemii kierunek migracji był w dużej mierze jednokierunkowy – w kierunku kontynentu. Liczba obywateli urodzonych za granicą, którzy opuścili Wielką Brytanię, gdy na całym świecie szalał Covid-19, szacuje się na 1,3 miliona w badaniu przeprowadzonym przez Centrum Kompetencyjne Statystyk Biznesowych. Autorzy opisują to jako „bezprecedensowy exodus”.
Wielu z tych odchodzących pracowników pochodziło z krajów takich jak Polska, Rumunia i Węgry, które były członkami Unii Europejskiej o niższych płacach i niższym standardzie życia. Gastronomia to tylko jedna z wielu, które zostały zaatakowane przez tę migrację. Nierzadko obecnie można znaleźć znaki ostrzegające klientów, aby byli przygotowani na opóźnienia. Gości w Shake Shack w Londynie wita plakat z napisem: „Hej Shack Fam, ze względu na obecne wyzwania kadrowe w Wielkiej Brytanii nie możemy zagwarantować pełnej oferty menu, a czas oczekiwania może być dłuższy niż zwykle”.
Branża samochodów ciężarowych jest tak samo poważnie dotknięta. Rząd Wielkiej Brytanii szacuje, że potrzebuje 100 000 więcej kierowców. Nasuwa się pytanie, dlaczego Departament Transportu udostępnił tylko 5000 wiz tymczasowych. W parlamencie politycy partii opozycyjnych przekonują, że niska liczba odzwierciedla ambiwalencję w konserwatywnym rządzie.
„To jest plaster, który ma naprawić złamaną nogę”, powiedział Alistair Carmichael, rzecznik Liberalnych Demokratów do spraw wewnętrznych i członek parlamentu. „Program podkreśla na wiele sposobów sposób, w jaki ten rząd ciągnie jednocześnie w dwóch kierunkach. Z jednej strony są tradycyjnie konserwatywni politycy, którzy chcą postępować właściwie w biznesie i biznesie, i sprowadzają kierowców z Europy. Z drugiej strony masz ideologicznie prawicowy element partii o znacznie bardziej nacjonalistycznym i ekskluzywnym programie, niezależnie od konsekwencji ekonomicznych.”
Brak kierowców skłonił niektórych z branży transportowej do przewidywania, że okres świąteczny będzie wymagał niefortunnych decyzji.
„Jeśli ten problem nie zostanie szybko rozwiązany, ludzie w łańcuchu dostaw będą zmuszeni podjąć decyzję: czy chcemy wysyłać niezbędne rzeczy, takie jak artykuły spożywcze lub luksusowe na święta?”, powiedział Rob Holliman, dyrektor dwóch brytyjskich spedytorów, którzy nadzorować 140 ciężarówek. „Możemy mieć mleko w supermarketach lub prezenty świąteczne w sklepach. Nie ma wystarczającej liczby kierowców ciężarówek, aby mieć jedno i drugie ”.
Niechęć polskich truckerów do przeprowadzki do Wielkiej Brytanii to także opowieść o tym, jak poprawiło się życie w Polsce w ciągu ostatniej dekady. Powiedział, że gdy piętnaście lat temu Witold Szulc przeprowadził się do miasta w pobliżu Manchesteru, jego pensja kierowcy ciężarówki i jakość życia znacznie wzrosły. Od 2010 roku wzrost gospodarczy Polski był na tyle silny, że FTSE Russell, który licencjonuje indeksy giełdowe, przeklasyfikował kraj z rynku wschodzącego na rynek rozwinięty.
Gdy powiększyły się fortuny Polski, pan Szulc zepsuł Anglię. Miejsca parkingowe i udogodnienia dla kierowców ciężarówek są marne w porównaniu do większości w Europie. Prysznice są stare i źle utrzymane, a toalety brudne i śmierdzące, co powtarza wielu kierowców ciężarówek, zagranicznych i innych. Co ważniejsze, on i jego żona wpadli na pomysł wychowania czworga dzieci w Wielkiej Brytanii.
„Nie podoba nam się styl życia brytyjskich dzieci” – powiedział Szulc. „Są głośni, źle się zachowują, nie wydają się nikogo szanować. A wielu nie lubi imigrantów jak ich rodzice. Wyobraziliśmy sobie, jak nasze dzieci dorastają w ten sposób i powiedzieliśmy „nie”.
Wrócił do Polski w 2019 roku i teraz wraz z przyjacielem posiada i prowadzi sklep ze zdrową żywnością w Łodzi.
Pan Skopiński, kierowca, który rozmawia ze znajomymi na WhatsApp, planuje również powrót do Polski na początku przyszłego roku. Jego mama jest starsza i chciałby mieszkać w pobliżu. Poza tym zarobił wystarczająco dużo pieniędzy, żeby odejść.
„W tej chwili”, powiedział, „jedyne, co lubię w Anglii, to finanse”.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”