Sport
Kibice czekali na te derby już 25 lat. Zjawisko poza ligą w skali świata Pika Nona
Przed meczami derbowymi kibice z Krakowa spotkają się z Trójmiastem przez Łódź. Obelgi, czasem walki. Podobnie wygląda sytuacja w Buenos Aires, Belgradzie, Manchesterze, Londynie, Sewilli, Rzymie, Stambule i Glasgow. Z innych miast można wymienić aż do Poznania. Tam jest inaczej. Jeszcze w czerwcu, jeśli Aktualności obchodziła 108. urodziny, Lech rzucił się z życzeniami i zadzwonił do swojej starszej siostry. Podziękowała młodszemu bratu i powiedziała: „Do zobaczenia Ekstraklasa„. W niedzielę spotkają się na ul. Bułgarskiej Wasi kibice pojadą na mecz tymi samymi tramwajami, potem usiądą obok siebie na trybunach, nie będzie sektora dla zwiedzających. Nie jest to konieczne, bo nikt uderzy kogoś. ”
Dlaczego kibice nie walczą w Poznaniu?
Najłatwiej to przedstawić w stosunkach sąsiedzkich: on jest bogaty i popularny, ona biedniejsza, ale ma oddanych przyjaciół. Ogrodzenie do ogrodzenia, ale bez zazdrości, ze zrozumieniem swojej pozycji – tak żyli ich ojcowie i dziadkowie. Nie ma między nimi wielkiej przyjaźni, ale nie piszą do siebie potępień: witają się, pożyczają cukier, ale bez wielkiej uprzejmości, bo wszyscy koncentrują się na swoim ogrodzie i dbają o niego, nie patrząc na to, co się dzieje Sąsiad jest. Czasami odwiedzają je te same osoby. Możesz bardziej lubić jednego z sąsiadów, ale nie musisz nienawidzić drugiego. Atmosfera znacznie się między nimi różni. Starsza Warta oferuje kameralne spotkania rodzinne. Kiedy impreza – z głośną muzyką i mnóstwem gości – jest w Lechu młodsza o dziesięć lat.
„Ale nie rób z nas dobrych przyjaciół, bo tak też nie jest” – mówi Karol Majewski, menadżer Warty Poznań, który na mecze jeździł na mecze wózkiem prowadzonym przez ojca. – Układy są poprawne, sąsiedzkie. Nie walczyliśmy, bo niczego nie było – wzrusza ramionami. – To właściwie sedno sprawy. Rozmawiałem na ten temat z różnymi socjologami: wszyscy zgadzają się, że w Poznaniu już dawno istniał jasny podział ról. Warta i Lech Byli całkowicie niezależnymi podmiotami. Byli i nie są nawet dla siebie alternatywą. W ogóle nie przeszkadzają sobie nawzajem. W rzeczywistości nie ma czegoś takiego jak samolot konfliktowy – tłumaczy Radosław Nawrot z Poznania, redaktor „Gazety Wyborczej”.
Historycznie Warta była klubem zasłużonych mężczyzn w płaszczach i czapkach na głowach. W ich grach uczestniczyli ludzie z wyższych klas społecznych. Cicho oglądali mecze. Lech wiwatował. Głośno wspierali zawodników robotnicy i kolejarze z Dębca. Z czasem Lech opuścił swoją dzielnicę i zyskał fanów z różnych części Poznania, a później z całej Wielkopolski. To, że od lat gra na wyższym poziomie i osiągając sukcesy, o których zanurzona w niższych ligach Warta nie mogła nawet marzyć, może wiele wytłumaczyć, ale nie wszystko. Warta przed laty była w stanie zdobyć mistrzostwo Polski, ale nie wzbudziła emocji takich jak Lech. – Przez długi czas w Poznaniu piłki nożnej nie obchodziło, czy Lech gra w trzeciej czy drugiej lidze, bo i tak przychodziło do niego wielu fanów. Może warto byłoby grać z lepszymi drużynami, ale nie była tym zainteresowana. W 1970 roku Lech i Warta rywalizowali ze sobą w III lidze. Warta była lepsza i weszła do drugiej ligi kosztem Lecha. W Poznaniu naśmiewali się z tego Lecha, który jest kiepski. Frekwencja nie podążyła jednak za tym: do Warty wciąż przybywało tyle samo osób. Lech i Warta później zginęli: awansował, zsiadła. A potem Lech trafił do Premier League i pociągnął za sobą kibiców. Zrobił to, czego nie zrobiła Warta – wyjaśnia Nawrot.
Poza tym Warta nigdy nie opuściła swojej dzielnicy tak jak Lech. Chciała ukryć tożsamość klubu przed Wildą. Wciąż jest wielu starszych mężczyzn, którzy chcą cieszyć się wolnym popołudniem na świeżym powietrzu i oglądać mecz, ale nie szukają więcej emocji. Kibice Lecha od lat nie widzieli groźnej rywalizacji w Warcie i nie mieli powodu, by ich nie lubić. Jego fani rozumieli, że do starszych należy zwracać się z szacunkiem. Tym bardziej, że historia Warty zasługuje na ten szacunek.
