Prezydent Francji ma koronawirusa. Może zaraził się chorobą na szczycie UE w zeszłym tygodniu. Teraz został poddany kwarantannie, ale co z innymi uczestnikami?
/.Rada Europejska / basen / agencja Anadolu /.Getty Images
Nie wiadomo jeszcze dokładnie, gdzie i przez kogo prezydent Francji zaraził koronawirusem. Jednak jego zarażenie jest najgorszym scenariuszem dla organizatorów grudniowego szczytu w Brukseli, gdyż mogło się to zdarzyć podczas wielogodzinnych debat na temat budżetu UE i wspólnych celów klimatycznych w czwartek i piątek.
Od początku pandemii pracownicy Rady Europejskiej robili wszystko, co w ich mocy, aby zapobiec masowemu skażeniu przybywających do Brukseli delegatów o wysokim kapitale. Sprawdzają, czy noszą maski ochronne i utrzymują dystans społeczny. Europejscy przywódcy mogą zabrać ze sobą tylko pięciu doradców. Cały czas noszą maski, a drżenie rąk zostało zastąpione pukaniem w łokcie.
– Podczas szczytu przestrzegano wszystkich przepisów higienicznych. Nie mamy informacji, że pozostali uczestnicy lub ich pracownicy uzyskali pozytywny wynik testu na koronawirusa – powiedział rzecznik RE.
Ale prezydent Macron mógł zarazić jednego z ówczesnych polityków, czego nadal nie widzimy. Na przykład spotkał się w osobistej rozmowie z kanclerz Merkel, która jednak przywiązuje dużą wagę do zachowania dystansu i zawsze nosi skuteczną maskę ochronną FFP2. Kancelaria ogłosiła już, że u Angeli Merkel nie zdiagnozowano obecności koronawirusa, a prezydent Macron przesłał życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.
Premier Belgii Alexander de Croo i jego portugalski kolega Antonio Costa również spotkali się z Macronem. Costa, który w styczniu przejmie przewodnictwo w Radzie Europejskiej od kanclerz Merkel, zjadł obiad z prezydentem Francji, obaj musieli zdjąć maski.
Rzeczywiście, wszyscy uczestnicy grudniowego szczytu UE powinni teraz dokładnie rozważyć, kto i kiedy się spotkali, i ewentualnie ograniczyć swoje spotkania. W praktyce jest to jednak trudne, ponieważ różne kraje UE mają różne regulacje w tej sprawie. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen również była na szczycie w Brukseli, ale jej rzecznik powiedziała w czwartek, że w poniedziałek uzyskała negatywny wynik na koronawirusa i jest zdrowa.
W poniedziałek prezydent Macron zaprosił polityków unijnych do Paryża, aby uczcić rocznicę Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Wśród gości był hiszpański premier Pedro Sánchez, który obecnie przebywa w kwarantannie, a także przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel z Belgii.
W październiku Ursula von der Leyen spotkała się z premier Finlandii Sanną Marin. Po kontakcie z pracownikami zarażonymi koronawirusem obaj musieli pracować w trybie domowego biura. Z tego samego powodu przewodniczący Rady Europejskiej Michel musiał przełożyć wrześniowy szczyt UE na późniejszy termin.
W teorii władcy UE mogliby na wiosnę uzgodnić, że ich kontakty będą się odbywać wyłącznie w formie telekonferencji. Okazało się jednak, że podczas takich telekonferencji każdy po prostu czyta to, co ma do powiedzenia na stronie. A ponieważ spotkania w lobby i bezpośrednie rozmowy podczas telekonferencji nie są możliwe bez rejestracji kamerami, zasada ta nie weszła w życie.
Podczas zeszłotygodniowego szczytu w Brukseli premierzy UE odbyli zaledwie godzinne rozmowy z premierem Morawieckim, podczas których odpowiedzieli na jego życzenia. Po tych rozmowach polski premier zgodził się na kompromis i można było złożyć wspólną deklarację.
Podobna sytuacja powtórzyła się przy sporządzaniu budżetu UE. Kanclerz Merkel wykazała się dużymi zdolnościami dyplomatycznymi i zwróciła się do premierów Polski i Węgier o rezygnację z weta. Udało się również wypracować kompromis w tej sprawie oraz w sprawie funduszu odbudowy UE, którego nie udało się osiągnąć na lipcowym szczycie, mimo czterech dni intensywnych dyskusji. Okazuje się, że kompromisy są możliwe tylko wtedy, gdy politycy spotykają się osobiście.
Podobne doświadczenia miały miejsce podczas negocjacji w sprawie Brexitu. Dopóki były wirtualne, praktycznie znajdowały się na swoim miejscu. Z tego powodu negocjatorzy Barnier i Frost, którzy latem cierpieli na koronawirusa, postanowili ponownie porozmawiać twarzą w twarz. Było to szczególnie ważne w końcowej fazie.
Dziennikarze najbardziej stracili na ograniczeniach wprowadzonych podczas pandemii. Od początku konferencje prasowe i spotkania odbywają się zdalnie, co jest dla nich niezwykle frustrujące. Rzecznicy rządu wybierają pytania, na które chcą odpowiedzieć, a zadawanie dodatkowych pytań jest praktycznie niemożliwe. Dziennikarze nie mogą też swobodnie rozmawiać ze sobą i wymieniać informacji. Dziennikarze czują, że szczególnie na ważnych szczytach polegają na zbieraniu informacji na Twitterze lub w mediach społecznościowych.
Jeśli pandemia koronawirusa będzie się utrzymywać w obecnym tempie, postęp w Europie będzie bardzo trudny, jeśli nie niemożliwy. Dopiero gdy premierzy krajów UE, ich pracownicy i wysocy urzędnicy ministerialni zostaną zaszczepieni przeciwko koronawirusowi, sytuacja powoli wróci do normy.
W ciągu najbliższych sześciu miesięcy w UE jest jeszcze wiele do zrobienia. Gospodarka musi stanąć na nogi, do czego powinien przyczynić się fundusz odbudowy UE, należy opracować nową politykę UE wobec uchodźców i rozwiązać wiele innych ważnych problemów. Byłoby wielką korzyścią dla UE, gdyby jej politycy mogli szybko usiąść przy prawdziwym, a nie tylko wirtualnym stole.