Gospodarka
Aby uciec przed wojną, ukraińskie fabryki przenoszą się na zachód
To niezwykła Umeblowanie na nietypowe czasy: on i jego 15 pracowników zostali współlokatorami nad halą fabryczną we Lwowie na Ukrainie, do której Wołodomyr Mysysk przeniósł swoją fabrykę mebli. Przyprowadzili swoje dzieci i psy i dzielą kuchnię nad maszynami, gdzie spędzają dni na ożywianiu biznesu, który mógł zostać zniszczony przez wojnę.
Ale 23-letni Mysysk i jego pracownicy, którzy przybyli do Lwowa ze zbombardowanego Charkowa na wschodzie Ukrainy, skorzystali z ducha solidarności i zorientowanej na ratowanie polityki rządu. Przemysły zagrożone przez inwazję armii rosyjskiej i pomagające stopniowo je odbudowywać w miastach wzdłuż zachodniej granicy Ukrainy.
Region ten szybko staje się nowym centrum gospodarczym Ukrainy, z ponad 200 przeniesionymi firmami produkującymi prawie wszystko, w tym farby, materiały budowlane i części do pojazdów elektrycznych.
Fabryki na terytoriach okupowanych przez Rosję zostały spakowane i przetransportowane pociągami i ciężarówkami, a na Zachodzie odradzają się. Producenci tworzą miejsca pracy i poszukują wykwalifikowanych pracowników. Teraz bliżej Polski – ukraińskiej bramy do Niemiec i Europy Zachodniej – odrodzone firmy nawiązują więzi z Unią Europejską, do której, miejmy nadzieję, wkrótce dołączy Ukraina.
„Główną motywacją do przyjazdu tutaj jest to, że pozostają na Ukrainie” – powiedział wicemer Lwowa odpowiedzialny za sprawy gospodarcze Andrij Moskalenko. „Czy pochodzą z Charkowa, Kijowa czy Czernihowa – wszyscy są Ukraińcami. Musimy ich wspierać” – dodał – „ponieważ Rosja wiele zniszczyła”.
Oczekuje się, że w tym roku ukraińska gospodarka skurczy się o ponad jedną trzecią. Inflacja rośnie i prawdopodobnie przekroczy 30 proc., powiedział niedawno bank centralny kraju, a minister finansów ogłosił niedawno, że kraj osiągnął porozumienie w tej sprawie. niektórzy zagraniczni wierzyciele już nie płacą.
W ramach rządowego programu przesiedleń, pan Mysysk mógł zaoferować pracownikom swojej małej firmy: Roomiookazja: udać się z nim do względnego bezpieczeństwa Lwowa i zachować pracę, chociaż oznaczało to mieszkanie w bliskim sąsiedztwie z szefem, dopóki nie znajdą własnego mieszkania.
Emocjonalnie nie zawsze było łatwo: „Starałem się nie wyglądać na przygnębionego, bo chciałem wszystkich zachęcić” – powiedział Mysysk, który dużą część linii montażowej przeniósł do Lwowa ciężarówką-piekarnią wypożyczoną z sąsiedniej piekarni. Miesiąc zajęło wyrzucenie wszystkiego ze starej fabryki, która była już wtedy usiana pociskami i strzelaninami.
„Uśmiechnąłem się i powiedziałbym, że wszystko jest w porządku, chociaż nie byłem pewien, czy w to uwierzę” – powiedział.
Ale wsparcie finansowe i polityczne, jakie otrzymały firmy takie jak jego, jest inspiracją – i przypomnieniem, jak ważne są firmy dla utrzymania gospodarki na powierzchni.
Większe firmy pracują nad jak najszybszym zebraniem się w całość – chociaż wymyślanie biznesplanu w obliczu ciągłej niepewności wojny jest trudnym zadaniem.
Ołeksandr Oskalenko, dyrektor zarządzający Poszmachinaproducent wozów strażackich i pojazdów rolniczych wstrzymał w marcu produkcję w swojej rozległej, nowoczesnej fabryce w Czernihowie, miejscu brutalnego rosyjskiego oblężenia i zapewnił bezpieczeństwo swoim 550 pracownikom.
Nasze relacje z wojny rosyjsko-ukraińskiej
– Na Ukrainie wszystko idzie naprawdę dobrze – powiedział. „Nadal mieliśmy problemy z korupcją, ale te problemy zmniejszyły się, a gospodarka poprawiła się. Ale wraz z inwazją na Rosję połowa kraju przestała działać”.
Kiedy w kwietniu prezydent Wołodymyr Zełenski ogłosił program gospodarczy ratowania firm z rozdartego wojną wschodu, Oskalenko skorzystał z okazji. „Rozebraliśmy fabrykę kawałek po kawałku i umieściliśmy ją w pociągach na statek” – powiedział.
Rząd zaoferował ulgi podatkowe oraz bezpłatny transport sprzętu na kolejach ukraińskich. Lwów i inne pobliskie miasta zaciekle rywalizowały o przybyszów, oferując dodatkowe korzyści finansowe, w tym tanią przestrzeń magazynową, bezpłatne porady prawne i przyspieszoną formalność, aby szybko rozpocząć nowe operacje.
Poza 200 firmami, które już się przeprowadziły, Kolejnych 800 złożyło wnioski o relokację – powiedział Wołodomyr Korud, wiceprezes lwowskiej izby handlowej.
W ostatni dzień powszedni zespół spawaczy pracował nad przeprojektowaniem lakierni Pożmaszyny w ogromnym magazynie z czasów sowieckich, mocując masywne stalowe dźwigary pod promieniami słońca wpadającymi przez rozbite okna nad nimi. Po zakończeniu pojawią się ciężarówki rolnicze w świeżej oliwkowej zieleni, a wozy strażackie w wiśniowej czerwieni.
