Connect with us

Zabawa

Dziesiątki tysięcy ukraińskich uchodźców na polskiej granicy

Published

on

Dziesiątki tysięcy ukraińskich uchodźców na polskiej granicy

MEDYKA, Polska — 25-letnia Ukrainka przyjechała w piątek do Polski ze swoim trzyletnim synem, który był krytycznie chory na raka.

Była teraz bezpieczna przed bombami i rakietami wystrzelonymi przez prezydenta Władimira Władimira Putina, ale była zrozpaczona, że ​​została oddzielona od męża na mocy ukraińskiego rozkazu, by wszyscy zdrowi mężczyźni zostali, aby stawić opór Rosjanom.

„To nie tylko mój mąż, ale moje życie i wsparcie” – powiedziała Olha Zapotochna, jedna z dziesiątek tysięcy Ukraińców, prawie wszystkich kobiet i dzieci, które od poniedziałku napływają do Polski, Węgier i innych sąsiednich krajów. – Rozumiem, że nasz kraj potrzebuje mężczyzn do walki, ale ja potrzebuję go bardziej – dodała, poklepując głowę swojego jęczącego, chorego dziecka, Arthura.

Exodus z Ukrainy przyspieszył w piątek z powodu obaw, że Kreml zamierza narzucić swoją wolę daleko poza wschód kraju, scenę tego, co Putin bez żadnych dowodów określił jako „ludobójstwo” etnicznych Rosjan.

Do tej pory ponad 50 000 Ukraińców uciekło z kraju, powiedział w piątek Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców Filippo Grandi, a agencja szacuje, że aż 100 000 zostało przesiedlonych.

Polska Służba Graniczna poinformowała, że ​​29 000 osób przybyło z Ukrainy w czwartek, a znacznie więcej przybyło w piątek, co spowodowało, że na niektórych przejściach granicznych trzeba było czekać ponad 12 godzin. Ponad 26 tys. uciekło z Ukrainy do Mołdawii, a kolejne 10 tys. do Rumunii.

Wśród tych, którzy w piątek uciekli do Polski przez przejście graniczne w pobliżu Medyki, byli etniczni Rosjanie, tacy jak Oxana Aleksova, którzy byli tak samo zbulwersowani jak ich ukraińscy rodacy kłamstwami Kremla, niesprowokowaną przemocą i surową propagandą.

49-letnia Aleksowa, której mąż Ukraińca, emerytowany policjant, pozostał w tyle, uciekła do Polski ze swoją 11-letnią córką po przeczekaniu przez całą noc w szeregu pieszych i pojazdów próbujących wjechać do Polski – linia, która, jak powiedziała, się rozciągnęła kilometrami.

Nadal nie wiadomo, czy mu się uda. Jednak dorozumiane groźby użycia broni nuklearnej przeciwko jakimkolwiek obcym narodom interweniującym w imieniu Ukrainy wzmocniły już solidny konsensus wśród członków NATO – nawet najbardziej wojowniczych, antyrosyjskich członków, takich jak państwa bałtyckie i Polska – co do utrzymania swoich wojsk z dala od Ukrainy.

Jednak gdy Ukraińcy napływali przez granicę do Polski, rząd w Warszawie ogłosił w piątek, że „konwój z amunicją” płynął w kierunku opozycji na Ukrainę. „Popieramy Ukraińców i stanowczo sprzeciwiamy się rosyjskiej agresji” – powiedział minister obrony Polski Mariusz Błaszczak.

Na Ukrainę przybyły także niewielkie grupy mężczyzn, które zapowiedziały, że wrócą do domu, aby walczyć. „Pobijemy Rosję”, krzyknął powracający w średnim wieku, przechodząc obok polskich strażników granicznych na terytorium Ukrainy z czarną torbą marynarską.

Bezpośrednio za nimi był Viktor Dick, Niemiec, który jechał do Kijowa, by ratować swoją ciężarną żonę Ukrainkę i trójkę ich dzieci. Wyglądał na przestraszonego, ale powiedział, że musi zaryzykować niebezpieczną podróż do oblężonej stolicy, aby ocalić swoją rodzinę.

Aż pięć milionów Ukraińców może uciec do sąsiednich krajów, jeśli wojna będzie się przeciągać, pozostawiając Unię Europejską – która prawie upadła w wyniku 1,5-milionowego kryzysu migracyjnego w 2015 roku – w obliczu dalszego i potencjalnie znacznie większego napływu obcokrajowców.

Jednak w przeciwieństwie do poprzedniego napływu i kryzysu w zeszłym roku, kiedy potencjalni uchodźcy podróżowali przez Białoruś do Polski i Litwy, najbardziej antyimigranckie rządy Europy w Polsce i na Węgrzech generalnie przyjęły Ukraińców.

