Świat
Dusza Libanu została wypatroszona przez kryzys finansowy. Nawet dzieci nie chcą się bawić
Kręci głową. Nie chce ozdabiać drzewka, które przywieźliśmy z innymi dziećmi.
„Dlaczego nie?” Pytam.
„Maali khali– odpowiada – nie ma na to siły.
„Zawsze taki jest” – wyjaśnia ojciec, przyciągając go bliżej i delikatnie całując w czoło.
Dziecko zaczyna płakać wielkimi, gęstymi, cichymi łzami.
Jeszcze raz spróbuję go zatrudnić. „Co możemy zrobić, żebyś się uśmiechnął?” Pytam.
– Wcale nic.
„Co chciałbyś robić?”
– Wcale nic.
Jego ojciec, syryjski uchodźca w Libanie, zapisuje życzenia na ozdobach świątecznych. „Chcę zdrowia” – pisze na kartce papieru A4. „Chcę czuć się bezpiecznie”.
– Proszę, zrób to. Trzymaj ołówek – mówi, wkładając ołówek do ręki syna. Chłopak nawet nie obejmuje go palcami. Uderza o ziemię.
Jest pierwszym dzieckiem w INARA, które pomaga rannym wojennym, nie daje się namówić do zaangażowania się, nie chce zjeść czekoladowego ciasta, które leży przed nim.
Nieco później przenieśliśmy się z ojcem do innego pokoju. Ojciec mówi bez tchu przez 45 minut. Wszystko wypada: jak walczy o utrzymanie rodziny w zdrowiu i sytości. Nie może nadążyć. Nie może wygrać. Widzi tylko, jak jego dzieci bledną na jego oczach.
„Znikasz ze mnie i nie wiem, co robić”.
„Zniszczyli nas”
Jadę taksówką na kolację z przyjacielem. Ulice wydają się być bardziej zatłoczone przez żebraków niż przechodniów.
„Zniszczyli nas. Przysięgam, że ludzie myślą o samobójstwie” – mówi taksówkarz. Mówi do mnie, ale też tylko do siebie.
Odnosi się do elity politycznej kraju. Dziś określa się ich mianem „złodziei”, „przestępców” i „morderców”, którzy zdziesiątkowali bogactwo kraju i pozostawili go w bólu i szoku, ledwo zdolni do przetworzenia nowej rzeczywistości.
„Wiesz, pewnego dnia kupiłem Labneh (rodzaj arabskiego serka śmietankowego) i biały ser, nie ostry, jest za drogi” – mówi. „Kupiłem w sklepie w sumie cztery rzeczy i kosztowało mnie to tyle samo, ile kiedyś płaciłem za napełnienie całej lodówki”.
„Jak wytłumaczysz to swoim dzieciom?” – pytam.
„Moje serce płonie. Aby Twoje dzieci poprosiły Cię o rzeczy, których nie możesz kupić. Małe rzeczy. Dżem i Nutella. Po prostu mówię im, żeby byli cierpliwi, ten tata robi wszystko, co może.”
Musiał usunąć swoje dzieci ze szkoły prywatnej i wysłać je do szkoły publicznej. Ale ta szkoła jest teraz zamknięta, ponieważ nauczyciele strajkują.
„Przysięgam, po prostu usiadłem i zacząłem płakać pewnego dnia” – mówi.
Wysadza mnie w miłej restauracji na wzgórzu za miastem. To surrealistyczne uczucie tam być. Przywilej wiedzy, że mogę jeść, jest naprawdę obrzydliwy.
Moja bliska przyjaciółka Reina Sarkis, która jest psychoanalitykiem, już siedzi przy stole. Straciła tonę na wadze i jest blada.
„Dzięki za przybycie tutaj, po prostu jestem taka zmęczona” – mówi, gdy się przytulamy.
Reina ma przewlekły problem zdrowotny i właśnie tego samego dnia przeszła leczenie.
„Uwierzysz, że wciąż tu jestem? Wiesz, że jeszcze nie płakałem – mówi.
„Tylko dlatego, że oddychamy, nie jest dowodem na życie”, mówi mi.
Widzę to na twarzach przyjaciół i nieznajomych. Zgasło światło. Nie ma prawdziwego śmiechu, żadnych autoironicznych komentarzy, które są typowe dla Libańczyków.
Naród, któremu zawsze udawało się opatrywać rany, jest teraz całkowicie zdruzgotany, jego dusza wypatroszona.
Kraj nie podupadł z dnia na dzień. Od lat dzieje się to w zwolnionym tempie. Ale ostatnie dwa lata spowodowały kolizję przy pełnej prędkości.
Oszczędności większości ludzi spełzły na niczym, inflacja poszybowała w górę, a krajowa waluta straciła ponad 95% swojej wartości w ciągu dwóch lat. Konsekwencją jest masowe zubożenie ludności.
„Wiedza o kryzysie różni się od przeżywania go na co dzień w sposób organiczny” – mówi mi Reina.
Siedzę i słucham i nie mogę nic powiedzieć. Nie z nią, z nikim innym, z kim rozmawiałem przez ostatnie kilka dni.
Nie mam odniesienia do tego, jak to jest, gdy rodzice muszą tłumaczyć swoim dzieciom, dlaczego nie mogą już jeść mięsa, nie mówiąc już o kupowaniu prezentów na święta. Albo co gorsza, dlaczego zostali wycofani ze szkoły i wysłani do pracy. Według ostatniego raportu UNICEF, praca dzieci w Libanie podwoiła się w ciągu ostatniego roku.
W każdym drży gniew, połączony z głęboką depresją. Desperacja dorosłych przeniknęła dzieci.
Następnego dnia mój samochód powoli przejeżdża obok małego placu zabaw. Wyglądam przez okno na dzieci. Wydaje się, że poruszają się w zwolnionym tempie, jakby byli u progu dzieciństwa. Dzieci nie chcą się już bawić.
„Organizator. Entuzjasta podróży. Rozwiązuje problemy. Miłośnik muzyki. Oddany uczony kulinarny. Nieuleczalny fan internetu. Zwolennik popkultury.”