Zabawa
Klątwa Luchino Viscontiego na najpiękniejszego chłopca na świecie
W 1971 roku, potęga włoskiego neorealizmu, Luchino Visconti, wypuścił nowy, odważny i kontrowersyjny film. Śmierć w Wenecji została zaadaptowana z noweli Thomasa Manna i udramatyzowała obsesję kompozytora w średnim wieku na punkcie pięknej nastolatki. W czasie zarazy chory i umierający artysta jest przekonany, że w doskonałości chłopca jest coś nadprzyrodzonego i tragicznie podąża za nim wąskimi uliczkami miasta. Wszystko było znakomicie estetyczne, od wspaniałych tableau Viscontiego do smutnych dźwięków symfonii Gustava Mahlera, ale nawet wtedy było w tym coś złowrogiego.
Kompozytora Gustava von Aschenbacha grał 50-letnia angielska gwiazda Dirk Bogarde, a obiekt jego czci, Tadzio, grał 15-letni Szwed Björn Andrésen, który do tej pory prawie nie grał. Visconti przez lata miał obsesję na punkcie noweli Manna iw wywiadach upierał się, że jego film opowiada historię „doskonałej, nieseksualnej miłości”. Ale nie oszukał nikogo, może poza samym sobą: obsesja starszego mężczyzny na punkcie młodości była homoerotyczna, a jej konsekwencje nie umknęły całkowicie świecącej nastoletniej gwieździe filmu.
Kiedy film miał swoją premierę w Londynie przed publicznością, w tym królową Elżbietą i księżniczką Anną, Visconti określił swoją młodą główną rolę jako „najpiękniejszego chłopca na świecie”, ohydny tytuł, który można zawiesić na szyi, a Andrésen to robi. zawsze był realizowany od tego czasu.
Pełen zakres aroganckiej arbitralności Viscontiego został przedstawiony w niezwykłym nowym dokumencie. Najpiękniejszy chłopiec na świeciektóra zostanie opublikowana tutaj pod koniec tego miesiąca. Wykorzystując archiwalne nagrania i wywiady, ta niezwykła historia nagłej sławy i związanej z nią nędzy opowiedziana jest z punktu widzenia Andrésena. To przestroga.
Film Kristiny Lindström i Kristiana Petriego zbliża się do historii na całej linii i zaczyna się w teraźniejszości, kiedy Andrésen (obecnie 66) przechadza się bez celu po swoim odrapanym mieszkaniu w Sztokholmie: wychudzony, brodaty, z rozwianą grzywą białych włosów, robi uderzającą figurę, ale wydaje się żyć w nędzy. Następnie cofamy się do wczesnych lat 70., by skupić się na świecących obrazach młodego Björna chodzącego po weneckim kąpielisku.
Gdy w 1970 roku przyjechał do Sztokholmu, Luchino Visconti był gigantem włoskiego kina, autorem takich klasyków jak obsesja, białe noce i Lampartoraz uznany reżyser operowy i teatralny. Ale Śmierć w Wenecji był głęboko osobistym projektem i stał się przytłaczającą obsesją.
Kluczem do sukcesu było obsadzenie Tadzia, nieuchwytnego chłopca, którym zauroczył się skazany na zagładę kompozytor. Visconti od lat szukał swojej muzy, przemierzając Polskę, Finlandię i Węgry w poszukiwaniu smukłej i nieskazitelnej blondynki nastolatka, która idealnie pasowałaby do jego wizji i opisów Manna.
Niesamowicie nieśmiały
Visconti był człowiekiem wielu sprzeczności, komunistą ze służącymi mieszkającymi w pałacu. Jako członek szlacheckiej rodziny w Mediolanie posiadał całą arogancję swojej klasy. Był tak otwarcie gejem, jak to było wtedy możliwe. W filmie dokumentalnym ziarniste nagranie pokazuje, jak przygląda się rzędom blond chłopców przechodzących w szwedzkich szkołach i wybiera przesłuchania w błyszczącym sztokholmskim hotelu.
Z tej odległości wszystko wydaje się nieco przerażające i sprawy się pogarszają. Są klipy z przesłuchania Andrésena: blond i anielski, przepięknie przystojny, boleśnie nieśmiały, wydaje się być głęboko nieswojo pod surowym spojrzeniem maestro palącego papierosy, zwłaszcza gdy prosi chłopca o rozebranie się do spodni. W dalszej części dokumentu córka Andrésena, Robine, określi to jako „punkt zwrotny” w życiu jej ojca, przyznając, że materiał z przesłuchania jest dla niej „bardzo trudny do zobaczenia”, ponieważ ten „głęboko wrażliwy” młody mężczyzna jest wystawiony na kaprysy bezlitośnie napędzany filmowiec.
Życie Andrésena miało się zmienić na zawsze, ale do tej pory nie był to spacer po parku. Urodzony w Sztokholmie w 1955 roku, nigdy nie znał swojego ojca i był wychowywany niespokojnie przez matkę, przyjazną, ale bardzo niestabilną kobietę, która ledwo potrafiła o siebie zadbać. Wysłany w młodym wieku do „makabrycznej szkoły z internatem”, uciekł i znalazł się pod opieką dziadków ze strony matki. Kiedy miał około 10 lat, jego matka zniknęła, a później została znaleziona martwa w lesie: zostawiła bolesną wiadomość i najwyraźniej odebrała sobie życie.
