Świat
Najnowsze wieści o wojnie ukraińsko-rosyjskiej: aktualizacje na żywo
Siewierodonieck, Ukraina — Kobieta wysiadła z karetki płacząc z zakrwawionymi rękami. Sanitariusze policyjni zaciągnęli ją do punktu pierwszej pomocy, gdy poprosiła o pomoc dla męża, który był w karetce.
— Proszę, Boże, pozwól mu żyć — powiedziała pani Olha. „Nie masz pojęcia, jakim on jest osobą. To złoty człowiek.
Ale nosiciele noszy już wstali. Mąż Olhy, Serhii, zmarł we wtorek po południu, kolejna ofiara nieustający ostrzał artyleryjski i armatnie że rosyjskie wojska spadają na to miasto frontowe od trzech miesięcy.
Siewierodonieck, miasto górniczo-przemysłowe, położone w samym sercu Donbasu na wschodzie Ukrainy, znajduje się na celowniku Moskwy. Odparte w stolicy, Kijowie, siły rosyjskie skierowały całą swoją siłę na wschód w celu zajęcia znacznej części terytorium przylegającego do granicy z Rosją, chociaż trochę ich to kosztowało.
Siewierodonieck ma też strategiczne znaczenie dla Ukraińców i od tygodni zaciekle go bronią. Wcześniej w tym miesiącu siły rosyjskie poniósł ciężkie straty gdy próbowali przekroczyć w pobliżu rzekę Seversky Doniec i umocnić swoją pozycję.
W Siewierodoniecku oznaczało to miesiące traumy, gdy Moskwa próbuje okrążyć i oblegać miasto. Rosyjskie wojska są teraz rozmieszczone z trzech stron.
Podróż do Siewierodoniecka jest niebezpieczna. Aby dostać się tu we wtorek, zespół reporterów New York Times przejechał z eskortą policyjną małe wioski i pola, aby uniknąć ostrzału z pozycji rosyjskich, a następnie przemknął przez jednopasmowy most, który jest jedyną pozostałą drogą do miasta.
Gruz z rosyjskich bombardowań leżał na prawie każdej ulicy.
Płetwy rakiety wystawały z kraterów w asfalcie. Po drugiej stronie ulicy rozwieszono zepsuty słup i przewody. A spalone samochody, poszarpane odłamkami, a czasem przewrócone, leżały porzucone tam, gdzie rzuciła nimi eksplozja. Z boku mostu niebezpiecznie wisiała ciężarówka.
Dla funkcjonariuszy policji z Siewierodoniecka był to po prostu kolejny dzień.
Urzędnicy utrzymywali obecność policji w mieście, a także w sąsiednim mieście Łysychańsk, aby zaopatrzyć pozostałych mieszkańców miasta, przyjąć zabitych i rannych oraz ewakuować ludzi z linii frontu.
„Wielu z nich było nikim, ale kiedy wybuchła wojna, stali się bohaterami” – powiedział o swoich oficerach szef policji obwodu Ługańskiego Ołeh Hryhorow. „Wielu zostało, ponieważ naprawdę uważają to za swój obowiązek”.
Chociaż większość regionu, za który odpowiedzialny jest wódz Hryhorow, została schwytana przez siły rosyjskie, udało mu się utrzymać kwaterę główną w Siewierodoniecku i dowodzi siłami złożonymi głównie z tubylców ze wschodnich regionów Ługańska i Doniecka, którzy służą Rosji. Wielu z nich straciło domy podczas wojny na wschodniej Ukrainie osiem lat temu, a teraz tracą wszystko po raz drugi – powiedział.
Podczas gdy ukraińskie wojsko walczy w obronie miasta i używa artylerii i czołgów do odpierania rosyjskich natarcia, policja stara się zaspokoić potrzeby ludności cywilnej. W magazynie robotnicy sporządzali listy potrzebujących pomocy oraz osób szukających ewakuacji. Rząd koców na drewnianych paletach służył jako punkty pierwszej pomocy. Na podwórku ludzie napełniali wiadra z cysterny na wodę.
Tymczasem Rosjanie nasilili bombardowania w ostatnich dniach i nowy atak wydaje się nieuchronny, powiedział szef policji.
Teraz nawet cywile, którzy zdecydowali się pozostać w swoich domach i odrzucili wcześniejsze oferty ewakuacji, proszą o pomoc w wydostaniu się, powiedział szef Hryhorov. Policja codziennie wyprowadza 30-40 osób.
Niebezpieczeństwo rośnie również dla jego ponad 100 oficerów w obu osadach. We wtorek odbył spotkanie ze swoim sztabem w celu opracowania strategii na wypadek rosyjskiego okrążenia.
Na razie zostaną, powiedział, bo nie ma nikogo, kto by się zaopiekował ludźmi.
Z przedwojennej 100-tysięcznej populacji pozostały tysiące, wielu mieszka w piwnicach i komunalnych schronach przeciwbombowych, inni zostają w domach w mieszkaniach lub małych drewnianych chatkach ustawionych w ogrodach i zadrzewionych ulicach. Niektórzy są na emeryturze. Niektórym brakuje środków – lub skłonności – do ucieczki. Jeszcze inni sympatyzują z rosyjskim rządem.
Wielu wydawało się po prostu przytłoczonych tym, co się dzieje.
