W samym czerwcu z lokat bankowych wyparowało prawie 12,5 mld zł. To największy odpływ lokat terminowych w historii. Zamiast zamrażać kapitał w chwiejne oprocentowane depozyty, wolimy trzymać pieniądze na kontach, do których mamy dostęp w dowolnym momencie, lub inwestować je w bardziej ryzykowny, ale też potencjalnie zyskowny sposób.
/123RF / PICSEL
Tak dużego odpływu środków z lokat bankowych nie odnotowaliśmy od końca 1996 r., Czyli od czasu zbierania przez NBP odpowiednich danych. Pod koniec czerwca Polacy mieli 250,3 mld zł depozytów bankowych. Miesiąc wcześniej było to 262,8 mld zł, czyli o 12,5 mld zł więcej. Od lutego, kiedy epidemia jeszcze nie dotknęła statystyki, saldo depozytów bankowych Polaków spadło o ponad 40 mld zł.
Możemy spodziewać się dużych odpływów kapitału z inwestycji jeszcze przez co najmniej kilka miesięcy. Powód jest prosty – banki w ostatnich miesiącach stopniowo pogarszały ofertę depozytową. W efekcie ktoś, kto założył lokatę na początku tego roku. lub wcześniej, przeżyje poważny szok, gdy bank zaproponuje mu odnowienie jego depozytu z oprocentowaniem nie kilku procent, ale kilku promili. Mało kto zgadza się na takie warunki, woląc nie zamrażać kapitału na tak niskooprocentowanej lokacie.
Co więc robią Polacy ze swoimi oszczędnościami? Wbrew pozorom nie wycofują ich z banków, choć faktycznie na początku epidemii było głośno, że Polacy masowo korzystali z bankomatów. Ruch w drugą stronę był jednak jeszcze silniejszy. Z najnowszych statystyk NBP wynika, że mamy do czynienia nie tylko ze wspomnianym wcześniej odpływem oszczędności z lokat terminowych, ale także z nagłym napływem środków na rachunkach zwykłych i oszczędnościowych, czyli takich, do których mamy dostęp niemal w każdej chwili. I tak np. Polacy trzymali w czerwcu na rachunkach bieżących znaczną kwotę 614,4 mld zł. To o 16,8 mld zł więcej niż w maju, ale też o 68,1 mld zł więcej niż przed epidemią lutego br. i aż o 119,3 mld zł więcej niż w czerwcu 2019 r. W okresie epidemii prawie trzykrotnie wzrosło tempo napływu pieniędzy na rachunki bankowe (zwykłe i oszczędnościowe).
Co więcej, dane NBP sugerują, że Polacy tworzą poduszki finansowe. W sumie rodacy trzymają w bankach 864,7 mld zł. To kwota dla wszystkich lokat złotowych i walutowych – zarówno depozytów, jak i środków na rachunkach zwykłych i oszczędnościowych. W sumie w czerwcu mieliśmy w bankach o ponad 4,3 mld zł więcej niż w maju i 73,8 mld zł więcej niż w szóstym miesiącu 2019 r.
Wielu obywateli szuka również innych sposobów lokowania swojego kapitału. Trudno się temu dziwić, skoro depozyty bankowe utraciły zdolność ochrony kapitału przed inflacją. Korzysta na tym Minister Finansów, który po raz kolejny zauważa rosnące zainteresowanie detalicznymi obligacjami skarbowymi. Znacząco wzrosło również zainteresowanie zakupem złota inwestycyjnego. Obserwujemy napływy do funduszy inwestycyjnych, otwieranie nowych rachunków maklerskich oraz większe zainteresowanie emisjami obligacji korporacyjnych.
Wiele osób interesuje się także rynkiem nieruchomości. Stąd duże zainteresowanie inwestorów mieszkaniami. Dla porządku należy dodać, że z danych Mzuri wynika, że dziś ich wynajęcie jest trudniejsze niż w zeszłym roku (wskaźnik pustostanów jest dwukrotnie wyższy niż rok temu). Jeśli jednak studenci normalnie wracają na uczelnie, Ukraińcy nadal będą przyjeżdżać do Polski, a banki będą wymagać dużego wkładu własnego, uniemożliwiającego niektórym osobom zakup własnego mieszkania, to sytuacja na rynku wynajmu może wkrótce wrócić do normy. Na fali zainteresowania rynkiem nieruchomości coraz większą popularnością cieszą się także bardziej innowacyjne formy inwestycji grupowych, w których możesz zostać udziałowcem projektu takiego jak portfel mieszkań na wynajem, remont kamienicy czy pojedyncza inwestycja. projekt. Wszystkie te rozwiązania wiążą się oczywiście z wyższym poziomem ryzyka, ale też szansą na zarobienie nawet kilkukrotnie wyższego niż to, co banki oferują na przeciętnym lokacie.
Bartosz Turek, analityka HRE Investments