Connect with us

Sport

Największe problemy Legii. Czesaw Michniewicz Pika nona musi się z tym zmierzyć

Published

on

Największe problemy Legii.  Czesaw Michniewicz Pika nona musi się z tym zmierzyć

Ten związek zakończył się wcześnie w tym sezonie. Tak naprawdę powinno być legion Nikozja przegrała w kwalifikacjach z Omonią Liga Mistrzów. Obie strony wiedziały, że to wszystko zmierza donikąd, ale łączyły ich toksyczny związek w nadziei, że coś się zmieni na lepsze. To się nie zmieniło. W sobotę Legia przegrała kolejny mecz w Ekstraklasie, który ostatecznie przesądził o losach Aleksandara Vukovicia w warszawskim klubie. A właściwie jej brak – prawdopodobnie nie będzie już szans dla Serbów.

Obejrzyj wideo
Dlaczego polskie drużyny nie mogą przygotować się do kwalifikacji do pucharu? [Sekcja Piłkarska #61]

Praca w poniedziałek Czesław Michniewicz przejął trener Legii, Trener kadry narodowej U-21. Sporo pracy i sprzątania będzie czekał na niego na ulicy Łazienkowskiej po swoim poprzedniku. Jest wiele rzeczy, które można poprawić.

Brak stabilizacji

Głównym problemem Legii w tym sezonie, poza wynikami, jest oczywiście brak stabilizacji. Niezrozumiałe zmiany i częste eksperymenty Vukovica doprowadziły zespół do frustracji. Jak bardzo były trener mistrzów Polski zbłądził, doskonale pokazuje położenie linii defensywy, która za każdym razem była inna (!) W sezonie ligowym. W pierwszej rundzie obronę stworzyli Luis Rocha, Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk i Michał Karbownik (grający na prawej stronie, ale o tym za chwilę). W drugiej partii Lewczuka zastąpili Remy i Karbownik Stolarski. Później Mladenović grał dla Rocha i Karbownika ponownie dla Stolarskiego. Ostatecznie Karbownika ponownie zastąpił Stolarski. Chaos. A to tylko obrona – podobnie było w innych formacjach.

Jeśli osobiste oświadczenie zmienia się tak bardzo co kilka dni, niemożliwe jest doprowadzenie zespołu do poziomu, na którym praca zespołowa i opracowane automatyzmy są w stanie wypełnić luki i naprawić błędy. Od czasu do czasu niemożliwe jest osiągnięcie wysokiego, stabilnego poziomu, obracając połowę składu i od czasu do czasu łącząc się w formację zaprojektowaną tak, aby zapewnić bezpieczeństwo Twojego celu.

READ  W halach fabrycznych dzwonek i migające światło utrzymują dystans

Stabilizacja, szczególnie w obronie, ale także na całym boisku, będzie pierwszym zadaniem, jakie czeka nowego trenera Legii.

Czas na eksperymenty się skończył

Nagłówek właściwie pasuje do zwolnienia Vukovicia, ponieważ powierzenie mu pierwszej drużyny było samym w sobie dużym eksperymentem. Ale o tym nie rozmawiamy. Chodzi o to, co zrobił Vuković, wybierając pozycję dla poszczególnych graczy. Serb tak często zmieniał miejsca zawodników na boisku, że aż kusiło go, by powiedzieć, że w szatni ma maszynę do rysowania, a przynajmniej szklaną kulę. Możesz dać upust swojej wyobraźni:

Na 90 minut przed meczem zawodniczki Legii wchodzą do szatni, gdzie Vuković czeka ze szklaną kulką w środku zawierającą kilka kartek papieru. Albo nie, z dwoma piłkami – jedną z nazwiskami graczy, drugą z pozycjami. Trener Legii bierze kartę z pierwszej piłki:

– Karbownik! – Podane jest imię młodego gracza.

Po przeczytaniu czas na drugi bal.

– Właściwa obrona! – czyta Vuković.

Z pewnością tak nie było? Jeśli spojrzeć na pole gry, nie można tego wykluczyć, a Karbownik jest tego doskonałym przykładem. Przecież to środkowy pomocnik, co wielokrotnie podkreślał jego menadżer, który poprosił nawet Vukovicia, by dał Karbownikowi szansę na jego nominalną pozycję. Ale zamiast grać na środkowym utworze [takie coś miało miejsce, ale bardzo rzadko] – Karbownik był rzucany w różne miejsca – raz na lewą obronę, potem na prawą obronę. Trudno powiedzieć, co miało znaczenie. Humor trenera? Pogoda? Siły wiatru i warunki pogodowe?