Gdy zespół funkcjonariuszy rozładowywał zapasy żywności dla rodzin w blokach na starym mieście, do komendanta policji podeszły dwie kobiety. Chcieli ewakuować się, ale zaopiekowali się swoimi matkami, które były przykute do łóżka po udarze.
„Jestem bez pieniędzy, bez grosza”, powiedziała Wiktoria (49 lat) i zaczęła płakać. „Nie mam krewnych i nie mam dokąd pójść”.
Viktoriya skontaktowała się z amerykańską grupą humanitarną, która zaoferowała pomoc, gdy miasto nadal miało połączenia telefoniczne i internetowe, ale powiedziała, że nigdy nie przybyli. Powiedziała, że jej matka Valentina ma 87 lat i nie może chodzić.
Ogień snajpera gwizdał blisko głowy, gdy mówiła. Dowódca policji schylił się i odwrócił, szukając uderzenia. Ale dwie kobiety zdawały się nie zauważać strzału ani pobliskich eksplozji.
Druga kobieta, 52-letnia Ludmiła, powiedziała, że mieszka w mieszkaniu na czwartym piętrze i nie odważyła się zejść do piwnicy podczas bombardowań, ponieważ nie mogła znieść pozostawienia matki samej na górze.
„Muszę je nakarmić ręcznie”, powiedziała. „Siedzimy tam, boimy się i nie wiemy, co robić”.
Budynek mieszkalny został już raz trafiony granatem, a jedno mieszkanie zostało częściowo spalone.
„Nie obiecujemy, ale postaramy się” – odpowiedział szef policji na prośbę kobiet o ewakuację.
Oddziały policyjne zbierają tych, którzy chcą odejść w małych grupach i zabierają ich do punktu zbiórki, gdzie są następnie zabierani w opancerzonym autobusie.
Operacja jest pełna pułapek i niepewności, z których nie najmniej ważnym jest rozmieszczenie nowych pocisków, które blokują jakikolwiek ruch. Jednak gdy zespoły zebrały się w kwaterze głównej policji w Łysychańsku, aby zaplanować kolejną ewakuację, powiedzieli, że ostatnie opóźnienie było spowodowane przez grupę samych ewakuowanych, którzy domagali się dodatkowych zapewnień.
Inni funkcjonariusze opiekowali się tymi, którym pomoc przyszła za późno.
Trzech policjantów stawia czoła ostrzałowi i wyrusza, by zebrać i pochować zmarłych w Łysychańsku. Pojechali białą furgonetką do domu, w którym 65-letnia kobieta, którą sąsiedzi nazywali Babcią Maszą, leżała na plecach na podwórku z rękami rozłożonymi pod kocem. Jej pies warczał i szczekał z budy, gdy funkcjonariusze umieścili ją w worku na zwłoki i wynieśli na noszach.
Babcia Masza miała cukrzycę, a wojna utrudniła jej zdobycie leków, powiedziała jej sąsiadka Lena, lat 39. Jej syn wyjechał z rodziną i nie mógł wrócić, gdy zachorowała, powiedziała Lena. Jak większość osób, z którymi przeprowadzono wywiady na potrzeby tego artykułu, ze względów bezpieczeństwa wolała używać tylko swojego imienia.
„W ogóle nie chciałam, żeby to się stało” – wyjaśniła. „To całkowicie głupia wojna – ale nikt nie pytał mnie o zdanie”.
Policjanci zebrali kolejne ciało, 60-letniego mężczyznę o imieniu Sasha, który mieszkał w małym drewnianym domu z zarośniętym podwórkiem w pobliżu bazy wojskowej.
– Był ostrzał, a potem zginął – powiedział ze złością 51-letni sąsiad i przyjaciel Michaił. „Powiedział, że czuje się chory, ale gdzie mamy go zabrać w nagłych wypadkach?”
Siewierodonieck ma szpital. Ale jedyny lekarz tam opiekuje się 30 pacjentami, a on został mocno postrzelony i jest praktycznie niedostępny, mówili ludzie w mieście.
Policja kontynuowała wędrówkę na cmentarz na obrzeżach miasta i podjechała furgonetką do szeregu wąskich rowów wykopanych przez koparkę. Wyciągnęli worki z furgonetki i wrzucili je do rowu, gdzie leżało już około 10 worków na ciała.
Pochowali 150 cywilów w ciągu trzech miesięcy, powiedział odpowiedzialny urzędnik, który podał tylko swoje imię, Daniel, 26 lat. Tylko kilku krewnych było w pobliżu, aby zorganizować porządny pochówek, reszta poszła do grobów komunalnych.
„Przyzwyczajenie się do tego jest bardzo przerażające” – powiedział wódz Hryhorov.
Powiedział, że jego sposób na radzenie sobie z wojną polega na skupieniu się na jednym zadaniu na raz.
„A jutro będzie inny dzień i pojawią się nowe zadania” – powiedział. „Prawdopodobnie każdy z nas powinien zrobić to, co musi zrobić, a rezultatem będzie wspólne zwycięstwo”.
„Organizator. Entuzjasta podróży. Rozwiązuje problemy. Miłośnik muzyki. Oddany uczony kulinarny. Nieuleczalny fan internetu. Zwolennik popkultury.”