Kiedy w zeszłym roku migranci z Bliskiego Wschodu i Afganistanu próbowali przedostać się przez granicę z Białorusi, polskie siły bezpieczeństwa odbiły ich pałkami. Co najmniej tuzin zginęło w lasach wzdłuż granicy.

Jednak uchodźcy przybywający z Ukrainy zostali powitani powitalnymi uśmiechami, gorącymi napojami i transportem na najbliższą stację kolejową. Policjanci rozdawali owoce, pączki i kanapki Ukraińcom, którzy koczowali w poczekalni.

W przeciwieństwie do migrantów wypchniętych z granicy przez polskich strażników w zeszłym roku, Ukraińcy, w większości chrześcijanie i biali, mają legalne prawo wjazdu do Polski i innych krajów Unii Europejskiej bez wiz. W Polsce mieszka już prawie milion Ukraińców.

A los Ukraińców z rąk Rosji wzbudził sympatię w byłych krajach komunistycznych Europy Wschodniej i Środkowej, gdzie ludzie mają gorzkie wspomnienia z życia pod jarzmem Moskwy.

Prawicowy populistyczny rząd Polski, kierowany przez Prawo i Sprawiedliwość, był pionierem sprzeciwu wobec liberalnej polityki migracyjnej Unii Europejskiej w 2015 roku, podobnie jak premier Węgier Viktor Orban, ale teraz organizuje ośrodki dla uchodźców i tymczasowe mieszkania dla Ukraińców.

„Przyjmiemy tyle uchodźców, ile będzie trzeba” – powiedział w poniedziałek wiceminister obrony Marcin Ociepa.

Ludmyła Wijtowycz, która przyjechała w piątek z dwójką dzieci ze Lwowa, miasta położonego blisko polskiej granicy, powiedziała, że ​​była mile zaskoczona, że ​​Polacy są tak gościnni, mimo że jej rodzinne miasto do tej pory uchroniło się przed gniewem Kremla.

READ  „Zielona Granica” przeciwstawia się ostrym reakcjom i notuje rekordowe otwarcie w Polsce

„Teraz jest w większości spokojnie”, powiedziała, dodając, „ale nikt nie wie, jaki będzie następny cel Rosji”.

Lwów, Ukraina, od dawna bastion ukraińskiego patriotyzmu, stał się kluczowym przystankiem dla ludzi uciekających ze stolicy Kijowa i przemieszczających się dalej na zachód do Unii Europejskiej.

Jednak gdy mieszkańcy Kijowa płynęli na zachód, młodzi mężczyźni z Zachodu płynęli w przeciwnym kierunku, ich odwaga i patriotyczna duma często mieszały się z głębokim strachem przed tym, co ich czeka, gdy dojdą do linii frontu.

W oprawie secesyjnego splendoru lwowskiego Dworca Centralnego nerwowi żołnierze palili, a kobiety całowały mężów na peronie, jakby odtwarzały sceny filmowe z czasów, które zdawały się już minąć w poniedziałek.

Przez granicę ze Lwowa, na dworzec w polskim Przemyślu, prawdopodobnie ostatni pociąg z Kijowa przyjechał z siedmiogodzinnym opóźnieniem, wysadzając około 500 osób, głównie kobiet i dzieci, na słabo oświetlony peron. Chociaż pociąg wyglądał elegancko i nowocześnie, pokonanie zaledwie 350 mil ze stolicy Ukrainy na wschodnie krańce Polski zajęło prawie 24 godziny.

Rosyjska inwazja na Ukrainę nie tylko pogrążyła Europę w największej wojnie lądowej od zakończenia II wojny światowej w 1945 roku, ale także sprawiła, że ​​europejscy politycy i wielu zwykłych ludzi nagle poczuło się dziwnie nie na miejscu i poza czasem.

Pani Zapotochna, matka chorego dziecka, powiedziała, że ​​ona i jej mąż postanowili zabrać syna w bezpieczne miejsce po tym, jak rosyjskie rakiety zniszczyły lotnisko w pobliżu jej domu w Iwano-Frankowsku w południowo-zachodniej Ukrainie w poniedziałek rano. Ich przejazd do polskiej granicy trwał 28 godzin.

„Mam nadzieję, że możemy wrócić. muszę wracać To nie mój kraj – powiedziała, gdy jej płacząca teściowa, Polka, która witała ją na granicy, próbowała pocieszyć chore dziecko.

„Mam nadzieję, że nadal żyjemy w XXI wieku” – powiedziała Zapotochna.

Sprawozdawczość zapewnili Marc Santora we Lwowie na Ukrainie oraz Anatol Magdziarz w Warszawie.

Continue Reading
Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *