technologia
31 marca 2022 Wiadomości Rosja-Ukraina
Chrystyna Pawłuczenko pieści maleńką rączkę swojej nowonarodzonej Adeliny. Przewidziała głęboką radość bycia matką po raz pierwszy – ale nie poczucie winy.
„(To) dlatego, że wyjechałem” – mówi Pavluchenko, dławiąc się łzami, gdy jej godzinne dziecko śpi w kołysce obok jej szpitalnego łóżka w stolicy Polski, Warszawie.
„Nie chciałem iść. Musiałem.”
24 lutego, gdy rozpoczęła się rosyjska inwazja, Pawłuczenko, będąca wówczas w ósmym miesiącu ciąży, obudził się o 6 rano. W jej rodzinnym mieście Iwano-Frankiwsk na zachodniej Ukrainie zawyły syreny przeciwlotnicze. Pierwsze rosyjskie pociski były w drodze.
Pavluchenko opowiada o szaleńczej próbie ucieczki w ciągu najbliższych 72 godzin. Jej mąż, medycznie niezdolny do służby wojskowej na Ukrainie, był już w Polsce.
Desperacko chciała zostać z rodzicami, dziadkami i dalszą rodziną.
Ale wszyscy nalegali: „Jedź do Polski”.
Dlatego niechętnie zaczęła planować niebezpieczną ucieczkę z Ukrainy.
„Rakiety latają. Nikt nie wie, gdzie mogą uderzyć w następnej kolejności – wspomina.
Pavluchenko spieszył się z tą myślą. Wszystko, czego potrzebowała dla swojego nienarodzonego dziecka, musiało zmieścić się w torbie, którą mogła przewieźć pieszo przez granicę, gdy jej autobus dojechał do granicy.
– Bałam się urodzić przedwcześnie – wspomina wjeżdżając do Polski.
To był ten sam strach, jakiego obawiali się polscy celnicy, kiedy ją zobaczyli. Szybko wezwali karetkę.
Została przewieziona do pobliskiego szpitala, a ostatecznie do Szpitala Specjalnego Inflancka w Warszawie, gdzie psychiatra Magda Dutsch leczy Ukrainki.
„To niewyobrażalne”, mówi Dutsch. „Często się ewakuują. Mówią o ostrzale i bombardowaniu, o godzinach, a czasem dniach, które spędzają w bunkrze. Opowiadają o ucieczce io tym, jak trudno było dostać się do granicy i poza strefę wojny. Jak na kogoś, kto nie widział wojny, nie wydaje mi się, żebyś mógł sobie wyobrazić taki ból i stres”.
Według polskiego Ministerstwa Zdrowia od początku wojny w polskich szpitalach urodziło się co najmniej 197 ukraińskich dzieci. Kiedy uciekła, Pavluchenko nie miała pojęcia, że tak wiele innych Ukrainek znajduje się w podobnej sytuacji.
Dla niej czuła się całkowicie samotna.
„Druga wojna”: W innej części szpitala siedzi 58-letnia Tatiana Michajłuk, która również jest jedną z pacjentek Dutscha.
Ze szpitalnego łóżka Michajłuk opowiada wstrząsającą historię swojej ucieczki z miasta znajdującego się poza stolicą Ukrainy, Kijowem. Kiedy nad głową przeleciał pocisk, Michaiłuk uciekł do domu z wnuczką w ramionach.
Eksplozje już wybiły wszystkie okna w jej bloku. Kiedy ona, jej mąż i wnuki wyjeżdżali z Buchad, godzinę drogi na północ od Kijowa, coś eksplodowało po lewej stronie drogi.
„Płakaliśmy i modliliśmy się przez cały czas” – mówi Michajłuk.
Zrobiłeś to w samą porę.
Dwa dni później rosyjskie rakiety zniszczyłyby mosty prowadzące do ich przedmieścia.
Michaiłuk przeżył atak w domu. Ale kiedy przekroczyła polską granicę, zaczęła krwawić.
Lekarze Szpitala Specjalistycznego Inflancka zdiagnozowali u niej raka szyjki macicy i przeprowadzili pilną operację.
„To dla mnie jak druga wojna” – mówi Michajłuk. „Oni (szpital) zrobili wszystko, aby mnie uratować. Jestem im bardzo wdzięczna całej Polsce. Nigdy nie zapomnę ich życzliwości i tego, co robią dla Ukraińców”.
Dodaje: „Jestem dr. Chrystyna wdzięczna”, kolejna uchodźczyni z Ukrainy, która siedzi w kącie pokoju, kiedy z nią rozmawiamy.
Chrystyna nie jest pewna, jak opisać, jakim tytułem powinniśmy się do niej odnosić.
W domu we Lwowie na Ukrainie jest licencjonowanym ginekologiem. Ale w Polsce jej oficjalny tytuł to „Sekretarka”.
„Pomagam” – powiedziała Chrystyna, prosząc CNN o nieujawnianie jej nazwiska. wyjaśnione.
24 lutego mąż Chrystyny wysłał jej SMS-a: „Pakuj się i idź. Wybuchła wojna”.
Jak wiele innych Ukrainek w szpitalu, pobiegła i zabrała ze sobą syna.
Kontynuuj czytanie tutaj.