Zabawa
Recenzja „Skarbu”: Odkopywanie przeszłości
Oprócz „A Real Pain” Jessego Eisenberga, który ma się ukazać jesienią, „Skarb” to jeden z co najmniej dwóch tegorocznych dramatów, które towarzyszą amerykańskim potomkom ocalałych z Holokaustu podróżującym po Polsce. Film Von Heinza powstał na podstawie powieści autorki Lily Brett, która dorastała w Australii i sama jest córką ocalałych. Jednak jakiekolwiek zawiłości mogą pojawić się w książce, nie pojawiają się one w filmie, który został przerobiony, czasami w niewygodny sposób, na sentymentalny film drogi ojca i córki.
Jest rok 1991, dziennikarka Ruth (Lena Dunham, poproszona o najpoważniejszy występ aktorski w swojej karierze) planuje wyjazd do Polski. Jej ojciec Edek (Stephen Fry), który podobnie jak matka Ruth przeżył Auschwitz, nalega, aby jej towarzyszyć. Mówi, że nie może pozwolić córce samej podróżować do Polski.
Początkowo w „Skarbie” Edek ukazany jest jako niezdarny idiota, żartobliwy i nieskrępowany. Jednak za jego beztroską postawą kryje się stłumiona trauma na skalę, której Fry nigdy nie będzie w stanie ukazać namacalnie. Edek jest wytrącony z równowagi podróżą pociągiem i zatrudnia kierowcę (Zbigniew Zamachowski, z „Białych” Krzysztofa Kieślowskiego), aby woził ją z miejsca na miejsce. „Skarb” prowadzi do ich wycieczki do Auschwitz, gdzie Edek szybko przejmuje rolę przewodnika i dzieli się z nim swoimi wspomnieniami.
Trzon filmu stanowią wizyty w mieszkaniu w Łodzi, z którego w 1940 roku wypędzono Edka z rodziną. Ruth chce odzyskać to, co zostało skradzione jej rodzinie; Edek ma wpojoną obawę, że nie zostawi przeszłości za sobą. Ich odmienne poglądy są potencjalnie potężnym tematem, ale błędne przedstawienie osłabiło jego wpływ.
Skarb
Ocena: R. Intensywne opisy przetrwania w Auschwitz. Czas trwania: 1 godzina 52 minuty. W kinie.
Typowy awanturnik. Zły odkrywca. Przyjazny myśliciel. Introwertyk.