Zabawa
Michał Jarmoluk obchodzi swoje 100. urodziny
W zeszłym tygodniu Michael Jarmoluk obchodził w gronie rodziny i przyjaciół swoje 100. urodziny. 24 października skończył 100 lat.
Zaskoczyły go trzy jego siostrzenice z Republiki Południowej Afryki i jedna z Hiszpanii.
„Podziwiamy jego radość życia i stan ducha” – powiedziała jedna z jego siostrzenic, Basia Elliott. Jej matką była najmłodsza siostra Jarmoluka, która zmarła 12 lat temu.
Elliott odwiedziła ją z siostrami Joasią Fish i Haneczką Benz.
„Ja i moja mama przyjechaliśmy do Rimbey w 1983 roku, a ona nie widziała swojego brata od 41 lat, więc było to wspaniałe spotkanie” – Elliott powiedział o ich wspólnej wizycie wiele lat temu.
Dodała, że Jarmołuk pamięta wszystkie swoje dzieci i małżonków, dziewczyny i chłopaków sprzed lat.
„Wszyscy go kochamy. On jest po prostu wyjątkowy.”
Powiedziała, że miło im było rozmawiać z nim po polsku i wspominać wspólne chwile, a także chciała podzielić się szczególnym wydarzeniem z wizyty Jarmoluka we Włoszech.
„Sześć lat temu Michael przyjechał do Włoch ze swoimi dwiema córkami na ślub mojej siostrzenicy i tańczył w toskańskim słońcu, dopóki córki nie kazały mu usiąść” – powiedział ze śmiechem Elliott.
Podczas obchodów 100. urodzin, które odbyły się kilka dni przed jego setnymi urodzinami, nie zabrakło występów i rozrywek. Jarmoluk powiedział, że jest bardzo szczęśliwy.
„Mam tak wielu ludzi, którzy pomogli mi poczuć się wspaniale. To była wspaniała uroczystość” – powiedział podczas niedawnego czatu, dodając, że wiele osób dzwoniło do niego z dużej odległości, w tym jego stary lekarz, który dzwonił do niego aż z Nowego Brunszwiku, aby powiedzieć „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin”.
„Każdy sprawia, że czuję się bardziej żywy i towarzyski. Mam się dobrze.”
Jeśli chodzi o jego codzienność, Jarmoluk lubi wychodzić na kawę i spotykać się z przyjaciółmi i różnymi osobami ze społeczności, aby porozmawiać.
„Nadal należę do Lions Club i chodzę na spotkania Legionu, żeby się nie nudzić. Lubię moich przyjaciół i miło, że ludzie wciąż mnie rozpoznają” – powiedział ze śmiechem.
W zeszłym tygodniu Jarmoluk wziął udział w niedawnej kampanii makowej, biorąc udział w wyprzedażach w różnych sklepach na terenie miasta.
„Nadal tam jestem i chcę tam być. Nigdy nie zapomniałem mojej armii i moich towarzyszy z wojny. Nie jest nas zbyt wielu. W Legionie (Rimbey) pozostał tylko jeden weteran II wojny światowej i jestem nim ja”.
Jarmoluk podróżował po całym świecie i spędził siedem lat w wojsku, podróżując w swoim czasie do wielu miejsc.
Zapytany, jakie są jego ulubione wspomnienia lub najważniejsze wydarzenia, Jarmoluk wspomniał o słowie „przetrwanie”.
Po tym, jak Rosjanie wywieźli go z Polski do obozu na Syberii, Jarmołuk wyraził wdzięczność za jego uwolnienie.
„Bardzo się cieszę, że nas wypuścili i dotarliśmy na Bliski Wschód, wstąpiliśmy do armii i spędziliśmy siedem lat pomagając wyzwolić tak wiele krajów. To było miłe.”
Pamięta także powrót do rodziny.
Kiedy jego rodzina opuściła Syberię, jego matka zmarła na Bliskim Wschodzie, a jego siostry zostały przywiezione przez Czerwony Krzyż do Republiki Południowej Afryki, gdzie dorastały.
„Teraz z tej okazji odwiedzają nas jej siostrzenice. To jest niesamowite. Bardzo się cieszę, że ludzie doceniają moje zaangażowanie na rzecz społeczności i życzę sobie najlepszych urodzin, jakie kiedykolwiek przeżyłem”.
Na przestrzeni lat odbył także wiele podróży dookoła świata, do miejsc, w których walczył i które odwiedzał wraz z rodziną.
Jego córka Teresa Moench powiedziała, że wszyscy są z niego bardzo dumni za to, co zrobił dla rodziny i społeczności oraz za to, czego osiągnął tam, skąd pochodzi.
„To niesamowite, że ma 100 lat. Kiedy mówimy ludziom, że ma 100 lat, ludzie nie mogą w to uwierzyć. Jest w świetnej formie i ma świetny umysł. Zdecydowanie nadal cieszy się życiem” – powiedziała.
Moench odwiedza swojego ojca w Rimbey mniej więcej co tydzień i często odwiedza także Red Deer, aby odwiedzić swoją drugą córkę.
Do najmilszych wspomnień Moench z ojcem należą liczne wycieczki, na które uczęszczała z rodziną.
„Dwa razy pojechałem z nim do Włoch. Powrót do ojczyzny w Polsce był niezwykłą wizytą. Wiele razy zabieraliśmy go do Palm Springs. Uwielbiał grać w golfa. Wiosną tego roku grał także w golfa. Każdego lata zabieramy go do Okanagan i po prostu cieszymy się jego towarzystwem, wszystkimi jego wspaniałymi historiami i wspaniałymi dowcipami.
Typowy awanturnik. Zły odkrywca. Przyjazny myśliciel. Introwertyk.