I to nie tylko problem Karbownika. W środku pomocy Slisz dostawał bardziej ofensywne zadania, czasem defensywne (w zależności od tego, czy obok niego był Andre Martins czy Domagoj Antolić). Czasem na lewym skrzydle grał Mateusz Hołownia, czasem Bartosz Kapustka, choć Vuković czasem skręcał w prawo. A jeśli Kapustka był na prawej stronie, to Luquinhas był na lewym, chyba że Vuković właśnie stwierdził, że Luquinhas będzie w danym dniu prawym pomocnikiem zamiast lewego pomocnika. Albo niech w ogóle będzie rozgrywającym i gra za plecami napastnika. Chyba że zrobi to Walerian Gwilia i Tomas Pekhart nie utworzą duetu z Jose Kante, ale zagrają samotnie na szczycie. Chaos, chaos i znowu – chaos.

READ  Miami Open: Polak Iga Świątek pokonuje Naomi Osakę w walce o tytuł, zastępując Asha Barty'ego na pierwszym miejscu na świecie, Wiadomości sportowe

Jeśli spojrzeć na postawy Legii w różnych meczach, można powiedzieć, że tylko Artur Boruc był pewien swojej pozycji. Jest to problem, z którym również musi się uporać nowy trener Legii, gdyż tak częste zmiany pozycji nie tylko destabilizują grę poszczególnych zawodników, ale – może paradoksalnie – skutecznie hamują ich rozwój.

Warszawskie sanatorium

Michniewicz musi też zmierzyć się z problemem, że niektórzy gracze nie są tak naprawdę zaangażowani. Po ostatnim meczu z Górnikiem (1-3) wymyśla William Remy. Z całym szacunkiem dla Francuza – który na początku swojego pobytu w Legionie zapowiadał się na solidnego obrońcę – jak odczytać grę w akcji, w której cała drużyna przeciwna atakuje z prawej i ofensywnej Zawodnik biegnący na krótszym słupku, zupełnie inny kierunek biegu?

Problem zaangażowania obejmuje również problem odbudowy zawodników. Na papierze Legia to potwór w polskich warunkach – Boruc, Jędrzejczyk, Mladenović, Wszołek, Kapustka, Valencia, Pekhart itp. Ale tak naprawdę to grupa zawodników, którą trzeba odrestaurować. Jest sanatorium, które odwiedzają kuracjusze z całej Europy. Nie grasz za granicą, ale wyrobiłeś sobie markę? Przyjedź do Warszawy, Legia Cię przywita. Z całym szacunkiem dla niektórych z wyżej wymienionych graczy, jak Kapustka czy Valencia, są to znakomici gracze, bardzo utalentowani, z talentem i potencjałem. Ale jeśli Legia chciała realistycznie pomyśleć o awansie do fazy grupowej Pucharu Europy (wciąż ma szansę), nie mogła liczyć wyłącznie na nadzieję i zawodników, którym odbudowa formy zajmie co najmniej kilka dobrych tygodni.

Nie jest solidnym napastnikiem

Legia wciąż ma problem. Problem, który prawdopodobnie nie zostanie rozwiązany, przynajmniej do następnego okna transmisji. Mistrzowie Polski tak zagubili się w przyciąganiu nowych skrzydłowych, że zapomnieli o ataku. Vamara Sanogo? Zranienie. Krawędź? Solidny napastnik w lidze, ale nie gwarantuje 25 bramek w jednym sezonie. Pekhart? Nadal nieznany. Zawodnik, który w jednym meczu strzeli dwa gole (i prawdopodobnie dwa gole) tylko po to, by w następnym meczu przywołać ducha Sandro Kulenovica (tak, już był z nim porównywany). Maciej Rosołek? Wciąż melodia przyszłości. Legia nie ma gracza w ofensywie, który przeciągałby swoją grę przez trudne czasy. Nie ma nikogo, komu ktoś podałby piłkę, gdyby nie zdarzyło się, że z piłką dokonali cudów. Jak to bywa np. W reprezentacji Polski, gdy Robert Lewandowski ciągnie za sobą całą drużynę.

READ  Puchar Świata: Man City wyprzedził Chelsea i Man Utd, aby zakończyć turniej jako najlepiej zarabiający Premier League | wiadomości piłkarskie

Nowy trener też będzie musiał jakoś sobie z tym poradzić. Może nie musi jednak czekać do okienka transferowego, a lider zespołu, który – nie patrząc daleko – Miroslav Radović w najlepszych czasach – wymyśli siebie?

Przeczytaj także:

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *