Sport
Jak sport stał się „polem bitwy dla represji” na Białorusi | Wiadomości dotyczące praw człowieka
Aleksander Opejkin prowadził jeden z najbardziej utytułowanych klubów piłki ręcznej w byłej sowieckiej Białorusi.
Obecnie jest uchodźcą poszukiwanym za „szkodzenie bezpieczeństwu narodowemu” i przebywającym na emigracji na Ukrainie.
W 2012 roku założył Klub Witiaź w kraju liczącym 9,5 mln mieszkańców, którego prezydent Aleksander Łukaszenko broni sportu jako ideologicznego filaru swoich dziesięcioleci rządów.
Od objęcia urzędu w 1994 roku wręczał sportowcom nagrody państwowe, kluczyki do samochodu i domu oraz tysiące dolarów w gotówce za zwycięstwa na międzynarodowych mistrzostwach i medale olimpijskie.
„Starał się, aby sportowcy byli wobec niego lojalni i przenieśli tę lojalność na swoją publiczność” – powiedział 35-letni Opeikin dla Al Jazeera.
Kadencja Łukaszenki jako szefa Białoruskiego Komitetu Olimpijskiego (NOK) była tylko nieznacznie krótsza niż jego obecna prezydentura – zakończył ją w listopadzie ubiegłego roku po tym, jak Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) zabronił mu udziału w igrzyskach w Tokio.
NOC jest teraz prowadzony przez najstarszego syna Łukaszenki, Wiktora, któremu również zabroniono udziału.
Zakaz nastąpił po brutalnym stłumieniu przez Łukaszenkę masowych protestów przeciwko rządowi, który złapał Białoruś po jej zwycięstwie w kontrowersyjnym głosowaniu 9 sierpnia 2020 r.
Ankieta dała 66-latkowi szóstą kadencję, ale jego przeciwnicy polityczni i niektórzy pracownicy sondaży twierdzili, że jego zwycięstwo było sfałszowane.
Protest sportowców
Klub piłki ręcznej Opeikin przerwał treningi na znak protestu i został usunięty z mistrzostw kraju.
On i jego członkowie uczestniczyli w ostatnich wiecach i byli wśród ponad tysiąca sportowców, którzy podpisali petycję wzywającą Łukaszenkę do zaprzestania treningów.
Łukaszenko uważał, że to „zdrada”.
„Tak bardzo bał się protestujących sportowców, ponieważ dobrze wie, że znani sportowcy mają silny wpływ na opinię publiczną”, powiedział Opeikin, który w kwietniu uciekł na sąsiednią Ukrainę za „szkodzenie bezpieczeństwu narodowemu” i „celowe rozpowszechnianie fałszywych informacji”.
„Łukaszenko myśli, że wszyscy są zdrajcami” – dodał.
Dziś Opeikin kieruje Białoruskim Funduszem Solidarności Sportowej, grupą z siedzibą w stolicy Ukrainy, Kijowie, która pomaga sportowcom w potrzebie lub na wygnaniu.
Co najmniej 95 sygnatariuszy petycji musiało zostać zatrzymanych po udziale w protestach, siedmiu uważano za motywowanych politycznie, a kolejnych 124 doznało innych form nadużyć, według ukraińskiego oddziału globalnej grupy praw człowieka Amnesty International.
„Białoruscy sportowcy zapłacili wysoką cenę za odwagę zabrania głosu i jasne jest, że ten sport jest teraz polem bitwy dla represji na Białorusi”, powiedziała badaczka Amnesty Heather McGill w oświadczeniu z zeszłego tygodnia.
Żadnych gierek
Jednak trudna sytuacja białoruskich sportowców zwróciła uwagę międzynarodowej dopiero na początku tego miesiąca, gdy sprinterka olimpijska Krystsina Tsimanouskaya odmówiła swojemu zespołowi rozkazu wcześniejszego powrotu do domu z Igrzysk w Tokio.
24-latka powiedziała, że obawia się o swoje bezpieczeństwo na Białorusi.
Nawet po przyznaniu jej przez Polskę wizy humanitarnej względy bezpieczeństwa zmusiły ją do przesiadki w ostatniej chwili i lotu do Warszawy przez Wiedeń.
Obawy te zostały podsycone przez incydent w maju, w którym Łukaszenka wysłał wojskowy odrzutowiec do lądowania w Mińsku samolotem pasażerskim lecącym na Litwę i przelatującym nad Białorusią”.
Protasevich, któremu grozi do 15 lat więzienia, jeśli zostanie skazany, pojawił się w filmie ze „zeznaniami”, który według zwolenników został zabrany pod przymusem.
