Najważniejsze wiadomości
Dzieci z Polski nie powinny być najlepsze
„Wiedziałem, że mogę wygrać nagrodę” – napisał Lewandowski. „Może nawet na to zasługuję. Ale w Polsce mamy ten kompleks niższości. Nigdy nie głosowaliśmy nikogo na najlepszego gracza na świecie. Kiedy jesteś dzieckiem, nie masz żadnych supergwiazd do naśladowania. Harcerze zawsze mówią rzeczy w rodzaju: „Jest całkiem niezły … jak na polskiego dzieciaka”. Mamy więc poczucie, że nikt nigdy nie jest wystarczająco dobry – że nikt z nas nigdy nie osiągnie szczytu. „
Lewandowski mówi dalej, że „Dzieci z Polski nie powinny być najlepsze na świecie. Po prostu nie powinno się to stać. „Nie tylko nie uwierzył, kiedy otrzymał ten zaszczyt, ale„ moje życie naprawdę zaczęło błyskać przed oczami ”. Jego myśli wróciły do jego wczesnych dni i pomyślał o wszystkich ludziach, którzy pomogli mu w drodze. „To było jak film”.
Opowiedział o swojej pierwszej komunii i jakim szczególnym dniu dla katolików. „Problem polegał na tym, że rozegrałem mecz trzy godziny po mszy i było naprawdę daleko” – wspomina. „Przed uroczystością mój ojciec Krzysztof pogawędził z księdzem. To było w moim rodzinnym Lesznie, małej wiosce 40 minut na zachód od Warszawy, więc mój ojciec znał tam wszystkich. Powiedział: „Posłuchaj, ojcze, może moglibyśmy zacząć to pół godziny wcześniej? A może odciąć ostatnie 10 minut? Widzisz, mój syn ma grę. … „
„Ksiądz zastanawiał się przez chwilę, a potem powiedział:„ Jasne, czemu nie? „Gdy tylko ceremonia dobiegła końca, Robert i jego ojciec podbiegli do samochodu i pojechali na mecz – który oczywiście wygrał.
„Myślę, że ta historia podsumowuje moje dzieciństwo” – powiedział Robert. „To też podsumowuje mojego ojca”. Robert zaczął grać w wieku 5 lat, a ponieważ w Lesznie nie było drużyn w tym wieku, musiał grać z dziećmi starszymi o dwa lata. „Było ciężko, ponieważ byłem bardzo nieśmiały i szczupły, a dwa lata w tym wieku to wielka sprawa. Przez wiele lat grałem też w drużynie w Warszawie i żeby dostać się na trening, musiałem jechać co godzinę – wspominał. „Inni rodzice myśleli, że zwariował. Naprawdę. ”
Zawsze byli ludzie, którzy uważali, że Robert jest zbyt niski i chudy, aby poradzić sobie w sporcie, ale „moi rodzice zawsze zachęcali mnie do samodzielnego myślenia i ignorowania tego, co mówią inni…”. Mówili: „Robercie … ufaj swoim instynktom”. To dobra lekcja dla napastnika, a właściwie dla każdego. ”
Jego ojciec zmarł, gdy miał 16 lat i grał wtedy w Legii Warszawa II, rezerwowej drużynie jednego z największych klubów w Polsce. Około rok później, w 2006 roku, zespół nagle go opuścił.
Pocieszony przez matkę poznał mniejszy klub, Znicz Pruszków. „Byłem w tak złym stanie, że nie mogłem nawet prawidłowo chodzić. Jedna z moich nóg pozostawałaby w tyle za drugą, tak jakbym miał blok cementu wokół kostki. Wiesz, wyglądało to dziwnie „Wrócił do formy i pracował nad swoją pewnością siebie.” Cztery lata później byłem bombardowany propozycjami rezygnacji z polskiej piłki nożnej ”- powiedział.
„Kiedy patrzę wstecz na wszystko, co wydarzyło się w moim życiu, kiedy ten film gra w mojej głowie, widzę, jakie miałem szczęście. Nigdy nie zdobywasz tytułów w pojedynkę. Bez pomocy bliskich mi osób nie mógłbym pracować tak, jak robiłem. „Pisze o swojej matce, która była tam w najniższym punkcie, kolegom z drużyny, przyjaciołom, a nawet„ księdzu, który pozwolił mi wcześniej opuścić komunię ”.
Żona Roberta, Anna, jest wysoko cenionym ekspertem od fitnessu i odżywiania, która pomogła mu w jego diecie i podejściu do zdrowia. Ale zrobiła coś więcej. „Rozmawialiśmy o każdym problemie. Znowu zdałem sobie sprawę z czegoś, czego chciałbym uczyć wszystkich młodych piłkarzy: kiedy czytasz o swoich problemach, zamiast je grzebać w nich, natychmiast stają się one łatwiejsze do rozwiązania. To był duży krok naprzód w moim rozwoju jako piłkarza – i jako osoby. „
Oczywiście Robert również przypisuje swojemu ojcu. „Nigdy nie widział mnie jako zawodowego piłkarza, chociaż chciałbym wierzyć, że teraz ogląda wszystkie moje mecze z wyższej pozycji – najlepszego miejsca w domu. To on położył mi piłkę u stóp i nigdy nie kazał mi zapomnieć, dlaczego grałem w piłkę nożną. Nie za trofea. Nie za pieniądze. Nie do sławy. Gramy, bo to kochamy. „
Ponownie, jest to fragment znacznie dłuższego artykułu i zachęcam do odwiedzenia strony internetowej i przeczytania jej w całości.
„Zapalony odkrywca. Miłośnik piwa. Miłośnik bekonu. Fanatyk sieci. Przedsiębiorca. Pisarz”.