Gospodarka
Europejscy populiści boją się ograniczeń w mediach społecznościowych | Głos Ameryki
Europejscy populistyczni przywódcy są oburzeni decyzją amerykańskich gigantów mediów społecznościowych, którzy uniemożliwiają prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi publikowanie na ich stronach internetowych. Boją się, że Facebook, Twitter i inne duże firmy zajmujące się mediami społecznościowymi również mogą ich zakazać.
Premier Polski Mateusz Morawiecki potępił we wtorek internetowych gigantów. „Cenzura wolności słowa, domena reżimów totalitarnych i autorytarnych, powraca dzisiaj w postaci nowego komercyjnego mechanizmu walki z tymi, którzy myślą inaczej” – napisał na Facebooku.
Rządząca w Polsce populistyczna partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) wprowadziła już przepisy mające na celu ograniczenie władzy gigantów mediów społecznościowych, usuwanie treści lub blokowanie użytkowników.
Ustawa została zaproponowana po tym, jak Twitter został oznaczony jako wprowadzające w błąd tweety przez Trumpa i zwolenników, którzy kwestionowali wynik wyborów w USA. Ustawodawcy PiS twierdzą, że nie powinno być cenzury ze strony firm z mediów społecznościowych ani ograniczeń językowych, bo debata jest istotą demokracji.
Krytycy opozycji twierdzą, że proponowany środek jest dziwnie powiązany z wysiłkami partii rządzącej, aby zamknąć krajowe media w kagańcu i zmienić nadawcę publicznego w narzędzie propagandowe. Te kroki rozpatruje obecnie Unia Europejska, która zarzuciła rządowi PiS odsuwanie się od norm demokratycznych.
Polski rząd zapowiedział również poddanie w kraju zagranicznej kontroli mediów, które krytycy obawiają się, że zostanie to zamienione w rządową propagandę.
Zgodnie z projektem firma zajmująca się mediami społecznościowymi miałaby 24 godziny na odpowiedź na skargę użytkownika, gdyby treść została usunięta, a od każdej decyzji można by się odwołać do nowo utworzonego sądu specjalnego.
Populistyczni przywódcy nie są sami, jeśli chodzi o potępianie ruchów gigantów mediów społecznościowych. W całej Europie panuje niepokój, niezależnie od politycznych powiązań z cenzurą gigantów mediów społecznościowych i ich wydaleniem z Trumpa. Jest to odpowiedź na zeszłotygodniową ofertę wykolejenia poświadczania wyników wyborów w USA przez agitatorów popierających Trumpa, szturmujących Kapitol USA. Twitter powołał się na naruszenie wytycznych dotyczących uczciwości obywateli, aby zablokować Trumpa.
Facebook blokuje i usuwa treści zawierające wyrażenie „przestań kraść”, które odnosi się do fałszywych twierdzeń zwolenników Trumpa dotyczących oszustw wyborczych. Twitter twierdzi, że ujawnił ponad 70 000 doniesień o zwolennikach spisku QAnon, którzy uważają, że Trump toczy tajną wojnę z pedofilami, którzy czczą szatana w rządzie, biznesie i mediach.
Kanclerz Angela Merkel wyraziła zaniepokojenie działaniami Twittera, Facebooka i Instagrama i powiedziała, że są o krok za daleko.
„Prawo do wolności wypowiedzi ma fundamentalne znaczenie” – powiedział dziennikarzom jej rzecznik Steffen Seibert w tym tygodniu. Jednak w Niemczech i innych krajach europejskich nasilają się kampanie skierowane do gigantów mediów społecznościowych w celu blokowania mowy nienawiści, populistycznych dezinformacji i fałszywych wiadomości na ich stronach internetowych, niezależnie od autorstwa.
Ponadto istnieje rosnąca presja polityczna, aby zaostrzyć ograniczenia regulacyjne, które niektóre rządy europejskie wprowadziły już w celu monitorowania mediów społecznościowych.
Kiedy rzecznik Merkel wyraził swoje zaniepokojenie blokowaniem Trumpa w mediach społecznościowych, przywołał niemieckie prawo dotyczące egzekwowania prawa dotyczące sieci przyjęte w 2018 r., Które wymaga od platform mediów społecznościowych usuwania potencjalnie nielegalnych materiałów w ciągu 24 godzin od wezwania lub ukarania grzywną do 2 60 milionów dolarów.
Seibert powiedział, że wolność słowa powinna być ograniczana tylko zgodnie z prawem iw ramach określonych przez prawo, a nie decyzją kierownictwa platform mediów społecznościowych.
Jednak niektórzy niemieccy prawodawcy chcą zaostrzenia prawa i wzywają firmy mediów społecznościowych do większego pochylenia się do przodu, aby zablokować to, co uważają za niebezpieczne wypowiedzi. Niemiecki prawodawca socjaldemokratyczny Helge Lindh powiedział nadawcy Deutsche Welle, że Niemcy „nie robią wystarczająco dużo” i konieczne są dalsze ograniczenia.
W zeszłym roku Bundestag przyjął ustawę, której celem jest zapewnienie ścigania osób, które szerzą nienawiść lub podżegają do korzystania z internetu. Zgodnie z prawem firmy mediów społecznościowych byłyby zobowiązane do zgłaszania na policję komentarzy nienawiści i identyfikacji autorów online.
Jednak ostateczne przyjęcie przepisów zostało wstrzymane z powodu sprzeciwu krajowego trybunału konstytucyjnego, który orzekł, że niektóre elementy nowego prawodawstwa są sprzeczne z przepisami dotyczącymi ochrony danych. Sąd wezwał do wprowadzenia korekt, które zostaną omówione przez niemieckich ustawodawców w tym miesiącu.
Populistyczni politycy prawdopodobnie stracą w większym stopniu swoją odnowioną koncentrację na dezinformacji w Internecie, niezależnie od tego, czy rezultatem nowego zainteresowania będą ostrzejsze regulacje rządowe, czy po prostu bardziej restrykcyjne europejskie giganty mediów społecznościowych.
Populiści są zwykle bardziej zdolni do promowania wsparcia za pośrednictwem mediów społecznościowych niż politycy i partie głównego nurtu, mówi Ralph Schroeder, naukowiec z Oxford Internet Institute, części University of Oxford.
„Najwięcej stracisz, razem z innymi politykami z lewej i prawej strony oraz poza nią, którzy będą dążyć do zwalczania establishmentu i wyłącznej polityki wobec osób z zewnątrz” – powiedział VOA. „Dzieje się tak, ponieważ media społecznościowe dają im możliwość wyrażania pomysłów, których nie mogą wyrazić tradycyjne media informacyjne lub tradycyjne organizacje partyjne”.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”