Warta wypadła z ligi, a kibice Lecha nieśli swoją trumnę przez miasto
W Poznaniu piłkarze przechodzą z jednego klubu do drugiego i dzięki temu nie mają problemów. Niedawno Łukasz Trałka, z którym Lech nie przedłużył kontraktu rok temu, ale także Michał Jakóbowski swobodnie krążył między dwoma poznańskimi klubami. – W przeszłości, kiedy zawodnicy, którzy wyrosli na jeden klub, przenosili się do innego klubu, był jakiś hałas. W latach sześćdziesiątych piłkarze Lecha podobno też słyszeli chrząknięcie do Warcie, że Lech nie żyje. Ale to się nie powiększyło. Jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji jak w Łodzi czy Krakowie w Poznaniu – mówi Nawrot. W Warcie wspominają, że ich fizjoterapeuta, który pracował w Lechu, niedawno przyjechał do klubu z torbą Lecha. Przyniósł sprzęt do ćwiczeń. – On ma swoją. Cóż, bez przesady – mówią dziś z lekkim śmiechem.
– Mój ojciec powiedział, że kiedy Warta wypadła z ligi w latach pięćdziesiątych, kibice Lecha symbolicznie przenieśli stamtąd swoją trumnę przez miasto – wspomina Karol Majewski, menadżer Warty. Dziś nie da się tego zweryfikować. Historia powtarza się przez lata, ale ile jest prawdy, a ile legend?
– Uprawiałeś sport w Poznaniu do lat 90.: Nie koniecznie byłeś w Lechu czy nad Wartą. Ludzie chodzili oglądać sport i kibicowali drużynom z Poznania. Chodziłeś do siatkówki, koszykówki i piłki nożnej. Nie trzeba było być wielkim kibicem, gry były rozrywką. Jestem tego przykładem: jako zagorzały kibic Lecha z lat 80. i 90., który jeździł na wycieczki, siedział w kotle, też lubiłem jeździć nad Wartę. Z sympatią i życzliwością na relaks. I tak wielu ludzi to zrobiło. Nie było konfliktu. Myślę, że dzisiaj jest podobnie i są ludzie, którzy jednego dnia grają w Wartę, a drugiego w Lecha. Tu i tu życzą ci zwycięstwa. Lech przeżywa skrajne emocje: dobry humor i totalny gniew. Miłe popołudnie spędza się nad Wartą – mówi Nawrot.
– Wielu kibiców Lecha jest zainteresowanych wynikami Warty. W Poznaniu to zupełnie normalne: cieszysz się, że Lech wygrał lub jesteś smutny po porażce, ale też sprawdzasz wynik Warty. Nie wpływa to szczególnie na ciebie, ale chcesz wiedzieć, jak poszło. Widzę to również w publikowanych przeze mnie tekstach. Lech jest dokładnie analizowany: co przekazuje, jak kto gra, kto jest w formie. Jest wiele komentarzy, reakcji i dyskusji. Te same osoby klikają później w teksty o Warcie i chcą po prostu ogólnie wiedzieć, jak się czuje. Robi to mój ojciec, przyjaciele, znam takich ludzi – mówi.
Wyjątkowa konferencja prasowa. W niedzielę jeden kozioł stoi za Wartą, drugi za Lechem
Prezesi obu klubów mówią podobnie: w Poznaniu jest miejsce dla obu klubów, tym bardziej, że nie przyjeżdżają na paradę. Od dawna używa się powiedzenia „Król Lech, królowa Warty” („Król Lech, królowa Warty”). W niedzielę kibice Lecha i Warty siedzą obok siebie na stadionie bez ograniczeń. – Nie będzie specjalnego sektora dla kibiców Warty Poznań. Możesz osiedlić się w sektorze publicznym. Nie wprowadzamy tutaj żadnych ograniczeń – potwierdza Maciej Henszel, rzecznik Lecha.
Ostatnie derby rozegrano 25 lat temu. Warta nieoczekiwanie wygrała 2-1, choć broniła się przed spadkiem i Lech był na fali po zwycięstwie Legi Warszawa. W tym roku sytuacja jest podobna: „Zieloni” nie wygrali tego sezonu, a Kolejorz jest świeży po wygranym 3: 0 pucharowym meczu z Hammarby ze Szwecji.
Wspólna konferencja prasowa trenerów Lecha i Warty ekran
Derby poprzedziła niezwykła konferencja prasowa: przy stoliku siedzieli trenerzy Dariusz Żuraw i Piotr Tworek. Na zmianę odpowiadali na pytania rzecznika Lecha. Nie było złych uczuć, obaj mówili z wielkim szacunkiem do rywala. Zaprosili wszystkich na „Poznański Festiwal Piłkarski”. Przed pierwszym gwizdkiem w samo południe na Starym Rynku dudnią kozy w szalikach z obu klubów. Jeden podąży za Lechem, drugi za Wartą. Jednak kibice najprawdopodobniej wystąpią na stadionie i podkreślą swoją więź z oboma klubami. T-shirt Lecha i szalik Warty noszony przez jedną osobę nie powinny być zaskoczeniem. Takie derby – tylko w Poznaniu.
„Idol nastolatek przyszłości. Specjalista od totalnej popkultury. Miłośnik internetu. Wannabe odkrywca.”