Nauka
Martha Gellhorn nie była jedyną korespondentką w czasie II wojny światowej
Clare Hollingworth, brytyjska reporterka, która przekazała wiadomość o wybuchu II wojny światowej, zawsze była gotowa udać się do strefy walki, o ile miała swoje „T i T” (szczotkę do zębów i maszynę do pisania). Ale, jak wspomina Judith Mackrell w swojej nowej, ekscytującej książce „Korespondenci: Sześć pisarek na liniach frontu II wojny światowej”, czasami potrzebowała czegoś więcej. Kiedy hitlerowcy wkroczyli do Warszawy w 1939 r., a dziennikarze ewakuowali Polskę, Hollingworth, przebywający wówczas w polskim Krzemieńcu, był zafascynowany perspektywą wyłącznego dostępu do akcji. Skonfiskowała samochód, „włożyła rewolwer do schowka” i bezskutecznie próbowała przedostać się do stolicy Polski.
W „Korespondentach” pełno jest takich szczegółów. Ale imponuje przede wszystkim odwaga i wytrwałość poddanych Mackrella. Ryzykowali swoje życie, podobnie jak ich męscy koledzy, ale w przeciwieństwie do mężczyzn, oni również musieli wykonywać swoją pracę w obliczu uporczywej dyskryminacji. Relacjonując na przykład inwazję na Francję w D-Day, mężczyźni w prasie otrzymywali maszynistki i nadajniki radiowe, aby wysyłać swoje depesze, podczas gdy kobiety musiały radzić sobie same. Regularnie zabraniano im wchodzenia do stref walki lub kazano im skoncentrować się na „kobiecym kącie”, często łamali zasady, aby osłaniać wojnę tak, jak chcieli.
Mackrell uważa, że przeszkody, jakie napotykają kobiety, wzbogaciły jej pisarstwo. „To ograniczenia nałożone na kobiety, jak na ironię, doprowadziły je do znalezienia ciekawszych alternatywnych poglądów na wojnę” – przekonuje. „Jego raporty miały na ogół inny kolor i bicie serca niż jego męscy odpowiednicy”.
Oprócz Hollingworth, która podczas wojny pisała dla brytyjskiej gazety The Daily Telegraph, Mackrell przedstawia pięć amerykańskich kobiet: Martę Gellhorn, która zgłosiła się w D-Day dla Collier’s po wejściu na pokład statku Czerwonego Krzyża do Normandii; Lee Miller, model, który stał się fotografem mody i korespondent wojenny, który dokumentował akcję dla Vogue; Virginia Cowles, była felietonistka o modzie i społeczeństwie, która zygzakiem przemierzała Europę i Afrykę Północną, pisząc dla brytyjskich gazet Hearst i Sunday Times; Helen Kirkpatrick, reporterka Chicago Daily News, która z rozkazu generała Dwighta Eisenhowera została pierwszą kobietą-korespondentką w alianckiej strefie wojennej z równymi przywilejami z mężczyznami; oraz Sigrid Schultz, szefowa oddziału Chicago Tribune w Berlinie (była pierwszą kobietą, która kierowała oddziałem amerykańskim za granicą), która relacjonowała początki nazizmu i była jedną z pierwszych dziennikarek, które widziały obóz koncentracyjny Buchenwald.
Z tej piątki najbardziej znani są Gellhorn i Miller. Gellhorn był żonaty z Ernestem Hemingwayem. Wspólnie omawiali hiszpańską wojnę domową, ale kiedy wybuchła II wojna światowa, wycofali się do posiadłości na Kubie, aby pisać powieści. Później, pisze Mackrell, Gellhorn „z pewnym wstydem zastanawiał się nad swoją kubańską idyllą”. Chcąc ponownie znaleźć się w centrum akcji, wróciła do Europy, aby relacjonować wojnę. Kontynuowała przedłużanie swojego pobytu, aż rozwścieczony Hemingway zapytał: „Jesteś korespondentem wojennym czy żoną?” Gellhorn wybrał to pierwsze i rozwiedli się w 1945 roku.
Miller była modelką, zanim została muzą i protegowaną surrealistycznego fotografa Mana Raya.Następnie rozpoczęła udaną karierę w fotografii mody, ale jej zdjęcia z życia w Londynie podczas Blitzu doprowadziły ją do przejścia na fotoreportaż. Brytyjski Vogue z zadowoleniem przyjął relację z wojny, wysyłając Millera do udokumentowania bitew w całej Europie. Jednak kiedy Paris został zwolniony, jej redaktor wysłał ją tam, by opowiedziała o tym, co ubierały kobiety. Wracając do mody, Miller narzekał: „Teraz, kiedy lubię proch strzelniczy, jechać do Paryża jest dla mnie zbyt gorzki”. Później była jedną z pierwszych dziennikarek, które widziały obóz koncentracyjny w Dachau i była zdeterminowana, aby sfotografować każdy horror, jaki napotkała. Po wojnie zmagała się z ciężką depresją i alkoholizmem. „Nigdy nie mogłam pozbyć się smrodu Dachau z moich nozdrzy” – powiedziała.
W ostatnich dziesięcioleciach krajobraz bardzo się zmienił. Założenia, które powstrzymywały korespondentów wojennych – że nie mogą tolerować świadków przemocy i śmierci oraz, na bardziej przyziemnym poziomie, że nie mogą poradzić sobie z brakiem toalet (co wojsko USA nazywa „rzeczą latryn”) – jest obecnie szeroko dyskusyjne, że kobiety służą na stanowiskach bojowych w siłach zbrojnych na całym świecie. Sześciu dziennikarzy wymienionych w „Os Correspondentes” zasługuje na uznanie za ich pionierską pracę. Na szczęście dla nas ich historie życia są również żywe i fascynujące do czytania.
„Piwny maniak. Odkrywca. Nieuleczalny rozwiązywacz problemów. Podróżujący ninja. Pionier zombie. Amatorski twórca. Oddany orędownik mediów społecznościowych.”