Na nieszczęście dla Andrésena jego babcia okazała się nachalną i bezwstydną babcią z showbiznesu, która dostrzegła potencjał wyglądu chłopca i nigdy nie przegapiła okazji, by go wykorzystać. To ona namówiła go na przesłuchanie do Śmierć w Wenecjii chociaż pojawiła się na planie, aby uchwycić to wydarzenie dla potomności na swojej Super 8, nie zamierzała zrobić nic, aby ochronić chłopca przed presją, pod którą był teraz.
„Chciała sławy dla wnuka”, mówi teraz Andrésen: Visconti dał jej nawet małą porcję, którą najwyraźniej „lubiła bez końca”. Sam z trudem ogląda gotowy film, co przypomina mu bolesne, a nawet traumatyczne przeżycie.
„Patrzyć na piękno oznacza patrzeć na śmierć” – mówi Visconti, którego zawsze można cytować, na pełzającej konferencji prasowej, ale na planie był bezwzględny i budził powszechny strach. Andrésen pamięta tylko, że podczas kręcenia otrzymał polecenie: „Idź, zatrzymaj się, odwróć się i uśmiechnij”. Czuł się jak przedmiot lub ozdoba: jego zdaniem cała załoga była wesoła i chociaż Visconti wydał surowe polecenie, aby „małego Tadzia” nie wolno było dotykać, nie przeszkadzało jej to patrzeć.
„Nie miałem pojęcia, jak to wszystko było duże”, wspomina Andrésen, ale miał się dowiedzieć. Visconti był faworytem w Cannes i po londyńskiej premierze Śmierć w Wenecji był traktowany jak członkowie rodziny królewskiej na Festiwalu w 1971 roku. Visconti przemawiał na konferencjach prasowych dla Andrésena, którego znajomość języków obcych była ograniczona, i pewnego razu wygłosił następujące zdumiewające stwierdzenie: „Wtedy był piękniejszy!” [during the shoot]„Jest teraz starszy.” Włoch bezwstydnie go uprzedmiotowił i najwyraźniej nigdy nie zastanawiał się, jak nastolatek sobie z tym wszystkim poradzi.
Źle się dogadywał: Cannes to „żywy koszmar”, mówi. „Wszyscy na mnie spojrzeli. Byłem w szoku, przez większość czasu czułem się jak roje nietoperzy wokół mnie.” Andrésen czuł się szczególnie nieswojo, gdy Visconti zabrał go do klubu nocnego dla gejów, co bardzo go zmartwiło.
Po tym, jak podniecenie opadło i Visconti związał go trzyletnim kontraktem, być może ze względu na wyłączność, Andrésen poczuł się odrzucony, odrzucony. Po powrocie do Sztokholmu próbował wrócić do normalnego życia i skupić się na swojej pierwszej miłości, muzyce, ale było to niemożliwe. Był teraz sławny i wszędzie rozpoznawany i podziwiany.
Wkrótce po premierze filmu przyjął zaproszenie do podróży do Japonii, gdzie Śmierć w Wenecji uczynił go nieprawdopodobnym idolem. Seria spotów telewizyjnych doprowadziła do wielu sukcesów i niekończących się kampanii marketingowych i reklamowych: raz, jak wspomina jego stary agent, występował ponad 25 razy dziennie. Podawano mu tabletki zmniejszające zmęczenie, ale żadna tabletka nie była w stanie przeciwdziałać narastającemu zamętowi i depresji chłopca.
Był prześladowany wszędzie, jakby był piątym Beatlesem. W nocnych klubach Tokio dziewczyny pojawiły się znikąd z nożyczkami, aby obciąć loki jego włosów: inspirował artystów mangi, a wiele postaci z kreskówek było opartych na jego wyjątkowym wyglądzie.
W latach 70., kiedy Andrésen dorastał, czuł się jak „wędrowne trofeum”. W 1975 roku znalazł się w Paryżu, gdzie grupa zamożnych mężczyzn ulokowała go w mieszkaniu i popisywała się w klubach i na imprezach. Był naprawdę zagubiony i chociaż jego życie zostało na krótko ukształtowane przez późniejsze rodzicielstwo, pech towarzyszył mu wszędzie.
Pod koniec filmu Andrésen wspomina najgłębszy moment swojego trudnego życia, kiedy jego dziewięciomiesięczny syn zmarł z powodu zespołu nagłej śmierci niemowląt. W tym momencie Andrésen leżał obok dziecka, które, jak przyznaje, zemdlałoby od „zbyt dużej ilości alkoholu”: gdyby nie spał, mógłby uratować chłopca.
Ta trauma i wiele innych prześladuje starszego Andrésena. Zajmował się muzyką, występował sporadycznie, a ostatnio rzucał się w oczy jako członek szalonej komuny w gotyckim horrorze Ari Astera. Połowa lata. Ale wygląda na obładowanego, prawie upiornego, kiedy przechadza się po ulicach Sztokholmu i siedzi samotnie w kawiarniach, pali i wspomina: Jego relacje z córką są przyjacielskie, ale odległe.
Jest uroczy, dystyngowany, w manierach niemal dworski. Właściwie może być najpiękniejszym starcem na świecie. Ale trzeba się zastanowić, jak by to wyglądało, gdyby Björn Andrésen nie wziął udziału w tym przesłuchaniu i nie wszedł w orbitę utalentowanego, ale bezwzględnego reżysera.
„Najpiękniejszy chłopiec świata” w wybranych kinach pojawi się od 30 lipca
Typowy awanturnik. Zły odkrywca. Przyjazny myśliciel. Introwertyk.