2607 zgonów i 227885 nowych przypadków dziennie – to najnowszy rekord koronawirusa w Stanach Zjednoczonych.
/.AFP
Johns Hopkins University w Baltimore donosi, że od wybuchu epidemii w Stanach Zjednoczonych odnotowano łącznie 14580144 przypadków infekcji. Liczba ofiar śmiertelnych wynosi obecnie 281173.
Według telewizji CNN szpitale w Stanach Zjednoczonych borykają się z coraz większymi problemami, ponieważ kraj ten odnotowuje rekordową liczbę nowych przypadków koronawirusa. Ponad milion z nich dotarło w ciągu pierwszych pięciu dni grudnia.
– Z dnia na dzień obserwujemy coraz większą liczbę pacjentów z COVID-19, zarówno tych mniej chorych, jak i naprawdę chorych (…) Szpitale się zapełniają, a nasi pracownicy chorują. Brakuje techników, terapeutów oddechowych i pielęgniarek. Jesteśmy u progu kryzysu – powiedział dr. Megan Ranney, analityk medyczny w CNN.
Według organizacji CTP, która monitoruje kontakty osób zarażonych wirusem, od piątku (4 grudnia) w szpitalach amerykańskich przebywało ponad 101200 pacjentów z koronawirusem.
– Wszędzie widzimy wzrost (…). Największym problemem z szybkim rozwojem jest to, że nie chodzi o przestrzeń, nie chodzi o sprzęt, chodzi głównie o ludzi. Ludzie są zmęczeni, chorzy i martwię się, ponieważ nie mamy wystarczającej liczby personelu do opieki nad pacjentami – powiedział dr hab. Carlos del Rio, lekarz chorób zakaźnych i asystent dziekana Wydziału Medycznego Uniwersytetu Emory w Atlancie w stanie Georgia, cytowany przez CNN.
Eksperci martwią się eskalacją pandemii po wycieczkach i licznych zgromadzeniach Amerykanów na Święto Dziękczynienia. Spowoduje to jeszcze większe obciążenie szpitali i pracowników służby zdrowia.
– To nie będzie tylko kilka szpitali, kilka regionów czy stanów, ale łóżek do intensywnej terapii może zabraknąć wszędzie (…) Jeśli zabraknie nam łóżek szpitalnych, staniemy przed czymś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy – ostrzega dr hab. Jeremy Faust, lekarz medycyny ratunkowej w Brigham and Women’s Hospital w Bostonie.
Andrzej Dobrowolski z Nowego Jorku