Wtedy inny białoruski olimpijczyk zdecydował się na porażkę.
3 sierpnia dziesięcioboista Andreu Krauchanka, który zdobył srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich 2008 w Pekinie i jest rekordzistą Białorusi, postanowił zostać w Niemczech ze swoją żoną, siedmioboistką Yaną Maksimavą, napisała na Instagramie.
„Możesz tam nie tylko stracić wolność, ale także życie” – napisała pod zdjęciem siebie i swojego małego synka.
„Tu można swobodnie oddychać i być jednym z tych, którzy walczą o wolność swojego ludu, swoich bliskich i bliskich; na pewno zwyciężymy – dodała.
Para podjęła decyzję kilka godzin po tym, jak 26-letni działacz opozycji, Witalij Szyszou, został znaleziony powieszony w parku niedaleko jego domu w Kijowie.
Ukraińska policja powiedziała, że na jego ciele były ślady pobicia, a jego przyjaciele twierdzą, że został zamordowany przez białoruskich agentów bezpieczeństwa.
Łukaszenko ze swojej strony zaprzecza, jakoby Białoruś była zaangażowana w śmierć Szyszou, mówiąc, że wierzy, iż Tsimanouskaya została „zmanipulowana” w jej decyzji przez „siły zewnętrzne”.
Praworządność „roztopienie”
Od czasu uzyskania niepodległości w 1991 r. żadne z wyborów na Białorusi nie zostały uznane przez międzynarodowych obserwatorów za wolne i uczciwe, a każdemu towarzyszyło gwałtowne stłumienie sprzeciwu.
Ale ubiegłoroczne wiece – i reakcja Łukaszenki – były bezprecedensowe.
Przyciągały do 200 tys. ludzi i trwały tygodniami, sparaliżowały ośrodki miejskie i doprowadziły do strajków wśród robotników w państwowych fabrykach, głównych zwolenników Łukaszenki.
Według organizacji praw człowieka aresztowano około 30 000 demonstrantów, a tysiące pobito.
Według doniesień niezależnych mediów siedem osób zostało zastrzelonych podczas protestów lub zmarło wkrótce potem.
„Co widzieliśmy od tego czasu [the election], jest całkowitym załamaniem rządów prawa w kraju i początkiem końca reżimu Łukaszenki – powiedział Al Jazeera Ivar Dale, starszy doradca polityczny Norweskiego Komitetu Helsińskiego, strażnika praw człowieka.
Ale demonstranci nie mieli charyzmatycznego i zdeterminowanego lidera.
Pełna nadziei i polityczna nowicjuszka Swiatłana Cichanouskaja, która w ubiegłorocznym sondażu zajęła drugie miejsce z 10 procentami głosów, uciekła na sąsiednią Litwę, a starsi, bardziej doświadczeni działacze opozycji nie odważyli się wrócić na Białoruś z emigracji.
Zawirowania gospodarcze
Chociaż sankcjonowana i politycznie osaczona przez Zachód za reakcję na zeszłoroczne protesty, Białoruś Łukaszenki wciąż utrzymuje się na wodzie.
W ubiegłym roku wielu ekspertów przewidziało kryzys gospodarczy, ale po pandemii boom gospodarczy spowodował gwałtowny wzrost cen na główny białoruski eksport – nawozy potasowe, benzynę i żywność.
Białoruś ma zakłady chemiczne z czasów sowieckich i dwa ogromne zakłady przetwórstwa ropy naftowej, które działają na przecenionej rosyjskiej ropie naftowej.
Rozwijający się sektor IT, cieszący się ulgami podatkowymi i innymi korzyściami, również dobrze się rozwija, chociaż wiele firm i programistów uciekło z kraju podczas represji.
Jednak rok 2022 może być znacznie bardziej szkodliwy, ostrzegają eksperci.
„W przyszłym roku może rozpocząć się przedłużająca się recesja w białoruskiej gospodarce, [coupled with] stagflacja, jeśli doda się czynnik inflacji ”- powiedział Al Jazeera analityk z Kijowa Aleksey Kushch.
Powiedział też, że Rosja obniżyła dotacje dla Mińska z 5 procent białoruskiego produktu krajowego brutto (PKB) do około 2 procent.
Białoruś od dziesięcioleci jest zależna od miliardowych pożyczek Rosji i wysyła większość swojego eksportu do swoich rozległych wschodnich sąsiadów, gdzie setki tysięcy Białorusinów pracuje w sektorze budowlanym i rolniczym.
„Idol nastolatek przyszłości. Specjalista od totalnej popkultury. Miłośnik internetu. Wannabe odkrywca.”