Mimo to Oskalenko powiedział, że trudno powiedzieć, kiedy wszystko wróci do normy.
„Rosjanie zniszczyli duże ośrodki przemysłowe produkujące energię, chemikalia i stal” – powiedział. „Pola rolne na terytoriach okupowanych nic nie dają” – dodał. „Więc niemożliwe jest zrobienie biznesplanu w rok lub dwa”.
„Ale to dało nam perspektywę na przyszłość”, powiedział Pan Oskalenko, uśmiechając się, patrząc na odradzanie się swojej starej fabryki. „Nie ma tu okopów, więc to pomaga”.
Wojna spowodowała również napływ Ukraińców do osiedlenia się na stosunkowo bezpiecznym Zachodzie, gdzie wielu szukało pracy. Dla kadry kierowniczej, takiej jak Pavlo Chernyak, szef morski luksus, Jako jeden z największych ukraińskich producentów materacy uważa, że przeprowadzka na zachodnią granicę Ukrainy stanowi doskonałą okazję do zaoferowania zatrudnienia kilku z dziesiątek tysięcy osób, które straciły pracę w wyniku wojny.
Pod skwierczącymi pociskami i gradem rosyjskich pocisków powiedział, że wysłał ponad połowę sprzętu Matro Luxe z fabryk w Kijowie i Dnieprze na wschód i planuje rozszerzyć działalność. Materace są poszukiwane w czasie wojny – nie tylko dla żołnierzy, ale także dla rodzin w schronach przeciwlotniczych czy obozach dla uchodźców. A kiedy wojna się skończy, spodziewa się, że popyt wzrośnie tylko w warunkach boomu ożywienia.
Czerniak obiecał zwiększyć liczbę miejsc pracy we Lwowie z 40 do 200 w ciągu sześciu miesięcy i do 500 do końca roku.
„Dla mnie najważniejsze jest utrzymanie miejsc pracy dla ludzi – musimy zachować jak najwięcej miejsc pracy, aby utrzymać naszą gospodarkę i płacić podatki” – dodał.
Nawet poszukując wykwalifikowanych pracowników, start-upy stają przed dodatkowymi wyzwaniami, gdy działają w warunkach wojennej gospodarki, charakteryzującej się brakiem dostaw i uszkodzoną infrastrukturą.
W nowej lokalizacji dla Organizacja pozarządowa, producent wnętrz pociągów pasażerskich, kierownik Aleksandr Pettiuk, zmaga się z realizacją zamówień w małym magazynie. Przed rosyjską inwazją firma prowadziła 33-hektarową zmodernizowaną fabrykę w obecnie spornym mieście Zaporoże.
Dziś powierzchnia magazynowa pana Pletiuka we Lwowie jest w porównaniu z tym niewielka, a moce produkcyjne to zaledwie 10 procent starej lokalizacji. „Staramy się wypełnić wszystkie nasze kontrakty tak szybko, jak to możliwe, osiedlając się w pustej przestrzeni, w której nie ma nawet prądu” – powiedział.
Kilku pracowników próbowało zrealizować zamówienia na okna w pociągach, ale brakowało im istotnych części potrzebnych do zapewnienia szczelności okien. Ze względu na wpływ wojny na ukraiński łańcuch dostaw, Pletiuk powiedział, że pozyskiwanie szkła zajmuje teraz dwa razy więcej czasu. Koszty paliwa wzrosły ponad dwukrotnie.
Firma przed wojną zawierała umowy z klientami po stałych cenach, ale teraz koszty wzrosły: ceny metali są o 50 procent wyższe. Aby wzmocnić moce produkcyjne, trzeba też poczynić inwestycje w nowy magazyn.
Mimo to pan Pletiuk powiedział: „Jeśli wygramy tę wojnę, będziemy mieli o wiele więcej pracy do wykonania.” Rosyjskie ataki uszkodziły co najmniej 3900 mil linii kolejowych na Ukrainie. A wiele wagonów, które przewoziły uchodźców i pomoc humanitarną, trzeba odnowić i zamówić nowe.
Nie tylko on widzi błogosławieństwo: ironią losu wielkiego korporacyjnego exodusu ze Wschodu jest to, że nie zawsze skutkowało to trudnościami finansowymi – ale zyskiem.
Teraz, zaledwie 60 mil od Polski, Mysysk zdał sobie sprawę, że łatwiej będzie eksportować meble Roomio ze Lwowa do europejskich klientów niż w Charkowie. Po wysyłaniu e-maili do firm w całej Europie, pozyskał nowych klientów w Danii i Słowenii – jego pierwsze możliwości eksportowe.
„Na Ukrainie uważa się, że fajnie jest pracować z krajami europejskimi. Byłem więc bardzo szczęśliwy, kiedy podpisano pierwszy kontrakt” – powiedział. „Dla naszej pracy – nienawidzę tego mówić, ale w rzeczywistości sprawy mają się dla nas lepiej”.
Jego firma nie jest jedyną, która zaczyna teraz znajdować nowe interesy w Europie, co jego zdaniem jest ważne – nie tylko po to, by pomóc Ukrainie utrzymać na powierzchni jej gospodarkę wojenną, ale także promować bliższe więzi z Unią Europejską.
„Im bardziej jesteśmy połączeni, tym bardziej rządy Unii Europejskiej i Ukrainy zrozumieją, że powinniśmy być jednością” – powiedział.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”