Gospodarka
Kryzys w UE: UE odkrywa, że nie może zastraszać państw wschodnich tak, jak zastraszała Wielką Brytanię KOMENTARZ | ekspresowy komentarz | komentarz
Wątpliwe jest, czy kraje w konserwatywnej Europie Środkowo-Wschodniej zostały poddane niewielkiej przynęty i zamieniły się z UE, sprzedały wzmocniony blok handlowy i znalazły się w ideologicznie napędzanej unii politycznej. Niemniej jednak kraje takie jak Węgry i Polska są w klubie wystarczająco długo, aby znać zasady panujące w domu. Musisz zdać sobie teraz sprawę, że te zasady nie zmienią się, aby je dostosować.
Nic dziwnego, że „Polexit” i „Huxit” są teraz poważnie dyskutowane, biorąc pod uwagę, że Brexit ustanowił precedens.
Tak, ludzie w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym na Węgrzech iw Polsce, generalnie chcą pozostać w UE. Ale robią to w rozpaczliwej nadziei, że UE może przekształcić się w związek suwerennych państw.
Cokolwiek napisano o zależności Europy Środkowo-Wschodniej od pieniędzy UE, większość krajów w regionie powinna być płatnikami netto do bloku do 2030 roku.
Oznacza to, że groźby Brukseli dotyczące wstrzymania gotówki lub powiązania uwolnienia funduszy z reformami sądownictwa nie będą miały w najbliższym czasie większego wpływu.
Fakt, że większość krajów Europy Środkowo-Wschodniej nigdy nie podpisała euro oznacza, że wyjście z bloku byłoby znacznie łatwiejsze niż np. Grecji czy Włoch.
Tak zła ma spór Warszawy z UE, która skupia się na powiązaniu unijnych funduszy z rządami prawa, że w Polsce toczą się nawet rozmowy o zbudowaniu sojuszu, by obalić przewodniczącego Komisji Europejskiej.
Również lider rządzącej w Polsce partii Prawo i Sprawiedliwość i były premier Jarosław Kaczyński powiedział niedawno: „Ponieważ Komisja Europejska nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań wobec Polski w tym zakresie, nie mamy powodu do wypełniania naszych zobowiązań wobec Unii Europejskiej”.
mocne słowa.
Tymczasem opozycja na Węgrzech domaga się referendum w sprawie członkostwa w UE, być może uderzenia wyprzedzającego, aby powstrzymać przyszłe próby wyjazdu premiera Viktora Orbána.
Zarówno dla Węgier, jak i dla Polski, brukselski spór z ich krajami dotyczy bardziej ideologii niż sprawiedliwości, a wszystko to słabo zawoalowana próba przesunięcia zachodnioeuropejskich wartości liberalnych na konserwatywno-nacjonalistyczny Wschód.
Cokolwiek dzieli Europę Północną od krajów „Club Med”, takich jak Grecja i Włochy, to ideologiczny podział między Wschodem a Zachodem naprawdę zagraża dziś spójności UE.
Stało się to toksycznym małżeństwem wymagającym polubownego porozumienia rozwodowego, które sprawiedliwie dzieli majątek, utrzymuje więzi ekonomiczne, ale pozwala obu stronom mieszkać we własnych, oddzielnych domach politycznych.
Brexit oczywiście wystraszył wielu w Europie Środkowo-Wschodniej, ale także ustanowił precedens i udowodnił, że kraj może wyjechać i przetrwać, a nawet prosperować.
Tak, kraje Europy Środkowo-Wschodniej mogą być zmuszone do zjednoczenia, jeśli odejdą, ale czy to naprawdę nie jest możliwe? W końcu Europa Zachodnia właśnie to zrobiła. Kto by pomyślał, że Francja i Niemcy się zjednoczą?
W rzeczywistości Węgry były historycznie zjednoczone z Polską, podczas gdy Rzeczpospolita Obojga Narodów zjednoczyła kiedyś znaczną część wschodniego regionu Europy. O planach połączenia krajów regionu dyskutuje się od stu lat.
Podział na Wschód i Zachód w UE wykracza poza sferę ekonomii. To podział cywilizacyjny: świecki i religijny, liberalny i tradycjonalistyczny, wielokulturowy i homogeniczny, kosmopolityczny i nacjonalistyczny.
Być może nadszedł czas, aby obie strony zdały sobie sprawę, że to małżeństwo się skończyło i że naprawdę lepiej byłoby, gdyby były tylko przyjaciółmi.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”