Najważniejsze wiadomości
Koronawirus. Michał Rogalski: Polska stała się szarą wyspą dostępu do danych
- Michał Rogalski zasłynął w listopadzie, kiedy wskazał, że oficjalne dane dotyczące koronawirusa w Polsce pokazują niespójności obejmujące tysiące przypadków.
- „W moim wyidealizowanym światopoglądzie oparłem się na tym, że w obliczu kryzysu wizerunkowego w odniesieniu do danych nastąpi pewna poprawa polityki informacyjnej. Ministerstwo Zdrowia i GIS mają inną strategię” – pisze 19-latek.
- Rogalski uważa, że nowa, scentralizowana baza danych Ministerstwa Zdrowia i Bezpieczeństwa to „smutny żart, który robi się szybko” i wymienia konkretne błędy
- „Polska stała się szarą wyspą i jeśli rząd nie zmieni swojego podejścia do danych i nie potraktuje ich poważnie, ten kryzys tylko się pogorszy” – czytamy w tekście Rogalskiego
- Więcej informacji można znaleźć na stronie głównej Onet.pl.
19-letni Michał Rogalski pochodzi z Torunia. Baza danych o pandemii koronawirusa w Polsce tworzona jest od miesięcy. Z informacji zbieranych przez Rogalskiego i jego pracowników korzystają m.in. w generowanych prognozach Uniwersytetu WarszawskiegoZ kolei polski rząd z prognoz UW. Jednak Rogalski udostępnia zebrane dane wszystkim za pośrednictwem swojego konta na Twitterze.
To właśnie Rogalski zwrócił w listopadzie uwagę opinii publicznej, że liczba nowych przypadków koronawirusa publikowanych codziennie przez Ministerstwo Zdrowia w Polsce nie dorównuje sumie przypadków zapowiadanych przez powiatowe oddziały sanitarne i że rozbieżności te szybko rosną. Wkrótce potem ze względów zdrowotnych zrezygnował Główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas i urzędnicy poinformowali, że stracili więcej niż statystyki 22 tysiące przypadków koronawirusa.
– Gdybym nie ostrzegł, że brakuje kilku tysięcy infekcji, prawdopodobnie nikt by nie zauważył. Wiem, że rządowi nie jest wygodnie zwracać na mnie uwagi, ale chcę być szczery – powiedział 19-latek w rozmowie z Onetem.
Przeczytaj całą rozmowę Onetu: 19-latek, który znalazł błąd w oficjalnych statystykach infekcji: instytucje państwowe mnie upokorzyły
W sobotę w portalu Gazeta.pl ukazał się artykuł Rogalskiego. „Głównym problemem, na który natknąłem się podczas zbierania danych, był po prostu bałagan i brak przygotowania logistycznego do codziennego raportowania przez placówki sanitarno-medyczne” – pisze w nim entuzjasta.
„W mojej wyidealizowanej wizji świata liczyłem na to, że biorąc pod uwagę kryzys wizerunkowy związany z danymi, zobaczymy pewną poprawę polityki informacyjnej. Ministerstwo Zdrowia i GIS przyjęły jednak inną strategię – jeśli ktoś ma nieprawidłowości w szczegółowym Znaleźliśmy dane z lokalnych placówek służby zdrowia, potem obywatele bloku dostępu do tych danych. GIS zakazał ich publikacji ”- czytamy w tekście Rogalskiego.
„Dziewięć miesięcy po rozpoczęciu epidemii w Polsce ktoś wymyślił, że warto było zbudować pełną, scentralizowaną bazę danych. Teoretycznie dobry ruch – większość krajów tak robi. Jednak nie motywowano go chęcią zobaczenia opinii publicznej dobrze informować, ale mieć pełną kontrolę nad danymi i mieć monopol informacyjny w obliczu związanego z nimi kryzysu wizerunkowego. Obecnie nie wiemy dokładnie, czy prezentowane dane odpowiadają faktycznemu stanowi rzeczy. Czy dane zostały uznane za błędne przez wolontariuszy, a nie urzędników państwowych mogą istnieć uzasadnione obawy co do takiej bazy danych. Dane bez kontroli obywatelskiej stwarzają pole do manipulacji ”- pisze 19-latek.
Przeczytaj także: „Informacje twórcze” i „Efekt montażu”. Działania rządu związane z danymi dotyczącymi pandemii
Rogalski uważa, że nowa, scentralizowana baza danych Ministerstwa Zdrowia i Bezpieczeństwa to „smutny żart, który robi się szybko”. Zaznacza, że zawiera tylko dane o nowych przypadkach i zgonach, co znacznie ogranicza możliwości analizy w porównaniu z poprzednim, bardziej kompleksowym ujęciem oddziałów powiatowych.
„Zostaliśmy poinformowani, że strona jest w trakcie finalizacji, a urzędnicy nadal nad nią pracują. W porządku, ale dlaczego – jeśli rządowa strona internetowa nie jest jeszcze ukończona – obywatele zostali odcięci od innych źródeł wiedzy?” – pyta w tekście opublikowanym na portalu Gazeta.pl.
Rogalski zwraca uwagę na regularnie występujące błędy w raportowaniu danych, które następnie należy korygować za pomocą erraty. Wyświetlana jest również informacja o liczbie środków ochrony dróg oddechowych w województwie. Lubuskie, które przeskoczyło z 63 do 177 jednostek prawie trzy razy w ciągu jednego dnia 22 listopada, a 23 listopada wróciło do 63. „Niby drobna sytuacja, ale pokazuje, że dane nie są nawet sprawdzane pod kątem możliwych błędów, ale po prostu ślepo kopiowane do raportów. To również wpływa na twoją ogólną wiarygodność” – powiedział 19-latek.
Przeczytaj także – Dr. Rakowski: Obraz danych infekcji nie został sfałszowany
„Brak wiarygodności danych to nie tylko bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia obywateli, ale także pogarszające się zaufanie społeczne do działań władz w walce z pandemią – co jest w tym momencie kluczowe (np. B. w związku ze szczepieniami). Ponadto istnieje ryzyko na poziomie międzynarodowym. ” – Pisze, podkreślając, że „Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób – w ostatnich publikacjach zaznaczył Polskę szarym kolorem ze względu na brak dostępu do danych”.
„Polska stała się szarą wyspą i jeśli rząd nie zmieni sposobu obchodzenia się z danymi i nie potraktuje ich poważnie, ten kryzys tylko się pogorszy. Aby stworzyć największą publicznie dostępną bazę danych epidemii, musiałem im zaufać. Teraz zastanawiam się czy administracja Niestety oficjalne dane nie zabrzmią jak dezinformacja ”- kończy swój tekst Rogalski.
Cały artykuł Michała Rogalskiego można przeczytać w serwisie Gazeta.pl.
(mt)
„Zapalony odkrywca. Miłośnik piwa. Miłośnik bekonu. Fanatyk sieci. Przedsiębiorca. Pisarz”.