Sport
Muzeum Auschwitz rozpoczyna konserwację butów po zamordowanych dzieciach | Wiadomości, sport, praca
OSWIECIM, Polska (AP) – W nowoczesnym laboratorium konserwatorskim na terenie byłego obozu Auschwitz mężczyzna w niebieskich gumowych rękawiczkach zeskrobuje skalpelem rdzę z oczek małych brązowych butów, które dzieci nosiły przed zagazowaniem w komorach.
Koledzy na drugim końcu długiego stołu roboczego ścierają kurz i brud ze skóry delikatnych przedmiotów miękkimi ściereczkami i ostrożnymi okrężnymi ruchami. Buty są następnie skanowane w sąsiednim pokoju, fotografowane i katalogowane w bazie danych.
Praca jest częścią rozpoczętej w zeszłym miesiącu dwuletniej kampanii ratowania 8 000 butów dziecięcych w byłym obozie koncentracyjnym i zagłady, w którym wojska niemieckie zamordowały 1,1 miliona ludzi podczas II wojny światowej. Większość ofiar stanowili Żydzi, zabici podczas próby eksterminacji Żydów w Europie przez dyktatora Adolfa Hitlera.
W czasie wojny lokacja znajdowała się w części Polski okupowanej przez wojska niemieckie i włączonej do Rzeszy Niemieckiej. Dziś jest to miejsce pamięci i muzeum prowadzone przez państwo polskie, któremu powierzono uroczysty obowiązek zachowania świadectw miejsca, w którym wśród ofiar znaleźli się także Polacy. Niemcy zniszczyli dowody swoich okrucieństw w Treblince i innych obozach, ale ponieśli porażkę na rozległym terenie Auschwitz, uciekając w chaosie przed nacierającymi siłami sowieckimi pod koniec wojny.
Osiem dekad później niektóre dowody znikają pod presją czasu i masowej turystyki. Włosy zgolone ofiarom w celu zrobienia ubrania są uważane za święte szczątki ludzkie, których nie należy fotografować ani konserwować. Obraca się w pył.
Ale ponad 100 000 butów ofiar pozostaje, około 80 000 z nich w ogromnych stosach, na wystawie w pokoju, w którym codziennie przechodzą goście. Wiele z nich jest wypaczonych, ich oryginalne kolory wyblakły, sznurowadła zostały rozwiązane, a mimo to pozostają świadectwem brutalnie skróconego życia.
Małe buty i kapcie są szczególnie bolesne.
„Buty dziecięce są dla mnie najbardziej poruszającym obiektem, bo nie ma większej tragedii niż tragedia dzieci” – mówi Mirosław Maciaszczyk, konserwator z muzealnych laboratoriów konserwatorskich.
„But to przedmiot, który jest ściśle związany z osobą, dzieckiem. To ślad, czasem jedyny ślad po dziecku”.
Maciaszczyk powiedział, że nawet gdy skupiają się na technicznych aspektach swoich prac konserwatorskich, on i inni konserwatorzy nigdy nie tracą z oczu ludzkiej tragedii kryjącej się za butami. Czasem ogarniają ich emocje i potrzebują przerw. Wolontariusze, którzy w przeszłości pracowali z obuwiem dla dorosłych, poprosili o nowe zadania.
Elżbieta Cajzer, kierująca zbiorami, powiedziała, że prace konserwatorskie zawsze pozwalają na odkrycie indywidualnych szczegółów dotyczących zabitych w obozie – w szczególności walizki mogą dostarczyć wskazówek, ponieważ opatrzone są nazwiskami i adresami. Uważa, że praca nad dziecięcymi butami ujawni również nowe dane osobowe.
Otwierają również okno do minionej epoki, kiedy buty były cennym towarem przekazywanym z dziecka na dziecko. Niektóre noszą ślady retuszowanych podeszw i innych napraw.
Muzeum jest w stanie przechować około 100 butów tygodniowo i przetworzyło 400 od rozpoczęcia projektu w zeszłym miesiącu. Celem nie jest przywrócenie ich do pierwotnego stanu, ale doprowadzenie ich jak najbardziej do stanu, w jakim znajdowały się pod koniec wojny. Większość butów to pojedyncze egzemplarze. Rzadkością jest para jeszcze zawiązana sznurowadłami.
W zeszłym roku pracownicy zajmujący się konserwacją obuwia dla dorosłych znaleźli włoski banknot 100-lirowy w damskim bucie na wysokim obcasie, na którym widniała również nazwa firmy Ranzini, producenta obuwia z Triestu. Właścicielką była prawdopodobnie Włoszka, ale nic więcej o niej nie wiadomo.
Znaleźli także nazwisko Very Vohryzkovej na dziecięcym bucie. Przypadkowo pracownik muzeum zauważył to nazwisko na walizce i muzeum było w stanie zebrać szczegółowe informacje o rodzinie. Vera urodziła się 11 stycznia 1939 r. w czeskiej rodzinie żydowskiej i została deportowana do Auschwitz w 1943 r. wraz z matką i bratem w transporcie z getta w Theresienstadt. Osobnym transportem wysłano jej ojca, Maxa Vohryzka. Wszyscy zginęli.
Cajzer określił buty jako wymowne świadectwo, także dlatego, że ogromne góry pozostawionych butów dają wrażenie ogromnej skali zbrodni, nawet jeśli to, co zostało, to tylko ułamek tego, co było.
Zanim esesmani skierowali ludzi do komór gazowych, kazali im się rozebrać i powiedzieli, że pójdą pod prysznic na dezynfekcję.
„Możemy sobie wyobrazić, ile osób przyszło tutaj z nadzieją, że po kąpieli będą mogły z powrotem założyć buty. Myśleli, że zabiorą swoje buty z powrotem i będą ich używać. Ale nigdy nie wróciły do swoich właścicieli”. — powiedział Cajzer.
W większości przypadków buty i inne rzeczy zbierano, a materiały wykorzystywano do wspierania III Rzeszy w jej wysiłkach wojennych. Chociaż 110 000 butów w kolekcji muzeum jest ogromne, najprawdopodobniej pochodzą one tylko z ostatnich transportów do obozu, powiedział Cajzer.
Koszt projektu wynoszący 450 000 euro (492 000 USD) jest finansowany przez Fundację Auschwitz-Birkenau, której głównym darczyńcą są Niemcy, oraz Międzynarodowy Marsz Żywych, program edukacji o Holokauście.
Zarówno Cajzer, jak i Maciaszczyk stwierdzili, że butów nie da się uratować na zawsze, ale celem jest zachowanie ich na lata.
„Nasza obecna ochrona przyrody spowalnia te procesy (rozpadu), ale trudno powiedzieć, na jak długo”. — powiedział Maciaszczyk.
Dzisiejsze najświeższe wiadomości i nie tylko w Twojej skrzynce odbiorczej
„Idol nastolatek przyszłości. Specjalista od totalnej popkultury. Miłośnik internetu. Wannabe odkrywca.”