Gospodarka
Ci freelancerzy IT żyją marzeniem o pracy zdalnej. Nowe zasady mogą to zmienić
Przez kilka lat 37-letni analityk bezpieczeństwa IT Aleksander Dros robił to, co większość polskich informatyków, gdy dostali ofertę pracy za granicą: spakował walizki, zaakceptował, że będzie widywał się z rodziną najwyżej co drugi weekend oraz przeniósł się do Brukseli, aby pracować jako penetrator. Ale po sześciu miesiącach chciał wrócić do Polski z powodu narodzin dziecka.
– Udało mi się wynegocjować nową umowę, w ramach której będę pracował dwa tygodnie w miesiącu w Brukseli i dwa tygodnie w Polsce – mówi haker etyki. „A po roku renegocjowaliśmy go na tydzień w Brukseli i trzy zdalnie i wynajęliśmy przestrzeń coworkingową. A kiedy pojawił się COVID-19, zacząłem pracować całkowicie w domu ”.
Dros działa w ramach kontraktu, który w Polsce stał się znany jako Business-to-Business (B2B), który w ostatnich latach stale zyskuje na popularności w kraju. Takie umowy, jak sama nazwa wskazuje, zawierane są między dwiema firmami – ale w praktyce między firmą a osobą samozatrudnioną – i są znacznie mniej sztywne niż standardowe umowy o pracę. Są przeznaczone dla freelancerów, ale zazwyczaj mają szerszy zakres niż funkcje, które może zawierać standardowa umowa z freelancerem, takie jak: B. czas określony lub wyłączność.
ZOBACZ: Praca z domu tworzy nowe hotspoty technologiczne. Ale nie będą tam, gdzie byś się spodziewał
Według badania przeprowadzonego przez NoFluffJobs, polską platformę dla freelancerów IT, prawie jedna trzecia specjalistów IT w kraju pracuje na podstawie umowy B2B. Choć nadal jest mniej powszechna niż typowa umowa o pracę, jest znacznie bardziej popularna wśród doświadczonych pracowników. Pod względem krajów najpopularniejsze „cyfrowe” kierunki to Wielka Brytania, Skandynawia i Niemcy. „W czasach cyfrowej transformacji widzimy, że znika jeszcze więcej barier i nic nie stoi na przeszkodzie, aby ludzie mogli pracować zdalnie dla krajów Azji czy Australii” – powiedział ZDNet Tomasz Bujok, dyrektor generalny NoFluffJobs.
Płace pozostają główną korzyścią tego reżimu pracy. Koszty życia w Polsce są niskie w porównaniu z innymi krajami europejskimi, a freelancerzy pracujący na kontraktach B2B często mogą zarobić dwa do trzech razy więcej, nawet gdy płace w kraju gwałtownie rosną. Jako taka daje najbardziej możliwość prowadzenia w Warszawie dość wygodnego mieszczańskiego życia.
Umowa B2B to także jedyna realna umowa dla polskich informatyków, którzy chcą pracować dla organizacji w innym kraju bez wyprowadzania się za granicę. Ale nawet jeśli miałby wybór, program pozostałby bardzo popularny wśród profesjonalistów, głównie dzięki innym korzyściom, które mają zachęcić wykształconych specjalistów do swobodniejszego poruszania się po gospodarce.
– Podatki są niższe – mówi Krzysztof Lis, który pracuje jako specjalista ds. standaryzacji telekomunikacji cyfrowej. „Gdybym musiał pracować jako freelancer na przykład z Wielkiej Brytanii lub Niemiec, prawdopodobnie musiałbym zapłacić dużo więcej”.
Ulgi podatkowe i wygodne dodatki
Oprócz ulg podatkowych, pracownicy IT mogą również skorzystać z zachęt, takich jak IP Box Incentive, który oferuje dodatkowe ulgi podatkowe na wszelkie prace badawczo-rozwojowe. Takie przywileje i łagodne zasady obowiązujące freelancerów w Polsce pozwalają pracownikom IT konkurować na zachodnioeuropejskim i amerykańskim rynku pracy z korzyścią dla lokalnych firm.
– Brak specjalistów IT jest w Skandynawii znacznie poważniejszy niż tutaj – mówi Szymon Bialy, programista i architekt IT, który pracuje głównie na zasadzie projektowej dla duńskiej firmy. Według Banku Pekao Polska ma na rynku pracy deficyt około 50 tys. informatyków. Ale kraj taki jak Szwecja, w którym mieszka mniej niż jedna trzecia ludności Polski, Oczekuje się do 2022 r. zabraknie 70 tys.
