Ojciec Konstantina Szyszmakowa powiedział, że wszystko zaczęło się 9 sierpnia. – Kiedy był w komisji wyborczej z innym mężczyzną. Nie pamiętam jego nazwiska, dlatego nie mogę się z nim skontaktować. Obaj nie podpisali końcowego sprawozdania z głosowania. Według mojego syna to za nich zrobiono – relacjonuje Andrei Szyszmakow.
Po zakończeniu prac na zlecenie, jego synowi i towarzyszącemu mu mężczyźnie zaproponowano podwiezienie do domu. Odmówili i powiedzieli: „Nie mamy się czego wstydzić, pójdziemy sami”.
Ojciec Konstantina Szyszmakowa mówi, że jego syn w kolejnych dniach był na wakacjach. Na co dzień pracował jako dyrektor w Wojskowym Muzeum Historycznym. Wrócił do pracy w sobotę 15 sierpnia. „Pod koniec dnia zadzwonił do żony, żeby powiedzieć: nie mogę i nie chcę tu już pracować” – opowiada ojciec mężczyzny. Odtąd nikt nie mógł skontaktować się z Szyszmakowem.
Dziś jego ciało znaleziono w rzece Niemen. Przyczyna śmierci nie jest jeszcze znana.
(dp)