technologia
Jerzy Połomski, architekt piosenki
Zmarły 14 listopada artysta otwarcie mówił o swojej wierze w Boga i walce z depresją. Zamiast tego, w przeciwieństwie do większości współczesnych wykonawców, kamuflował swoje życie prywatne. Nigdy nie założył rodziny. A jedynym wyjściem, jakie zdecydował się zrobić, było strzyżenie.
Od sześciu dekad działa na polskim rynku piosenki. Odnoszący sukcesy. Przed nim takim sukcesem mógł pochwalić się tylko Mieczysław Fogg. Obaj zmarli w tym samym wieku. Każdy z nich miał po 89 lat. Łączyła ich także wierność tradycji wokalnej, przywiązanie do repertuaru klasycznego i doskonała dykcja.
Baryton Jerzego Połomskiego rozbrzmiewał na nietypowych tańcach, w restauracjach i na balach na prowincji. Wyciekała z eteru, szaf grających, przejściówek, gramofonów, walkmanów, płyt… Gwarantowała mu spektakularne sukcesy i mnóstwo trofeów.
Wokalistka sprawiała wrażenie przesiąkniętej muzycznymi modami. Ostrożnie unikał jazzu, big beatu, wszelkiego rodzaju rocka. Poszedł własną drogą, parafrazując tytuł evergreena Franka Sinatry, do którego porównywany był Połomski. Notabene miał okazję poznać słynnego Amerykanina za Atlantykiem, gdzie regularnie śpiewał dla tamtejszej Polonii, na trasach koncertowych organizowanych przez polskiego impresaria nr 1 Jana Wojewódkę i jego rywala Henryka Michalskiego.
Jedna taka trasa recitalowa miała miejsce pod koniec 1981 roku. Gdy artysta dowiedział się o wprowadzeniu 13 grudnia w Polsce stanu wojennego, przedłużył swój pobyt w ojczyźnie Ronalda Reagana. Dostał nawet zieloną kartę i wydawało się, że osiadł tam na stałe. Kiedy tymczasem nasz „rząd ludowy” zdjął mundury, niespodziewanie wrócił do Warszawy. Od czasu studiów na wydziale scenicznym Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, które zresztą trwały stosunkowo krótko, był z nią związany.
Dwóch panów P
To był jego drugi wybór akademicki. Po ukończeniu technikum budowlanego w rodzinnym Radomiu próbował dostać się na Politechnikę Warszawską. Zdał egzaminy, ale nie został przyjęty na Wydział Architektury ze względu na brak zaliczenia wykształcenia – obowiązkowego w całej PRL-owskiej Polsce, ale szczególnie ważnego w latach stalinizmu. I tak zamiast projektować gmachy, mosty, wiadukty itp., ciepłym głosem umilał dzień swoim rodakom.
Zanim to jednak nastąpiło, nastąpiła osobliwa metamorfoza osobista. Jerzy Pająk, bo pod tym nazwiskiem się urodził, po otrzymaniu dyplomu Akademii Teatralnej zmienił się w Jerzego Połomskiego. Zasugerował to profesor Ludwik Sempoliński, nauczyciel interpretacji pieśni, który zauważył niezwykłą niestacjonarność nazwiska swojego utalentowanego ucznia.
Już jako Połomski najpierw próbował zaistnieć na scenie teatralnej. Był poetą w Weselu Stanisława Wyspiańskiego i królem Janem Kazimierzem w Mazepie Juliusza Słowackiego, ale nie zwrócił na siebie uwagi – ani publiczności, ani krytyki.
Kliknij tutaj, aby przeczytać cały artykuł.
Tomasza Zbigniewa Zaperta
Tłumaczył Tomasz Krzyżanowski
Źródło:
tygodnik.tvp.pl