Zasady umów B2B w Polsce również nie wymagają od freelancerów posiadania minimalnej liczby klientów, jak ma to miejsce w wielu innych krajach, co pozwala na zawieranie umów na wyłączność. W zamian wiele osób pracujących wyłącznie dla organizacji za granicą otrzymuje pewnego rodzaju rekompensatę za brak usług kontraktowych.
„Myślę, że jedyną zaletą, jakiej nie mają pracownicy w amerykańskich biurach, jest ubezpieczenie zdrowotne pracodawcy, które zresztą i tak jest powszechne w Polsce” – mówi Artur Piszek, inżynier, który opiera się wyłącznie na US Automatyczny.
„W tej chwili jestem na urlopie rodzicielskim i otrzymuję dotację na wynajem przestrzeni coworkingowych.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo zatrudnienia, które w kontraktach B2B praktycznie nie istnieje, Piszek wzrusza ramionami: „Firmy amerykańskie i tak mogą łatwo zwolnić swoich ludzi, więc moja sytuacja nie jest inna”.
Pandemia sprawiła, że praca zdalna znalazła się w centrum uwagi na całym świecie. Ale z biegiem lat stała się drugą naturą. Dros pracował w przestrzeni coworkingowej z dodatkowymi kieszonkowymi do wybuchu pandemii. Teraz po prostu pracuje w domowym biurze.
ZOBACZ: Budżety technologiczne w 2022 r.: Wszystko, co musisz wiedzieć
Lis pracuje w domu, odkąd założył własną firmę cztery lata temu. „Samotność to duża wada” – przyznaje. „Ale mam dobrych sąsiadów”. Dla obu z nich COVID-19 okazał się rodzajem środka wyrównawczego, a praca zdalna stała się normą, a nie wadą.
Kolejnym minusem jest brak możliwości nawiązywania kontaktów, zwłaszcza dla tych, którzy wolą bardziej tradycyjne życie jako freelancer z wieloma klientami i projektami.
Budowanie takiej sieci na własną rękę jest trudne i prawie niemożliwe do przekroczenia granic – mówi Bialy, który pracuje za pośrednictwem polskiej agencji oferującej usługi nearshoringowe. Bialy mówi, że agencje takie jak ta, z którą współpracuje, płacą około 25% całkowitej opłaty, ale jest to koszt, który jest gotów ponieść.
„Kolejną korzyścią jest to, że istnieje również lepsza równowaga między klientem a pracownikiem. Relacje między dwiema organizacjami są znacznie bardziej biznesowe”.
Ta elastyczność jest korzystna dla całej gospodarki i uzasadnia ulgi podatkowe, jakie ta grupa otrzymuje – mówi Przemysław Pruszyński, sekretarz rady podatkowej. Lewiatan, największe stowarzyszenie przedsiębiorców w Polsce.
Pruszyński mówi ZDNet: „Dodatkowo [paying income tax] Sam musisz płacić za ubezpieczenie zdrowotne i emeryturę. Jesteś również narażony na większe ryzyko i ogólnie trudniej jest uzyskać dostęp do swoich dochodów w ten sposób ”.
Koniec snu?
Jednak, podobnie jak w innych krajach europejskich, również w Polsce dyskutowane są korzyści dla samozatrudnionych. Nowy pakiet podatkowy od konserwatywnego rządu – sprzedawany jako Polska umowa – stara się zrekompensować różnice w stosunku do zwykłych pracowników.
Największą proponowaną zmianą jest zniesienie zryczałtowanej składki na ustawowe ubezpieczenie zdrowotne i emeryturę państwową dla osób prowadzących działalność na własny rachunek, co radykalnie zwiększyłoby ich wypłatę zasiłku chorobowego. Pomimo proponowanej wyższej rekompensaty, pracownicy IT prawie na pewno będą płacić więcej.
Dla niektórych może to być wystarczający powód, aby przenieść się do innego kraju, mówi Pruszyński i ostrzega, że propozycja może również spowodować spowolnienie na polskim rynku specjalistów IT.
Nic dziwnego, że sami pracownicy B2B są generalnie wrogo nastawieni do propozycji. Chociaż jednym z deklarowanych celów podwyżki podatków jest poprawa zacofanych placówek opieki zdrowotnej w kraju, ankietowani przez ZDNet nie są pewni, że pieniądze tam trafią. „Musiałbym wpłacać więcej do państwowego systemu emerytalnego, jednocześnie otrzymując w zamian tę samą niską emeryturę” – powiedział Lis. Dros i Piszek też nienawidzą tego pomysłu, ale przyznają, że podatki byłyby niższe niż na Zachodzie.
Tymczasem Bialy pracuje już nad planem B. „Już rozważam ewentualną emigrację do Czech, jeśli plany zadziałają, ale to tak naprawdę ostatnia deska ratunku” – mówi.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”