Fisk był prawdopodobnie najbardziej znanym korespondentem prasy europejskiej ostatnich lat. Od lat 70. XX wieku opisywał konflikty zbrojne i kryzysy polityczne w różnych częściach świata, od Ulsteru po Kosowo. Skupił się jednak na Bliskim Wschodzie – tam zdobył największą sławę i największą liczbę krytyków.
Był jedynym zachodnim dziennikarzem, który zdobył zaufanie Osamy bin Ladena do tego stopnia, że w latach 90. trzykrotnie przeprowadził wywiad z przywódcą Al-Kaidy. Poznał prawie wszystkich przywódców krajów arabskich, do czego przyczynił się fakt, że sam biegle władał językiem arabskim.
Był wysoko ceniony za swoją rozległą wiedzę o Bliskim Wschodzie, ale budził też wiele kontrowersji. Zawsze postrzegał Arabów jako ofiary, a Żydów i Amerykanów jako agresorów. Pisząc o zbrodniach Saddama Husajna, skupił się na wspólnej odpowiedzialności Zachodu. Pisząc o zamachach z 11 września, szukał dowodów na to, że Amerykanie sami sprowokowali atak.
W ostatnich latach Fisk był krytykowany za swoje teksty o syryjskiej wojnie domowej. W nich Fisk próbował udowodnić, że wszystkie strony tej wojny są złe, ale prezydent Assad jest najmniej zły. Uważał też, że udział Rosjan we wspieraniu reżimu w Damaszku był pozytywnym wydarzeniem, a udział Zachodu po stronie niektórych postaci opozycji – zdecydowanie negatywnym.
Nikt jednak nie zaprzecza, że Fisk – który zdobył liczne wyróżnienia dziennikarskie i ma duże grono fanów – odegrał ogromną rolę w historii współczesnych mediów, a jego śmierć oznacza koniec pewnej epoki w historii współczesnych korespondentów zagranicznych.
(BW)